MatíasfromSpain, Wygrał

od 2013-06-03

ilość postów: 25

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jajnika

11 lat temu
@ Silvan - doskonale Cie rozumiem, masz racje w pewnym sensie, ale skoro zakladasz, ze dla Ciebie nie ma juz rozwiazania tym bardziej mozesz robic co chcesz. Nie martw sie tym czego zmienic nie mozesz, z drugiej strony - i po prostu rob na co masz ochote, moze nie mozesz skakac ze spadochronu, ale mozesz robic inne rzeczy :) I pamietaj nie jestes sama, masz nas tutaj wszystkich do pomocy.

Jak dotad nikomu to nie mowilem, ale znam w Polsce pewnego specyficznego lekarza.Nie chce nazywac go cudotworca bo za takiego go nie uwazam, on zreszta tez nie. Nigdy tez nie zaleca odstawienie tradycyjnego lekarza, od po prostu wspomaga. Mnie pomogl z alergia, mojej chrzesnicy - z problemami skornymi, a siostrze mojej mamy - coz - miala guzy na plucach i guzy te zniknely. Nie wiemy do konca co to bylo, bi nikt nie chcial jej operowac juz, nie zrobili nawet biopsji, a potem po prostu zniknely...

Nie chce nikomu robic nadziei, ale moze warto sie przejechac. Mieszka i pracuje w Szubiniu - niedaleko Bydgoszczy jesli dobrze pamietam. Jak by ktos mial ochote niech da znac.

Pozdrawiam

Rak jajnika

11 lat temu
Hej,

@Ewcia 35 - Dzieki za Twoje slowa. Nie martw sie, oczywisci przykro Nam, ze odeszla, ale nie rozpaczamy, moze dlatego, ze Nasze lzy teraz bylyby nie na miejscu w stosunku do jej postawy, ktora zawsze byla przykladowa i ani na chwile nie tracila usmiechu na twarzy. Mielismy tez czas by spokojnie sie do tego wszystkiego przygotowac. Jest tesknota, ale mile wspomnienia pozwalaja radosnie patrzec przed siebie.

:)

Rak jajnika

11 lat temu
Hej,

@ Silvan. Nie wiem czy czytalas moj komentarz z wtorku chyba o mojej zmarlej przyjaciolce. Jej sie udalo przez ten caly okres choroby nie stracic nic z zycia, z godnosci mimo, iz wielokrotnie bylo jej bardzo ciezko. W ostatnich miesiacach przypominala Robocopa, choc moze to niezbyt dobre porownanie, ale w zasadzie byla jedna wielka chodzaca rurka, kablami, etc. a mimo to zyla jak zawsze, spotykala sie ze znajomymi w chwilach w ktorych mogla wychodzic ze szpitala, chodzila do kina, teatru, uzadzalismy przyjecia w jej domu, mimo iz nie mogla jesc przez ostatnie 6 miesiecy. To jest jej najwiekszy sukces. Zycie stawia przed nami rozne wyzwania, a rak jest w tym przypadku jednym z nich, ale nie moze on nami zawladnac. Wiem, ze czlowiek cierpi, jest slaby i zastanawia sie po co to mu, ale jak widzialem jak Charo do ostatnich dni walczyla jak lew o kazdy nastepny dzien - jestem pewien, ze warto. Nie drecz sie, nie zalamuj, nie mysl o tym co bedzie ale o tym co jest teraz. Dzis sie obudzilas, masz sily na to by cos zrobic, wiec zrob to - jak jutro tych sil nie bedzie to jutro bedziemy sie martwic co robic, albo co zrobic w zamian. I juz. Nie chce slyszec o zadnych narzekaniach i smutkach. Co ma byc to bedzie a poki co korzystaj z tego co masz :)

@ Kitek27 - jak mowi szymczakanna - pedem na wizyte prywatna i szpital. Nie wiem czy teraz jestes sama czy mieszkasz z rodzicami, ale jesli tak to popros ich o pomoc, nie mozna czekac. Zwazywszty na Twoj wiek jest nadzieje, ze to po prostu jakies wielkie miesniaki, choc markery sa niepokojace. Nie ma na co czekac. Czas w tym przypadku jest bardzo cenny.

Do boju dziewczyny :)

Rak jajnika

11 lat temu
@ Gruba Berta... Dasz rade, skup sie na kolejnych krokach, nie wybiegaj za daleko na przod, podejmuj decyzje na biezaco....

Masz nas tutaj wszystkich z Toba.

Rak jajnika

11 lat temu
Dzien dobry,

Przez chwile zastanawialem sie czy Wam o tym Pisac, ale mysle, ze potrzebujemy mowic o roznych rzeczach.
Dzis o 10 ranem zmarla jedna z moich kolezanek, stalo sie to nagle, nie cierpiala – tak po prostu w niedziele zaczela tracic koncentracje, w poniedzialek pojawily sie wizje, zastosowano wiec anestezje i dzis nad ranem umarla walczac do samego konca, mimo iz juz rok temu powiedziano jej, ze nie ma dla niej zadnej nadziei.

