Izabela81, Wspiera

od 2016-06-03

ilość postów: 684

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jelita grubego

7 lat temu
Majo super! ! Ogromnie się cieszę! !! Wspaniale!

Rak jelita grubego

7 lat temu
Madzik 20 mój tato wprawdzie nie dostał chemii ale po operacji, gdy myślałam, że ją dostanie , w celu wzmocnienia robiłam mu też sok z buraków itd i była taka reakcja jak u Twojej mamy. Natomiast sok z kiszonych buraków bardzo mu smakuje- tak bardzo, że pije go do tej pory :) ( od września ). Warto spróbować

Rak jelita grubego

7 lat temu
Kurcze Majo oby tym razem chemia zadziałała. Jeśli nie to faktycznie tez spróbowałabym chyba trgo oleju. Przyznam się, że mało o nim.czytałam. Póki co tata wzmacnia sie olejem lnianym, olejem z czarnuszki i sokiem z buraków. Przede wszystkim chodzi o wzmocnienie odporności bo w antyrakowe działanie nie wierzę. Majo nie wiem co mam Ci nawet odpisać na słowa lekarki do Twojej Mamy. To straszne słowa i oby okazały się mylne. Jak Twoja Mama się trzyma z tym wszystkim? Ja właśnie wróciłam od taty, znów rozmawialiśmy o wsi i co jakiś czas przeplatały się słowa "jeśli wyniki będą dobre ". To jest okropne :(

Rak jelita grubego

7 lat temu
Jeszcze co do chemii -okropnie się jej boje jeszcze z jednego powodu -nasza onkolog powiedziała nam kiedyś, że najprawdopodobniej poprzednia onkolog nie zakwalifikowała taty do chemii bo jego typ raka jest "kapryśny " i niestety bardzo często w ogóle na chemię nie reaguje. To w takim razie brać ją cxy nie gdy nastąpią przerzuty? Bądź tu człowieku mądry :(

Rak jelita grubego

7 lat temu
Kate 77 zobaczymy co wyjdzie z markerów. Jeśli będą podniesione to onkolog da skierowanie na prywatne tk. Jeśli nie to ma tato zrobić tk w maju. Mam nadzieje, że markery wyjdą dobre a wtedy mimo wszystko będę namawiać tatę na przynajmniej usg. Niektórzy nie mają tk co 3 miesiące tylko właśnie usg wiec w razie czego poproszę tatę by je zrobił. Co do zup krem to ja sama je uwielbiam -Mamie może posmakują a dzięki temu, że miksuje się składniki to jest to treściwe danie a dużo łatwiejsze do przełknięcia :) Majo , to okropne co powiedziała pani onkolog :( czyli trzeba dawać się truć, żeby żyć :( tak bardzo boje się momentu kiedy u nas to się zacznie :( Z tego co czytałam to tak właśnie jest :( przerzuty dużo szybciej się rozwijają niż guz pierwotny. Co za cholerstwo. Nie rozumiem jak to możliwe, że przy dzisiejszej technologii, nauce, odkryciom -nie ma na to lekarstwa. Ludzie chcą zacząć zamieszkiwac inne planety a z tym świństwem nie potrafią sobie poradzić. My z tatą juz pomału planujemy wypady na wieś i proszę Boga by ta choroba nie pokrzyzowala nam planów :( Majo-pisałaś w zeszłym tygodniu, że Twoja siostra miała przyjechać i mieliście rozmawiać o oleju z konopi. Doszło to do skutku?

Rak jelita grubego

7 lat temu
Kate77 chodziłam z tatą wszędzie przed operacją , po operacji i do gabineu prywatnego pani onkolog , teraz do szpitala z tatą nie chodzę -on tego nie chce. Zaczął być samodzielniejszy. Na pewno jesli zacznie coś się dziać to znów będę chodzić z tatą Póki są to wizyty kontrolne to daje mu odetchnąć. Mam nadzieje, że to chwilowy spadek formy u Twojej Mamy, a probowaliście z zupami kremami?

Rak jelita grubego

7 lat temu
Kate77 Tobie też życzę miłego weekendu. U nas wieje jak diabli wiec ze spaceru nici. Do tej pory w niedzielę byłyśmy zawsze u taty, ale teraz jeżdżę do niego w któryś dzień tygodnia ogarnąć trochę (mój tato jest z tych co twierdzi, że u niego zawsze czysto hihi ) a tato do nas przyjeżdża w niedzielę. Taty piekarnik nie działa a ja lubię piec -no i zdrowsze to niż np smażone wiec i dla niego lepiej. Dziś byłam i taty i zauważyłam, że przepuklina się powiększyła :( ale gdy tylko zapytałam cxy pokazał onkolog w środę to od razu się wkurzył, wiec nie będę trgo tematu poruszać, w końcu albo sam pokaże onkolog albo wyjdzie przy badaniach. Odpuszczam. Uściski dla Was wszystkich <3

Rak jelita grubego

7 lat temu
Dziewczyny macie całkowitą rację. Ja postaram się nie truc tyle tacie o raku itd odpuszczę trochę, żeby odpoczął. Nie pomyslalam o tym w ten sposób -dla mnie to była troska ale faktycznie chyba przesadzam. Będę nad sobą pracować :) buziaki Dziewczyny <3

