Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniu. Pierwszy szok minął. Ciężko nam przyjąć do wiadomości, że tak to się potoczyło. Ale z faktami nie ma co walczyć. Mąż dzisiaj już wstawal, sam się ogolil, przeszedł po korytarzu. Ja zmieniałam z pielęgniarką woreczki, opatrunki. Małe kroczki do przodu. Wczoraj profesor obiecał mi, że zarekomenduje mnie szefowej COZL żeby ustawić dalsze leczenie -radio-chemoterapie. Zadzwoniłam też do Otwocka i umówiłam na wizytę u Profesora lub lekarza pracującego w CENTRUM ONKOLOGII,zależy jak długo tu będziemy. Po prostu wezmę dokumentację męża i skonsultuje leczenie. Nie chce mieć wyrzutów, że odpuścilam. Myślałam, że podjęłam dobrą decyzję o leczeniu w Lublinie, ale teraz mam wątpliwości. Może niezasadne,muszę to wiedzieć.
Proszę nie zalamuj się przebiegiem choroby u nas , każdy przypadek jest inny, nie każdy kończy się tak mojego męża. Tyle osób wychodzi z tego, głowa do góry. Aniu życzę Wam z całego serca powodzenia.
Morpheus
Z tego co pamiętam, twoja mama jest w podobnej sytuacji jak mój mąż, czyli nieoperacyjny rak pęcherza i wyłonione moczowody. Możesz napisać jak długo i jaką metodą jest leczona? Mój świat się zawalił, ale będę walczyć do końca, tylko jeszcze nie wiem co nas czeka.
Aniu, nic nie jest dobrze. Pęcherza nie usunięto, za duży nacisk na okolice odbytu
Ma wyłonione moczowody, czyli dwa worki na brzuchu, ranę pooperacyjna i tyle...Zostaje chemia i radioterapia.
Myślałam, że dostanę obłędu, wpadłam w atak histerii, wyłam nie patrząc gdzie jestem. Potem rozmowa z profesorem, a za chwilę wjechał z bloku operacyjnego mąż. Otarlam oczy i siedzę przy nim nie wierząc w to co się stało. Patrzę jak śpi nieświadomy niczego. I znowu jedno pytanie, Boże dlaczego...
Witam. Mąż już na sali operacyjnej. Poplakalismy się jak dzieci.Ja etatowa placzka, ale mój silny mąż? Nie muszę pisać co teraz czuję. Koszmar. Boże, dlaczego?
Aniu, jedziemy na tym samym wozie. Stopień złośliwości nie ma chyba większego znaczenia, a raczej naciekanie. Co do odkrztuszania i chrypki twojego męża, to efekt leczenia płuc. Jak sama pisałaś, mąż był namietnym palaczem, teraz płuca oczyszczają się i stąd te objawy. W trakcie leczenia gruźlicy wielokrotnie robione jest zdjęcie RTG, więc jest pod stałą kontrolą. Co do długości leczenia, to faktycznie trwa to pół roku, ale leki może brać na urologii, w trakcie leczenia pęcherza. Ważne żeby był odpratkowany, a to trwa około dwóch tygodni. Nie martw się na zapas, wiem, że moje wpisy mogą cie dolowac, bo jestem straszną panikara. Nie możemy się teraz poddawać, musimy być silne, chociaż to bardzo trudne. Pozdrawiam serdecznie.
<3 <3 <3
Aniu. Mój mąż miał (po TK) rozpoznany duży guz pęcherza. Za trzy dni miał TURT. Po prawie trzech tygodniach -wynik. Rak naciekajacy, LG. Lekarz w szpitalu powiatowym na urologii powiedział odrazu, że czeka nas CR. Nawet chciał robić u siebie na oddziale.
Ale pojechaliśmy najpierw na prywatną wizytę do profesora , przyjął nas na oddział po dwóch tygodniach i wykonał cystoskopie. Potwierdził rokowanie. Potem trzy tygodnie czekaliśmy na następne przyjęcie, do operacji. Teraz miał badania krwi i moczu , no i TK.
