Ostatnie odpowiedzi na forum
Dedykuję je wszystkim poszukującym pomocy i tym, którzy tę pomoc ofiarowują <3
Przepraszam, zdublowałam wpis :P To serce odkrylam w przeciętym kawałku drewna, przywiezionym na opał <3
Witaj Kiko :D Do szpitala idziesz w dzień moich urodzin a operację masz w dzień imienin mojej mamy. Jaki zbieg okolicznosci ;) Będę mocno trzymać kciuki i modlić się, żeby wszystko zakończyło się pomyślnie <3. Ja też miałam operację oszczędzającą i usunięte węzły chłonne na wszelki wypadek. Nie martw się tą małą zmianą. Gdyby chodziło o coś bardzo złego, lekarz by Ci o tym powiedział. Dobrze, że to ma maleńkie rozmiary, cokolwiek by to nie było. To może wcale nie być zmiana złośliwa. Nie zamartwiaj się tym, co nie trzeba. Zbieraj sily, dbaj o siebie, jedz buraki, brokuły, natkę pietruszki, szpinak i wszystkie warzywa z rodziny kapustnych, bo one działają antynowotworowo. Ponadto kup sobie pokrzywę w tabletkach lub jako herbatkę. Do tego coś, co zawiera wyciąg z wątroby rekina. Spytaj w aptece, tam podadzą Ci odpowiedni lek, który zawiera dużo kwasów Omega3. Dobrze byłoby abyś codziennie wypijała lampkę czerwonego, najlepiej wytrawnego wina i to nie są żarty. Ponadto krzem w postaci helatowej, ktory jest latwoprzyswajalny przez organizm. To są bardzo ważne rzeczy, które dobrze byłoby wprowadzić od zaraz, bez konsultacji lekarskiej. Teraz niestety muszę kończyć. Odezwę się. To są dobre wieści, które napisałaś. Wiem, że brzmi to paradoksalnie, ale moglo być naprawdę gorzej. Bierzemy się za wzmacnianie organizmu i do dzieła. Buziaki Ci przesyłam i przytulaki <3
Witaj Kiko :D Do szpitala idziesz w dzień moich urodzin a operację masz w dzień imienin mojej mamy. Jaki zbieg okolicznosci ;) Będę mocno trzymać kciuki i modlić się, żeby wszystko zakończyło się pomyślnie <3. Ja też miałam operację oszczędzającą i usunięte węzły chłonne na wszelki wypadek. Nie martw się tą małą zmianą. Gdyby chodziło o coś bardzo złego, lekarz by Ci o tym powiedział. Dobrze, że to ma maleńkie rozmiary, cokolwiek by to nie było. To może wcale nie być zmiana złośliwa. Nie zamartwiaj się tym, co nie trzeba. Zbieraj sily, dbaj o siebie, jedz buraki, brokuły, natkę pietruszki, szpinak i wszystkie warzywa z rodziny kapustnych, bo one działają antynowotworowo. Ponadto kup sobie pokrzywę w tabletkach lub jako herbatkę. Do tego coś, co zawiera wyciąg z wątroby rekina. Spytaj w aptece, tam podadzą Ci odpowiedni lek, który zawiera dużo kwasów Omega3. Dobrze byłoby abyś codziennie wypijała lampkę czerwonego, najlepiej wytrawnego wina i to nie są żarty. Ponadto krzem w postaci helatowej, ktory jest latwoprzyswajalny przez organizm. To są bardzo ważne rzeczy, które dobrze byłoby wprowadzić od zaraz, bez konsultacji lekarskiej. Teraz niestety muszę kończyć. Odezwę się. To są dobre wieści, które napisałaś. Wiem, że brzmi to paradoksalnie, ale moglo być naprawdę gorzej. Bierzemy się za wzmacnianie organizmu i do dzieła. Buziaki Ci przesyłam i przytulaki <3
Aha, Kika prosiłaś pare dni temu o radę w ktorym szpitalu powinnaś się leczyć. To bardzo trudna decyzja. Bardzo. Każdy ma inne doświadczenia. Ja mieszkam najbliżej Plocka, gdzie znajduje się filia warszawskiego CO. Tam lekarz od razu mi powiedzial ,,nowotwór złośliwy, szybko rozrastajacy się. 75% szans na wyleczenie. Pierś amputujemy, węzły usuniemy i będzie Pani zyc". Tak jak pisałam dzieki przedziwnym zbiegom okoliczności trafiłam do CO w Bydgoszczy. Tam Ordynator powiedzial, ze będzie badanie śródoperacyjne i wtedy podejmą lekarze decyzję czy pierś trzeba usuwać czy tylko wyłuskać guza i piersi ocalić. Wtedy bylo mi wszystko jedno byle bylo dobrze. Dziś patrzę na to inaczej . Obudziłam się po operacji z dwoma piersiami:). Dziś bardzo się z tego cieszę. Udalo się zrobic operację oszczędzającą. To nie jest najwazniejsze- zdaję sobie sprawę, ale skoro można bylo to czemu nie?! Później chemia i naświetlania. Na chemię zostalam odeslana do Plocka żebym miała blisko do domu. Plock jednak nie wyraził zgody na chemię po konsultacji z warszawskim CO... Stwierdzono, ze w ogóle nie powinnam jej dostawać. Odeslano mnie do Bydgoszczy z prośbą o pismo wyjaśniające czemu przepisano mi chemię . Tam mi wyjasnino czemu ,,ponieważ jeszcze pani miesiaczkuje a to daje niebezpieczeństwo przerzutu) i podano mi chemię w Bydgoszczy. Co byloby gdybym nie dostala nie wiadomo. Może tez byloby dobrze ale tego nie wiem. Cieszę się że jest jak jest i tego Ci życzę, Kiko <3