Rak jelita grubego

7 lat temu
Majo! Nawet tak nie myśl! Jak to czytam to zdaję sobie sprawę z tego jakim błędem jest obeinianie siebie o chorobę Taty. Ja tez mam sobie dużo do zarzucenia, bo tato wymiotowal od jakiegoś czasu. Ja byłam na emigracji i na urlopie przed powrotem z tej emigracji zauważyłam że często wymiotuje ale on twierdził, że to tylko ślina. Każdy mówił, że to przez to że pali skręty -okropne ilości! To uspilo moją czujność. Gdy dzwoniłam do taty i pytałam to mówił, że już nie wymiotuje. Gdy wróciłam z Irlandii zaczęłam działać -nie byłam świadoma, że tato ma w szufladzie skierowanie do szpitala! Znalazłam je po roku, gdy już wiadomo było że ma raka. Rodzinna nie powiedziała mu, że ma takie podejrzenie i oprócz skierowania do szpitala dala mu na gastrologie i kolonoskopie -miał ją zrobioną po roku bo po pierwsze kolejki, po drugie nie od razu pojechał się zapisać. Rok wcześniej mógł być operowany! I tez mam wyrzuty sumienia, bo zaczęłam sobie przypominać, że tato mi chyba wspominał o tym skierowaniu przez telefon ale stwierdził, że woli zrobić badania poza szpitalem bo nie chce w nim leżeć. Ja nie drazylam tematu, bo urodziłam córkę i szykowałam się do powrotu z emigracji. Kosztowało mnie to dużo nerwów bo żyłam tam przez 8 lat, nawiązałam przyjaźnie itd. Tak więc widzisz tez mam sobie dużo do zarzucenia, rok wcześniej guz może nie naciekal i był dużo mniej zaawansowany. Ale tłumacze to sobie tak, że jesteśmy wszyscy dorośli, nasi ojcowie tez, nie jesteśmy alfą i omegą. Za nas tez nikt nie pójdzie zbadać piersi czy zrobić cytologii -same mamy wiedzieć, że jest zagrożenie choroby i musimy się badać. Majo to naturalne, że winimy siebie, chyba nie ma osoby na tym forum, które nigdy by nie pomyślało w ten sposób, ale musimy z tym walczyć. To nie nasza wina. Piszesz, że siedzisz na internecie i mogłaś wiedzieć, że tato piwinien mieć zrobioną kolonoskopie. Wiesz, ja też bardzo dużo siedziałam a nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak rak jelita. Zawsze myślałam o wątrobie, postacie itd a jelito to ostatnia rzecz , o której bym pomyślała. Taki tylko pozytek z mojego taty choroby, że jego koledzy zapisali się na kolonoskopie -jednego juz czeka operacja, polip 2cm. Niewiadomo co by było, gdyby teraz nie poszedł na badanie. Co do taty i II stopnia -obie wiemy jak to jest, dziś II jutro IV (oby nie ). To jest właśnie najgorsze w tej chorobie. Tato ma II stopień, ale rokowania pogarszają zatory z komórek nowotworowych w świetle naczyń. Naczytalam się na ten temat i uważam, że powinno to tak samo i jak zajęte węzły chłonne klasyfikowac do III stopnia. Działa to po prostu w ten sam sposób, albo komórki rakowe przedostają się do obiegu poprzez węzły chłonne albo naczynia krwionośne. Nie rozumiem wiec kompletnie czemu taty onkolog nie zakwalifikowała go do chemii. Możliwe , że faktycznie ze względu na wiek. Ja wcale się Twojemu Tacie nie dziwie, że się wkurzył. 600zl?? Przecież to jest nienormalne. Czyli jeśli kogoś nue stać to ma liczyć na powikłania bo np z renty nue jest w stanie zapłacić 600zl? Złodzieje! Dobrze, że tak jak piszesz, leku będzie trzeba z czasem coraz mniej. Wspomniałs, że ma siostra przyjechać -ona tez jest za tym, żeby spróbować konopi? Sciskam Cię mocno, często myślę o Tobie i Twoim Tacie -cały czas mam dużą nadzieję, że będzie dobrze <3

Rak jelita grubego

7 lat temu
;( Majo bardzo mi przykro , że tak to teraz u Was wygląda :( Ciężko jest "trzymać fason " w takich sytuacjach. Tato jest na pewno zmęczony tym wszystkim, że też musiała dojść jeszcze ta zakrzepica. No i depresja też tu nie pomaga :(.Nie wiem jak Cię pocieszyć -nie potrafię. Wiesz, mam kuzynke 31 lat, 2 letnie dziecko, po 4 latach wrócił rak piersi z przerzutami do kości, mózgu, pluc i wątroby. Lekarze zakończyli leczenie, ponieważ nie przynosiło efektów. Jej jedyna nadzieja to eksperymentalne leczenie -zaczyna pod koniec lutego. Zbierane są nadal środki na jej leczenie. Mieszka poza Polską. O tym, że leczenie nie przynosi efektów dowiedziała się na początku grudnia a już w Święta była w Polsce, w peruce, uśmiechnięta, wciąż pełna wiary w to, że się uda. Ja bym już dawno się poddała. To pokazuje jak różni są ludzie. Gdy o niej myślę to ściska mnie w gardle bo wszyscy wiemy co oznacza tak rozsiany nowotwór ale oczywiście wciąż mamy nadzieję, że będzie żyła, że będzie patrzeć jak jej dziecko rośnie. Dzięki temu, że jest tak silna - i jej rodzinie jest łatwiej. Ty nie masz tego komfortu, bo Twój Tatuś należy do tych słabszych psychicznie i Ty też masz prawo do słabszych chwil. To przejdzie, wrócił do domu i od razu poczuje się lepiej. <3