Anka , Ok- widzisz, nie wiedziałam. Wcześniej nie mowila o konsylium tylko na prywatnej wizycie o tym, ze sugeruje zebym profilaktycznie wycięła jeszcze siec i jajowod, tak na wszelki wypadek. a dzisiaj przez telefon już zupełnie inaczej, ze musi być to konsulium bo oni się musza zastanowić ( nie doprecyzowala nad czym), stąd u mnie od razu stres i panika.
Gratuluję ciąży! :) ja również bardzo bym chciała urodzić dziecko, ale na razie jestem sama w życiu, co tez mnie stresuje bo mogę potrzebować jeszcze dobrych kilku lat, zanim kogoś poznam i tak dalej. Nie wiem czy mam tyle czasu na ciążę biorąc pod uwagę to cholerstwo i fakt, ze znowu może gdzieś wyskoczyć za trochę. No trudno, już byłam dość spokojna po tej wizycie u lekarki a teraz znowu nie wiem czego się spodziewać. Ale dobrze, ze chemia nie jest standardem postępowania. Chciałabym jej uniknąć :(
Chelo, takie postępowanie tzn. konsylium to standardowe postępowanie. Ja też graniczna, po operacjach oszczędzających w lipcu i wrześniu 2019. Na konsylium nie byłam osobiście, jego wynik poznałam telefonicznie i później przy odbiorze dokumentacji. Chemioterapii raczej nie zaproponują bo to dziś nie jest standard przy borderline. Ewentualnie radykalną. Ja się takiej nie podjęłam, dziś zaczynam 16 tydzień ciąży :) pozdrawiam i życzę dużo zdrowia i spokoju.
Czarownica, Elza - przykro mi :( strasznie podstępne jest to nasze cholerstwo.
Ja dzisiaj miałam mieć ustalony termin operacji, ale pani ordynator (u której leczę się tez prywatnie) powiedziała, ze jednak musi najpierw zostać zwołane konsulium bo ona jednak nie wie jak mnie leczyc.
Trochę się zdenerwowałam tym konsulium, zastanawiam się czy oni mogą tam wymyślić coś takiego jak radykalna operacja albo chemia, albo i to, i to. Najpierw mowila tylko o usunięciu sieci i jajowodu mówiąc, ze to bardziej profilaktycznie i ze będzie okej, teraz ze jednak konsulium, nie wiadomo tez kiedy ono będzie. znowu taka niepewność i stres, a dodatkowo lekarka niby dobra, ale bardzo niekomunikatywna, ciężko się czegoś od niej dowiedzieć.
Moja historia jest ptaktycznie identyczna jak czarownicy. Gdybym miała cofnąć czas to nie pozowliłabym uśpić czujności. Zrobiłabym PET przed operacją.
Ania - ja jestem 1,5 roku po leczeniu. Libido nieco wzrosło, ale mój kikut pochwy ma raptem kilka cm... Niestety moje życie intymne umarło i jest to dla mnie jak niepełnosprawność... Nie pocieszę i chętnie posłucham waszych rad.
Chelo, ja miałam laparaskopowo usuwanego torbiela z jajnika kilka lat temu i poeiem szczerze, że prawie nie bolało. Dwa miesiące wcześniej miałam usuwany pęcherzyk żółciowy, też laparoskopowo i wtedy bolało bardziej. Umiejscowienie blizn po laparoskopii na jajniku jest w takim miejscu, że nie przeszkadza to przy poruszaniu, wstawaniu itd. Bez porównania z laparotomią.
U mnie pierwsze myśleli że to torbiel, po histpacie wyszło że graniczny na którym utworzyły się miejsca komórek złośliwych i myślano nadal że to niski stopień zaawansowania a po operacji radykalnej ze st jest wysoki choć mi go nieokreślono ale rąk rozsiał się do zatoki deglasa i do węzła chłonnego.
czarownica, dzięki :) a Twój zezlosliwil się rozumiem przed tym jak został wycięty? Czy potem po wycięciu coś odroslo i się zezłośliwoło? Jeśli zadaję głupie pytania, to wybaczcie. Jeszcze dwa miesiące temu nie miałam w ogóle pojęcia o tym, ze mam nowotwór, mam 31 lat, nawet nie urodziłam jeszcze dziecka a nagle jak grom z jasnego nieba... zastanawiam się czy jak wytną mi sieć i ten nieszczęsny, niepotrzebny jajowód, to czy może się coś jeszcze wydarzyć. Czytałam różne publikacje, wyczytałam ze wznowy przy borderline zdarzają się rzadko, 7-8%. to całkiem dobra statystyka, ale bardziej obawiam się czy zagrażać mi bedxie już tylko ewentualna wznowa, czy na przykład może się okazać ze coś gdzieś zostanie ? takie bardziej pytanie o Wasze doświadczenie, bo mam wrażenie ze wiecie wszystko :)
w poniedziałek będę znała termin drugiej operacji i za tydzień pojadę jeszcze do Krakowa skonsultować się z innym lekarzem.
A z innej beczki - czy po laparoskopii faktycznie jest lepiej? Jest szansa, ze ta siec i jajowod to już laparoskopowo, ja może jestem jakaś mało odporna na ból ale szczególnie pierwsze dwie doby po laparotomii były dla mnie horrorem i nawet morfina nie była w stanie pomoc mi w 100%. wiem, ze spora część z Was wycierpiała duzo, dużo więcej dlatego nie zamierzam się nad sobą użalać, bardziej chciałam po prostu zapytać i przepraszam za siebie, na pewno moje przeżycia nie są w stanie równać się z chemioterapią i wieloma operacjami, które miała każda z Was. po prostu w moim otoczeniu nie ma nikogo, z kim mogłabym porozmawiać i wymienić się doświadczeniami.
Dziewczyny wszystkiego najlepszego w nowym 2021 roku. Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Co do guza granicznego. To być może że nie określają żadnego stopnia zaawansowania i Figo bo to guz graniczny. Ja też pomimo że u mnie się zezlosliwil nie miałam określonego Figo za to miałam G ale dlatego że były tam komórki złośliwe. Wydaje mi się że to jest ok. Jeśli chodzi o wycięcie i propozycje onkologa to ja bym się oczywiście skonsultowała ale też wycięła w diabły sieć i jajowod, bo na sieci najczęściej coś się niedobrego dzieje-to taki wyłapywacz a to tylko głównie tkanka tłuszczową. Mam w pamięci Magg, której profesor kazał zapomnieć o guzie ze jest wszystko ok.... Niestety nie było i skończyło się tym że Magg już z nami nie ma. Nawet przy granicznym guzie trzeba zachować maksymalna ostrożność. Bo to takie ani w tą ani w tamtą stronę... U mnie się zezlosliwil a wyglądało tak pięknie... Tak więc absolutnie nie olewaj tematu. Lepiej wyciąć z naddatkiem niż potem żałować :)
mam już wyniki badania histopatologicznego. Guz jest niestety borderline. Tzn., super ze nie jest złośliwy, szkoda ze nie łagodny. Ale generalnie chyba nie jest najgorzej.
Moja onkolog doradza drugą operację- wycięcie jajowodu (nie wiem po co mi go zostawili) i sieci większej. Co o tym sądzicie?
Zastanawia mnie, ze na wyniku histopat nie miałam żadnej informacji o FIGO, żadnego G, nic. Tylko informację, ze komórek złośliwych nie stwierdza się, ani w guzie ani w płynie, a w rozpoznaniu „borderline tumor”. Czy to standardowo tak wyglada? zastanawiam się czy nie skonsultować tej propozycji leczenia z innym onkologiem.