Witaj Kiko, jeśli choć w maleńkim stopniu, jesli choć przez chwilę możesz poczuć się lepiej, bezpieczniej, dzięki temu, co napiszę do Ciebie to ja będę tez szczęśliwsza:). Uwielbiam pomagać ludziom. Kocham ludzi a za tych, którzy mnie kiedys bardzo skrzywdzili, modlę się. Kiedyś, pewien ksiądz mi powiedzial, że po to spotkałam ich na swojej drodze, żeby miał kto modlić się za nich. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym w taki sposób, ale może jednak coś w tym jest. Ciebie spotkałam po to, żeby dodawać Ci otuchy i wiary. Jak będę Ci się naprzykrzać, to mi o tym powiedz. Swoją drogą to ciekawe, że właśnie teraz zalogowałam się na tej stronie i akurat zareagowalam na Twoją historię:))) Po coś to się stało. Jestem przekonana, że mam do spełnienia misję. Mam pomóc Ci otrzepać się z tych natarczywych myśli z którymi zapewne już od rana się budzisz. Nie stawianie im oporu, to pójście na łatwiznę. To takie płytkie, łatwe, nie wymagające... Żadnego trudu nie musisz włożyć, żeby się poddać. Ala czy o to chodzi? Przecież nawet dzieciom tlumaczysz, kiedy cos im nie wychodzi, żeby się postarały, żeby wlozyly dużo trudu a wtedy im się uda to czy tamto wykonać. Najłatwiej poddać się zlym myślom a wtedy to choroba będzie panoszyć się i zbierać żniwo. Ja bałam się, że stanie się to bardzo szybko:(((. Jak wpadnę w to po usz, nie podźwignę się. Nie dam już wtedy rady. Dlatego tak ważne jest, żeby nie dać się na samym początku, bo później jest bardzo trudno pozbierać się. Bierz się w garść i to już. Ciesz się tym, że masz dzieci(bo zrozumiałam, że nie jedno dziecko, chyba, że sie mylę) .Na pewno masz bliskich, przyjaciół, może dobrych sąsiadów...To wszystko powinno dodawać Ci otuchy. Ja mam jedno dziecko, bo los mi dwoje odebrał zanim się urodziły. Mam męża, który zawsze byl dla mnie wsparciem. Teraz ja dodaję jemu otuchy, bo to on teraz ciężko zachorował. Wierzę, że będzie dobrze. Naprawdę wierzę. Nie piszę Ci o tym, żeby Cię dołować, ale żebyś paradoksalnie czerpała z tego sily. Masz uwierzyć, że człowiek nie musi się od razu łamać, kiedy napotyka jakąś przeszkodę. Mamy nabrać gleboki oddech i stawić czoła. Ja czasami piszę wiersze- dla dzieci i doroslych. Nie mam ich zbyt wiele ale trochę ich jest. Gdybyś chciała poczytać, to to mogę Ci wyslac na emaila. Czy masz swoje konto na Facebook?Będę kończyć, bo chyba dzisiaj pobilam rekord;))). Dużo kolorowych, usmiechnietych ,roztańczonych motyli Ci przesylam <3
Kika, musisz nauczyć się żyć na nowo. Nigdy nie będzie już tak jak było, ale nie znaczy to, że masz siedzieć i płakać. Jeśli chcesz sobie pomóc a przeciez chcesz, to musisz uwierzyć, że się uda. Musisz. Inaczej zadreczysz siebie i bliskich przy okazji. Kiedy przychodzi wiara w to, że będzie dobrze, organizm dostaje odpowiedni zastrzyk, który pomaga w pokonywaniu wszelkich trudności. Zyskujesz siłę do walki z chorobą.Kiedy psychika siada, fizycznie zaczynasz czuć się bardzo słabo. Tracisz siły z dnia na dzień. A przecież tego nie chcesz. Pomóż sobie, by móc żyć dla swych dzieci, dla swych bliskich i przyjaciół. Mam nadzieję, że ma Cię kto wspierać. Moje dziecko miało niespełna 11lat, kiedy dowiedziałam się o chorobie. Myślałam, czy doczekam zakończenia Podstawówki, później gimnazjum, liceum, studniówki, matury itd...Dziś jest juz na pierwszym roku studiów i chwala Bogu przestalam juz dawno przeliczać, odliczać.... Wiele w życiu przeszłam, zanim