W tym czasie guz się rozrosl , nacieka na prostatę. Po operacji wycięte tkanki idą do HP i wtedy określone zostaje dalsze leczenie. Nie ukrywam, że wczorajsza rozmowa z lekarzem podlamala mnie, wcześniejszej TK było dużo lepsze, a może to badanie dokładniejsze, bo poprzednie było bez kontrastu.
Dostaję obłędu z tego wszystkiego, nie potrafię nawet płakać.
Jest mi źle i tyle. Kocham swojego męża, bardzo i chciałbym żeby wyszedł z tej wrednej choroby. Nie może być inaczej, musi być dobrze.
Witam. Jestem po rozmowie z lekarzem dyżurnym, hmm.. Nie jest najlepiej, guz w ciągu dwóch miesięcy urósł dużo, nacieka też na prostatę. Chyba zwariuje z tego wszystkiego! Profesor jeszcze nie widział wyniku,ale z tego co mówił lekarz, rano przed operacją będzie konsultowal się z radiologiem. Mam nadzieje, że nie zmieni to toku leczenia. No i raczej pewna jest chemia po zabiegu.
Jutro mąż ma być przygotowywany do operacji , płukane jelita, więc ścisła dieta. Chodzi napięty jak struna, przygaszony i niepewny. Nie chciał nawet rozmawiać z lekarzem o wynikach, tylko wysłał mnie. Dzieci wystraszone, dzwonią po informacje, a ja...zagubiona jak "dziecko we mgle."
Cholera, jak to przeżyć?
Wredny gad, zabrał spokój całej rodzinie!Ale rozprawimy się z nim, nie wygra, nie pozwolimy na to! Mój mąż jest silny, da radę!
Heniek, pozdrawiam!Mąż po TURT ma czestomocz,po zabiegu (nic mi nie mówiac) zakupił podkład gumowy i wkładki męskie. Bardzo się bał, że nie zdąży do toalety na czas. Myślę, że spokojniej spał, zabezpieczony w ten sposób.
:)Ale nie zdarzyła się ani razu" niespodzianka ",tyle, że czuł się pewniej.
Aniu,nie zarzucaj sobie, że nie będziesz mogła być przy mężu w szpitalu. Jesteśmy w innej sytuacji , my mamy dorosłe dzieci, wzięłam wolne w pracy i mam możliwość być z mężem. Twój mąż doskonałe rozumie, że musisz być z dziećmi, szczególnie teraz.Z tego co piszesz, nie masz dużego oparcia w rodzinie , a dzieci i tak przeżywają rozlake z tatą,więc muszą mieć ciebie blisko.
Mam małe wnuki, wiem ile troski i czasu wymagają, dlatego nie angażuje mocno córki i syna, wzięłam to na siebie. Aniu,będzie dobrze, zobaczysz <3
Witam <3 Mąż miał dziś TK, ale wynik będzie opisany pewnie jutro. Poziom kreatyniny 1,5,ale lekarz zgodził się na podanie kontrastu. Jednak ten podwyższony poziom świadczy o problemach z nerka. Bardzo chciałbym żeby obraz TK był taki jak poprzednio, guz dotyczył tylko pęcherza. Mam nadzieję, że tak będzie. Dziś też miał rozmowę z anestezjologiem , ma mieć założony cewnik zewnatrzoponowy przez który będzie niwelowany ból po operacji. W niedzielę płukanie jelit (pewnie Fortransem) a w poniedziałek zabieg.
Przy nim udaję mocną ale wcale tak nie jest. Jestem przerażona! Zaglądam na salę pooperacyjna i nie mogę uwierzyć, że za dwa dni będzie tam leżał. Całe szczęście, że można tam przebywać, będę mogła z nim być w ten trudny czas.
Dobrze, że mogę dzielić się z wami moimi odczuciami, bo wiecie dobrze co przeżywam. To samo co Wy. Obawę i lęk o swoich bliskich. O swoją rodzinę i przyszłość. O cierpienie męża, niepewność co dalej.. Ale teraz muszę skupić się na najbliższych dniach, pomóc jak tylko będę mogła po operacji. A przede wszystkim opanować stres i nie dać się zwariować, jestem potrzebna mężowi silna.I taką będzie mnie widział. Echhh..