od 2016-07-13
ilość postów: 135
Uleczka masz kontakt z Wiolą? co u niej słychać? dlaczego tu nie pisze? Pozdrów JĄ ode mnie koniecznie.
Ja z kolei łapię doła i zaczynam się bać, gdy zbliża się termin badań. Ponoć to normalne i każdy/a z nas to ma. I jak sobie z tym radzić? Już mnie wszystko zaczyna boleć, kłuć, łamać w kościach....ech.
Miki81, może dlatego tak ci urolog mówi, bo nie miałaś radykalnej nefrektomii, tylko oszczędzającą nerkę?
Niekiedy pojawia sie wznowa w nerce i wtedy robi się operację radykalną.
Zazwyczaj urolog-operator najlepiej się orientuje bo wycinał raczysko, więc skoro każe Ci kontrolować często, to tak rób.
Sławek nie bierz wszystkiego do siebie, każdy przypadek jest inny. Mój onkolog powiedział mi by się nie przejmować wielkością i stadium guza bo to był "brodawkowaty-wysokozróżnicowany", a i w środku w nerce nie zrobił szkód, właściwie żadnych. I mam być dobrej myśli. Ale to się tak łatwo mówi - nie przejmuj się, co mnie zaboli, zakłuje z nienacka to zaraz czarne myśli nachodzą.
Tabelki cenne;)
Pozdrawiam
Może onkolog uznał, ze nie ma dużego ryzyka nawrotu i stąd kontrola dopiero za rok?
Choć wg. wszelkich procedur powinny być co pół roku. Przynajmniej przez pierwsze dwa lata.
Ale jak się niepokoisz to zrób sobie wcześniej badania prywatnie.
Dla spokoju ducha i lepszego samopoczucia.
Od operacji też mam badania co trzy miesiące, na przemian, usg jb, TK płuc i jb, rtg płuc, badania laboratoryjne. Ostatnie usg miałam końcem kwietnia, teraz będzie 10 stycznia. Wszystko wg. procedur.
I tak już drugi rok. Być może inaczej kontrole przebiegają w przypadku po NSS?
W styczniu u urologia mam zaplanowaną urografię. Co to za badanie? czy ktoś może też to miał?
Scytografii mi nie zlecano. Słyszałam, że się po niej świeci jak żaróweczka.
Oczywiście żart😁
Pozdrawiam Miki serdecznie:)
Ja nie stawałam na komisję, nie ubiegałam się o rentę. Po pół roku od nefrektomii wróciłam do pracy i to było dla mnie zbawienne. Nie mogłabym siedzieć w domu, nie robić nic i myśleć o chorobie.
Praca dla mnie to pewien rodzaj terapii, nie myślę o raku (czy wróci, czy nie?).
No ale każdy to indywidualnie przechodzi, jedni tak drudzy siak.
Pozdrowienia dla żony i dla ciebie Andrzeju i powodzenia oby TK było czyściutkie jak łza.🙂
Na Mokotowskiej w Warszawie, w przychodni byłych lekarzy wojskowych. Dokładny adres i telefon w necie.
Małe guzy o ile nie wejdą w żyłę nerkową,nie są problemem. Gorzej z olbrzymami.
Czytałam, że guzy nerek związane są z systemem odpornościowym i po wycięciu "intruza" organizm sam niszczy resztki niedobitków. Nie wiem ile w tym prawdy?
Ponoć z darzyło się nawet tak, że jak wycieli nerkę z guzem to i przerzuty cofnęły się samoistnie. Coś w tym jest.
Czy ktoś może wie, orientuje się czy w innym kraju/krajach podobnie jak u nas nie ma żadnego leczenia uzupełniającego po nefrektomii? Czy jak pisał Sławek "niepodawanie chemii po nefrektomii bez przerzutów jest światowym standardem"?
Mówi się, że raki nerek są odporne na chemię, ale czy na pewno? Dlaczego w innych nowotworach ta chemia jest niemalże obowiązkowa, a u nas nie ma nic.
Tylko czekanie "czy raczysko wróci, czy nie?" Od czego to zależy?