zachorowałam. Na szczęście miał mnie kto wspierać . Mam nadzieję, że i Ty nie zostałaś z tym sama. Staraj się przy dzieciach nie okazywać przerażenia. Dzieci są bacznymi obserwatorami i do tego bardzo wrażliwymi. One powinny wiedzieć, ze jesteś chora. Niemniej jednak nie należy ich za bardzo w to wgłębiać. Myślę, że darem jest umiejętność dzielenia się zarówno radościami jak i troskami. Nikt nie powinien ukrywać choroby, bo jest mu jeszcze ciężej. Warto o tym rozmawiać z bliskimi, przyjaciółmi i nawet z zupełnie przypadkowo spotkanym człowiekiem. To pomaga, naprawdę pomaga. Ja byłam otwarta na rozmowę o chorobie. To mi w dużym stopniu ułatwiało życie a ten, kto mnie wysłuchał, też sobie jakoś radził ;-)Pewnie dlatego też rozmawiam dzisiaj z Tobą i tak bardzo życzę Ci odwagi, siły i umiejętności dzielenia się swoimi problemami. Wyrzucaj to z siebie i rób miejsce na pozytywne myśli, żeby mogły rozczesane i poukładane swobodnie krążyć w Twojej głowie ❤ . To jest możliwe, tylko musisz się ogarnąć i naprawdę w to uwierzyć. Mocno trzymam za Ciebie kciuki i życzę spełnienia najważniejszego z Twoich marzeń ?. Odezwij się, proszę kiedy tylko będziesz miała na to ochotę czy też potrzebę. Będę się starala pomagać Ci. Musisz stanac na wysokosci zadania. Poprzeczka jest wysoka. Od Ciebie w dużej mierze zależy czy ją przeskoczysz. Będę się za Ciebie modlić, żebyś sobie poradziła :*. . Marysia
Hej, Kika? Ja bylam w bardzo podobnej sytuacji ok. 9 lat temu. W kwietniu zauwazylam, że coś jest nie tak. Bałam się tak jak Ty, drżałam niesamowicie przed wizytą u lekarza. Mammografia nie wykazała niczego złego, dopiero usg wskazywalo na raka. Po biopsji lekarz stwierdził że to jest to, czego najbardziej się bałam. Nie da się opisać, tego, co wtedy czułam. Po trzech dniach ogarnelam się, bo stwierdziłam, że to ja mogę najbardziej mogę sobie pomóc lub zaszkodzić. Psychika chyba jest tutaj najwazniejsza. Postanowiłam, że biorę się za leczenie i odrzucam zle myśli, które mi podpowiadaly, że pewnie pożyję z pól roku i będzie po mnie. Nie poddalam się. Pojechalam do jednego z Sanktuariów Maryjnych i porozmawialam z księdzem w czasie spowiedzi. Ta rozmowa byla dla mnie bardzo ważna. Do dzis ją pamiętam i do dziś mam maleńkiego aniolka, którego dal mi ów ksiądz, by się mną opiekował. Zapamiętałam jedno najważniejsze zdanie: ,,chorobę trzeba brać na śmiech, wtedy się boi ciebie a nie ty jej". Zaczelam się do tego stosować, choc może w oczach innych wygladalo jakbym była wariatką ?. Kiedy wyszly mi włosy, robiłam sobie wtedy żarty z tego. Odjeżdżając od Mamy machalam na pożegnanie peruką przez otwarty szyberdach samochodu?. Sąsiadów, moją bliską i dalszą rodzinę przyzwyczaiłam do mojej golej Glowy. Nie lubiłam nosić peruki. Zakladalam tylko na większe wyjścia ?, czyli bardziej publiczne. Wybór szpitala to dopiero jest mętlik w głowie. Ogromnie trudno bylo mi się zdecydować. Bralam pod uwagę cztery opcje z różnych przyczyn. Jednak podjęcie decyzji ułatwił mi niesamowity zbieg okoliczności. Wszystko wskazywalo na to, ze powinnam podjąć leczenie w Bydgoszczy a nie w Plocku, Warszawie czy też Łodzi. Do Plocka miałam najbliżej. Dziś wiem, ze każdy szpital ma swoje własne sposoby i mechanizmy leczenia. Nie oceniam czy lepsze czy gorsze. Nigdy nie wiadomo, co akurat dla nas jest lepsze. Są natomiast różne, bo przerobilam to na sobie, wiec to wiedza z pierwszej ręki. Bydgoszcz ma wspaniałe Centrum Inkologii. Cieszę się że tam byłam leczona. Chwalą Bogu to juz prawie 9 lat od momentu zachorowania. Oby tak dalej. Pewnie Cię zanudzam dlugim i może chaotycznym wywodem, więc będę kończyć. Życzę Ci wszystkiego najlepszego przede wszystkim wygładzenia potarganych myśli, opanowania strachu, wzięcia choroby za rogi i walki, która przyniesie oczekiwany skutek. Trzymaj się, podolasz temu trudnemu zadaniu. Musisisz wierzyć że będzie dobrze i będzie dobrze.Całuję Cię i ściskam ❤ Odezwij się proszę ?