od 2017-02-09
ilość postów: 204
Sama zmiana lita w nerce jest niewielka, taki guz oczywiście jest podejrzany o złośliwość, byłoby to stadium I - T1a bez przerzutów i naciekania o bdb rokowaniu i do operacji prawdopodobnie nerkooszczędnej (choć zawsze operator podejmuje decyzję podczas operacji) Jeśli chodzi o sprawdzenie co to za zmiana trzeba zrobić histopatologię guza (czyli tylko po operacji). W wybranych przypadkach robi się czasem biopsję zmiany, ale rzadko za względu na ewentualny rozsiew komórek nowotworowych, czasem jeśli pacjent jest w podeszłym wieku lub operacja jest ryzykowna z innych przyczyn zdrowotnych prowadzi się aktywny nadzór guza. U Was sytuację komplikują trochę te gruczolaki nadnerczy, bo nie wiem, czy były one już wcześniej i czy mają coś wspólnego z guzem litym? Jeśli nie to zmiana w nerce jest niewielka i niezaawansowana. Wygląda to raczej, że są to gruczolaki łagodne (w obu nerkach), taki przypadek przerzutu do nadnerczy dwóch nerek z jednego guza to raczej niemożliwe. Na pewno urolog wszystko wyjaśni, jedynym sposobem jest wycięcie guza, zbadanie go, jest raczej tylko w nerce i wtedy leczenie kończy się - pozostaje tylko monitoring ewentualnego nawrotu, co przy tak małych guzach jest bardzo rzadkie.
Zawsze pierwszym rozwiązaniem jest zabieg operacyjny, mój teść miał ten typ raka w dnie jamy ustnej, operacja bardzo ciężka.
Przy takim mikroskopijnym rozmiarze określili, że to złośliwe, nie miało być 5x6 cm?
To co napiszę wynika z mojego doświadczenia. Taki dokładny opis i przejawiający się w tych postach lęk, świadczy o jednym. Miałem to samo. Bliska osoba zmarła na raka języka (palacz od lat) zacząłem się bać panicznie raka - uporczywe samobadanie wszystkich narządów, kontrola nawet drobnych objawów, nerwica lękowa, poszukiwanie lekarzy, terapia psychologiczna. W końcu jak doszedłem do siebie, to rak pojawił się rzeczywiście w nerce, w pewnym sensie nerwica mnie uratowała. Swoje jądra też znałem w najdrobniejszych szczegółach, wszystkie grudki miałem samozbadane. Chłopie powiem tak, nie ma w tym logiki, on ma raka to ja napewno też mam - bieżą się w garść, nasze ciało nie jest idealne. Masz wątpliwości (oczywiście dobrze że się badasz) Jak masz wątpliwości zapisz się do urologa na usg jąder i zapewniam Cię, że nic tam nie ma. Często tak wyglądają żyłaczki powrózka nasiennego, ma je większość facetów.
Mój guz miał 5,5x4,5 cm, podpisywałem zgodę na dwie operację, częściową (wyłuszczenie guza, mój rósł egzofitycznie, czyli na zewnątrz nerki i był w dolnym biegunie) i całkowitą, lekarze byli nastawieni na częściową, ale wiadomo, że ostateczne decyzję zapadają po otwarciu. Pierwsza doba jest dość mocno bólowa, leży się na sali pooperacyjnej, ja miałem fatalne samopoczucie po narkozie (wymioty, mdłości) dodatkowo ból w okolicach operacji, podłączają trochę aparatury - kardiomonitor, pulsoksymetr na palec, stały automatyczny aparat do ciśnienia krwi, kroplówka, cewnik, dreny z rany, trudność że znalezieniem pozycji. Ale szybko się wraca, na drugi dzień już każą wstawać, dają też wstrzyknięcia w okolicę brzucha z heparyną, dodatkowo gorączkowałem przez krwiaka w okolicach pośladka. Na 6 dzień byłem wypisany. Trudności były z oddaniem moczu po wyciągnięciu cewnika, ale udało się. Oczywiście "dwójka" też sprawiała ból. Na chorobowym byłem 3 mce. Zaliczyłem narty po 3 miesiącach od operacji. Przed operacją ogromny strach, trzeba ogolić miejsca intymne, wykąpać się w płynie odkażającym, no i oczywiście czopek przeczyszczający. To tyle, da się to przetrwać, na wynik histopatoligiczny czekałem 2 tygodnie. W waszym przypadku, jeśli guz nie jest we wnęce nerki to operacja oszczędna powinna się udać (guz jest mały stadium niskie T1), operator zawsze kieruje się ratowaniem narządu. Trzymajcie się ciepło i pozdrawiam.
Ja bym się trzymał tej onkocytomy, skoro RM nie sugeruje wprost RCC, u mnie w RM wzmocnienie kontrastowe stwierdzało od razu RCC, nadziei na coś innego też nie było po operacji - lekarz widząc guza od razu powiedział że to RCC jasnokomórkowy. Niestety ryzyko jest takie, że może się okazać, że to niezłośliwa onkocytoma, a można pozbyć się nerki, biopsja raczej nie wchodzi w grę (przy ewentualnej złośliwości guza jest to ryzykowne). Największym pocieszeniem dla Was powinno być to, że niezależnie od rodzaju guza jest on w stadium początkowym w stadium T1 do 4cm. Ja słysząc swoją diagnozę żadnej nadziei, że to nie rak nie dostałem. Dlatego naprawdę macie powody do dużej nadziei, że wszystko będzie dobrze.