Mysle, ze warto poznac jej historie, bo to dosonaly przyklad na godnosc w chorobie. Pozno zdiagnozowana, operacja radykalna, remisja… Nawrot po zaledwie miesiacu, operacja - nic nie mozna bylo zrobic. W sierpniu zeszlego roku po 2 operacji wlasnie powiedziano jej, ze powinna isc do domu i spokojnie czekac na koniec, ona jednak z Nasza pomoca szukala nowych drog, rozwiazan, eksperymentow i tak o to za posrednictwem kliniki w Huston, a dokladniej jej oddzialu w Madrycie podjela sie eksperymentalnego leczenia, nie tylko z nadzieja na poprawe, ale i majac na uwadze fakt, ze jej przypadek moze pomoc innym i miejmy nadzieje, ze tak wlasnie bedzie. Od sierpnia 2012 az do dzis Czerwiec 2013 – walczyla dzien po dniu zmagajac sie z nowymi trudnosciami, ale i malymi sukcesami – czesciowe remisje, poprawa jakosci zycia, etc. Wiele bylo kryzysow po drodze, ale ona zawsze podchodzila do nich ze spokojem, jako natrulany etap leczenia. Zawsze usmiechnieta, dzielna i silna – nawet slaniajac sie ze slabosci na nogach. Zartowala ze wszystkich rurek ktore miala do siebie podlaczone, czy z tego jak obsikiwala szpitalne korytarze po tym jak to ta czy inna rurka dzialala nie tak jak trzeba. Zawsze mialem wrazenie jakby to nie ona byla chora. Wiedziala, ze predzej czy pozniej karty moga sie odwrocic i przestanie oszukiwac czas – ale nie dala sie temu podporzadkowac. Zyla po swojemu, jakby nic sie nie zmienilo, nie starala sie nadrobic “straconego” czasu, przezyc rzeczy nie przezytych. Po prostu sobie zyla nie tracac ani przez chwile nic ze swej majestatycznej godnosci. Bede mial po niej wiele wspomnien, mnostwo anegdot, ale o czym na pewno nigdy nie zapomne to wlasnie o jej postawie w stosunku do choroby. Choroba to nie dramat. Choroba to czesc nas i naszej historii, nie mozna dac sie jej podporzadowac – trzeba z nia walczyc ale nie tracac przy tym samych siebie. Nie wiem czy to dobre porownanie, ale to tak jakbysmy mieli jutro zginac w wypadku. Tego nie da sie przewidziec, wiec nie zmieniamy nic w naszym postepowaniu. Niech z rakiem bedzie podobnie.

Zegnaj Charo. Dziekuje za wszystko.

Rak jajnika

11 lat temu
Czesc,

@ Zmartwiony, dacie rade na pewno. Przed Wami dluga droga, ale oswoicie sie z ta codziennoscia. Wiele osob juz to mowilo, ale rak coraz bardziej moze byc traktowany jak choroba przewlekla, ciezka, ale jednak mogaca byc pod kontrola. Nie przejmujcie sie na zapas, idzcie krok po kroku, i tak jak mowi Barcelona, skupcie sie na dzialaniu – to najlepszy sposob na walke z myslami. Uda sie na pewno 

Rak jajnika

11 lat temu
Hej,

@ Barcelona, dasz rade - pomysl sobie, ze jestli ta zdrowa czesc Ciebie ciezko sobie z ta chemia radzi, to ta chora czesc na pewno znika duzo, duzo szybciej. Zobaczysz, jak 1,2,3 sobie z tym wszystkim poradzisz. Poki co trzymaj sie dzielnie i wzmacniaj ile sie da. Miejmy nadzieje, ze kolejna chemia to bedzie juz z gorki :)

