Czarownico, to nie przesada, jesteś dla nas Wielka!!!
Co do bólu, mam dokładnie tak samo. Ponieważ mam niedomiar ruchu zaczęłam ćwiczyć i... od razu szok. Ale też lekarz mi powiedział, że to zrosty, dokładnie opisał jak to działa i jak mogę je odczuwać. I też mam "moje miejsca".
Dziś byłam na kontroli, marker ok, był inny lekarz i badanie było raczej takie sobie, trochę takie byle jakie. W środe byłam na usg jamy brzusznej i pani radiolog sprawdziła mnie bardzo dokładnie więc zakładam, że jestem zdrowa😁 W poniedziałek śmigam na rezonans piersi, "czymcie" kciuki😉
Cześć. Z tymi bólami niestety jest różnie. Przy operacji powstają straszne zrosty, które potrafią dać w kość. Wystarczy jakieś przesilenie, podnoszenie czegoś i czasem boli nawet kilka dni. Ja np jestem już wiele lat po operacji i nadal niestety czuje ból. Mam swoje "miejsca" które są mocno wrażliwe np z prawej strony na wysokości ex jajników gdzie nawet jak mnie lekarz miętosi po brzuchu to mnie boli. Mam teraz psa po operacji i go dźwigam i boli mnie podbrzusze. Oczywiście absolutnie nie można lekceważyć jakis symptomów. Warto zrobić marker może tu jeszcze czegoś się dowiecie. Mama miała wodobrzusze?
Ej bez przesady :) Natomiast dołączam się do wspomnień o Lilce, Magg, Nanie i innych które były z nami i odeszły od nas na zawsze. Niech w ten szczególny czas będą z nami w sercach.
Witam wszystkie dzielne i kochane kobiety !!
Czarownica, Ty chyba jesteś aniołem, nieprzerwanie,od lat tutaj służysz pomocą, wspierasz z sercem, dzielisz się wiedzą, podnosisz na duchu, pomimo przecież wielkiej traumy, jaką jest to doświadczenie.
Zajrzałam, bo chciałabym tutaj zapalić chociaż wirtualną świecę, symboliczne światełko za wszystkie nasze dzielne kobietki, których już z nami nie ma, a które nam tak wiele dały z siebie, dzieląc się tym wszystkim, co przeżyły.
Na zawsze w sercu.
Elza, z tym siedzeniem w domu masz rację. Ja już trzykrotnie udowodniłam sobie, że siedzenie w domu doprowadza mnie do totalnego obniżenia samopoczucia, wręcz stanu lękowo-depresyjnego. Teraz jest ten trzeci raz, po operacji jeszcze dwa tygodnie będę w domu, a później prawdopodobnie czeka mnie praca zdalna. Wcześniej mam kontrolę u ginekologa i rezonans piersi. Nerwy już mam na wykończeniu. Ale nie oszukujmy się, mi te 6 miesięcy po chemioterapii było bardzo potrzebne do powrotu do pełni sił.
Nesia, ja też miałam bóle kostno-stawowe, może spróbuj np.diclac - dobrze działa przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Też biorę tylko witaminy i mam kontrole. Z drugiej strony nie ma sensu co chwilę robić tk, które wiąże się z ogromnym napromieniowaniem. "szukanie wznowy" nie wydłuża czasu życia, a tylko obniża jego komfort. 3 miesiące są ok.
Na komisji będą Cię pytać też na ile czasu chcesz świadczenie - możesz wziąć na pół roku i w razie czego przedłużyć, ale może uda Ci się wrócić jednak już do pracy. Wydaje mi się, że w naszej chorobie trzeba próbować żyć jak wcześniej... Bo siedzenie w zamknięciu i czekanie na wznowę do niczego nie prowadzi...