Tak, tak jestem facetem, ale może trochę pomogę. Oczywiście nie chodzi o krytykę i bagatelizowanie sprawy, ale jest jedną rzecz, która mi się rzuca w oczy tzn. bardzo dokładny opis objawów, odwiedzenie wielu lekarzy, właściwie żadnej konkretnej poważnej diagnozy. Znam to z autopsji, chociaż w moim przypadku moja nerwica w pewnym sensie mnie uratowała. Wystraszyłem się kiedyś raka, mój teść zmarł na raka dna jamy ustnej w kilka miesięcy od diagnozy, zacząłem sobie wkręcać różne objawy i lęki przed poważną chorobą, przerobiłem zawał serca, raka płuc, raka pęcherza, wątroby, gardła i wiele innych, u mnie było tak, że jak zacząłem się skupiać na oddawaniu moczu, bo coś mnie lekko zapiekło w cewce, potrafiłem siłą umysłu wywołać zapalenie pęcherza (objawy identyczne, prócz bakterii w moczu. Ten nerwicowe mechanizm mam do dzisiaj, nie jestem paranoikiem, takie rzeczy potrafi z nami robić nerwica lękowa. Przeszedłem terapię psych. leki antydepresyjne też (działają cuda) psychiatry też bym się nie obawiał. Wiele objawów somatycznych potrafi taki uporczywy lęk wywołać, zatem brak lęku może nas uzdrowić, tylko w takich przypadkach potrzebna jest właśnie pomoc specjalistów. Moje lęki o zdrowie, częste badanie i właściwie nerwica pomogła mi wykryć raka nerki. Ta okropna choroba właściwie w moim przypadku była początkiem nowego życia. Niczego nie chcę kategoryzować i zapewniać, napisałem to jako może przydatną wskazówkę.
Tak, tak jestem facetem, ale może trochę pomogę. Oczywiście nie chodzi o krytykę i bagatelizowanie sprawy, ale jest jedną rzecz, która mi się rzuca w oczy tzn. bardzo dokładny opis objawów, odwiedzenie wielu lekarzy, właściwie żadnej konkretnej poważnej diagnozy. Znam to z autopsji, chociaż w moim przypadku moja nerwica w pewnym sensie mnie uratowała. Wystraszyłem się kiedyś raka, mój teść zmarł na raka dna jamy ustnej w kilka miesięcy od diagnozy, zacząłem sobie wkręcać różne objawy i lęki przed poważną chorobą, przerobiłem zawał serca, raka płuc, raka pęcherza, wątroby, gardła i wiele innych, u mnie było tak, że jak zacząłem się skupiać na oddawaniu moczu, bo coś mnie lekko zapiekło w cewce, potrafiłem siłą umysłu wywołać zapalenie pęcherza (objawy identyczne, prócz bakterii w moczu. Ten nerwicowe mechanizm mam do dzisiaj, nie jestem paranoikiem, takie rzeczy potrafi z nami robić nerwica lękowa. Przeszedłem terapię psych. leki antydepresyjne też (działają cuda) psychiatry też bym się nie obawiał. Wiele objawów somatycznych potrafi taki uporczywy lęk wywołać, zatem brak lęku może nas uzdrowić, tylko w takich przypadkach potrzebna jest właśnie pomoc specjalistów. Moje lęki o zdrowie, częste badanie i właściwie nerwica pomogła mi wykryć raka nerki. Ta okropna choroba właściwie w moim przypadku była początkiem nowego życia. Niczego nie chcę kategoryzować i zapewniać, napisałem to jako może przydatną wskazówkę.
Nie stresuj się, niezależnie od tego czym jest ta zmiana to jest mała, w początkowym stadium, w dodatku o dobrej lokalizacji - operacja oszczędzająca nerkę. Czasem przy takich zmianach prowadzi się aktywny nadzór. Trzeba tą zmianę najlepiej usunąć, wszystko się wyjaśni, to może też być onkocytoma (niezłośliwa zmiana) Jakby nawet był to któryś ze złośliwych, to jest on mały i operacja kończy leczenie. Trzymaj się.
Powiem tak, każdy oddział urologiczny wykonujący operacje urologicznej poradzi sobie z tym, to ich główne zajęcie, lepsze ośrodki mogą się różnić tylko tym, że operować mogą laparoskopowo i dokonywać operacji oszczędzających nerkę przy guzach większych od 4 cm, ale to was nie dotyczy. Ja podpisywałem zgody na dwie operację oszczędną i całościową (decyzja w czasie operacji) udało się ocalić nerkę, to zależy od wielkości i umiejscowienia guza. Ja po 5 dniach byłem już w domu, po 3 miesiącach w pracy i na nartach. Będzie dobrze.