Rak jajnika

11 lat temu
Czesc Dziewczyny,

Wszystkie dacie rade na pewno, na swoj sposob i w swoim tempie, ale na pewno Wam sie uda 
Dla odmiany opowiem Wam taka sobie zwykla historie.
W ten weekend jak zawsze 1 w miesiacu razem ze swoja dziewczyna pojechalismy do Logroño (stolica regionu La Rioja – slynnego z wina), gdzie na zmiane z innymi czlonkami jej rodziny opiekujemy sie jej juz leciwa babcia – lata 93 – choc tak naprawde to 94, nie wiedziec czemu, ale upiera sie przy odejmowaniu sobie tego 1 roku 
Fizycznie ma sie swietnie, powiedzialbym nawet, ze lepiej niz ja (a ja lat mam 28) – biega po ulicach niczym strus pedziwiatr I jej maraton wydaje sie nigdy nie miec konca. Jej slaba strona jest pamiec, w zasadzie, to juz niewiele pamieta poza swoim dziecinstwem, ale zachowuje dobry humor, trafne komentarze I ogolna radosc z zycia. W krotkim czasie zmienila sie w dosc bezbronna, ale jakze slodka I zabawna staruszke.
Jako, ze jestemy juz przyzwyczajeni do jej dziwnych komentarzy (urodzila sie na wsi, na ograglo wiec pyta czy zapedzilismy juz bydlo do obory, lub czy zwierzeta zostaly juz nakarmione) – zatem w ogole nie zdziwil nas fakt, jak o 2 nad ranem kladac sie spac przyszla do nas do salonu, by poinformowac nas, ze w jej pokuje jest jakis zwierzak, podobny troche do golebia. Pomyslelimy, ze widzi pewnie cos czego nie ma – jakis cien, zwitek kabli, etc. no a w najlepszym, najgorszym razie moze jakas mysz. No, ale poniewaz dzielnie upierala sie przy swoim poszlismy do jej sypialni, no I ku naszemu zdumieniu faktycznie ukazal nam sie zwierz… a tym zwierzem byl wystraszony I trzesacy sie jerzyk – nie jez, ale ptak jerzyk. Nie wiem, na ile przypomina golebia (mnie w cale, juz predzej podobny Ci on jest do myszy), ale jak byl tak byl. Poniewaz jako dziecko wyszloliem sie na jaskolkach nie bylo dla mnie problemem a za to wielka radoscia uchywcenie wystraszonego ptaszyska I tak oto znalazl sie w moich rekach. O dziwo chyba mu sie podobalo, bo sie rozluznil, zrobil kupe… patrzac na mnie przez caly ten czas jakby chcac zajrzec mi w dusze. Po krotkich ogledzinach stwierdzilem, ze ptak jest w doskonalem kondycji, poniewaz jednak nie chcialem go wypuszczac w ciemna noc, poczekalismy do rana I tak oto o wschodzie slonca (dla mnie ok 11) – zostal wypuszczony na wolnosc…

Okazalo sie zatem, ze ta 94 letnia kobiecina, moze czasem wymysla jakies tam sobie historie, tym razem jednak byla to historia prawdziwa I przyczynil sie do uwolnienia tego jakze zacnego I eleganckiego ptaszka.

Niech bedzie on symbolem uwolnienia sie z tego co Wam ciazy – niech to bedzie poniedzialkowy symbol wolnosci….wolnosci od choroby 

Milego dnia dziewczyny 

Rak jajnika

11 lat temu
Hej,

@ Sara przykro mi z powodu mamy. U mojej znajomej bylo dosc podobnie... przez dlugie miesiace byla leczona na niestrawnosc... zero badan w kierunku nowotworu. Wykryto dopiero w momencie pojawienia sie wielkiego wodobrzusza...
Rokowania bardzo nieciekawe, niewielkie szanse... a jednak... teraz co prawda nie jest za dobrze, ale trzymamy sie juz tak 2 lata - a wiec jeszcze nie wszystko stracone. Nie wiem czy Wam zaproponowano, ale mojej znajomej przed operacja przynajmniej "spuscili" zalegajace plyny - byc moze choc to zredukuje czesciowo dolegliwosci.

Trzymaj sie, dacie rade

Rak jajnika

11 lat temu
Dzien dobry,

@ Barcelona - dzieki za Twoje slowa. To faktycznie tak juz jest, ze kazdy regauje w inny sposob, bo mimo iz podobni to jednak jestesmy jakos tam jednostkowo zupelnie rozni genetycznie rzecz ujmujac. Z drugiej strony to jednak ma swoje dobre strony, bo to pozwala odlozyc na bok wszelkie statystyki. Nikt nie jest w stanie przewidziec co sie wydarzy i mysle, ze to jest podstawa dla nadziei. Znam osobicie przypadki, ze to nie rak, ale powiklania zwiazane z chemia byly przyczyna smutnego konca, zatem nawet i z tym nigdy nie wiadomo jak postepowac. Charo (tak sie nazywa moja znajoma) postanowila, ze bedzie walczyc do konca, i choc od 6 miesiecy nie wychodzi ze szpitala (poza krotkimi spacerami) - to naprawde dzielnie sie trzyma. Jakos to bedzie :)

@ Gruba Berta - zadziwiajaca jest Twoja energia, to dobry znak, ale jak mowi Barcelona nie ma co sie nadwyrezac, zbieraj sily, bo jeszcze kilka krokow przed Toba i nie martw sie, na pewno szybko pozwola Ci isc do domu. Po takiej operacji karmienie pozajelitowe to normalka, zatem wkrotce zaczna dawac Ci pewnie jakies delikatne jedzenie...galaretki i te sprawy :)

@ Zmartwiony. Glowa do gory. Po pierwsze poczekajcie na ostateczna diagnoze. Nie ma co zamartwiac sie na zapas, moze czeka Was mila niespodzianka. Mysle, ze w tej sytuacji najgorsze jest czekania i niepewnosc - jesli wiec moge dac jakas rade - to zrobcie wszystko by przyspieszyc wszystkie mozliwe badania, etc. mysle, ze to jest cos co najlepiej podziala na Twoja dziewczyne...im mniej czasu spedzi na rozmyslaniu tym lepiej.

Milego dnia, Bedzie dobrze :)