Ostatnie odpowiedzi na forum
Witam. Aniu, zależy kto opisuje TK, mniejsze ośrodki wysyłają elektroniczne do większych, u nas np. opisuje Warszawa. Wynik jest przeważnie na drugi dzień, chyba, ze jest to badanie "na cito", wtedy wyniki są b.szybko.Ale nie wiem jak jest w waszym szpitalu to opisywane,musisz wieczorem zapytać lekarza.Trzymam kciuki za pomyślne!
Morpheus, wczoraj byliśmy w Lublinie, odebrałam wyniki i pokazalam lekarzom stomie (tą, gdzie przytkany był cewniczek).Stomia jest brzydka, zamiast robić się coraz mniejsza zaczyna się "rozlazic " . I pielęgniarka i lekarz usiłowali przeplukac i nic z tego. Na wymianę cewniczka jest za wcześnie, więc pojechaliśmy z niczym.Podalam mężowi Furagine wieczorem i rano i nie dawał mi spokoju ten cewniczek. Więc powoli, spokojnie przeplukalam sama.
Sukces! Udroznilam! początkowo polecialo trochę jakby malutkie, żółte kryształki, a za chwilę czysty mocz.Uff, myślę, że Furagina i zrobiła swoje.
Teraz kiedy mocz nie będzie podraznial stomii, ma szansę się wygoic.
Ja też mam "obiecane" szkolenie z wymiany cewniczkow, pewnie zobaczę to jutro. Dobrze że w Brzozowie jest oddział urologii, więc nie zostanę z tym sama,podczas leczenia onkologicznego.
Tak, przeplukuje solą fizjologiczna, do 5ml,tak pokazała mi pielęgniarka zabiegowa na urologii (oczywiście w sterylnych warunkach), myślę, że na oddziale inaczej tego nie robią. Do Lublina nam 150km, więc muszę sama działać. Daje radę.
Morpheus, (nie chcę slodzic) masz dużą wiedzę i zawsze zdecydowane stanowisko. Szacunek! Lubię twoje rzeczowe wpisy,konkretne i na temat.
Witam. Pozdrawiam. <3.Jestesmy już po biopsji(podróż z przygodami) -zima na całego, lód i śnieg,brr. Jutro jedziemy do Lublina po wyniki HP , przy okazji na kontrolę. Stomia z jednej strony jest ok,ale po drugiej nie podoba mi się i chyba cewnik jest przytkany, bo mocz spływa bezpośrednio że stomii.Przeplukiwalam cewnik, ale trzeba będzie go wymienić albo udroznic.
Okaże się jutro
Zauważyłam, że piszą tu w większości osoby bliskie chorych, widocznie szukamy wsparcia, wiedzy a przede wszystkim zrozumienia. Czasem pozalic się na zły los przynosi ulgę. Ale też doświadczenia innych mobilizuja do leczenia. Tak trzymać! :)
Sawusiu, jestem wspomnieniem samej siebie, schudłam 7kg, nie mogę jeść, nie mogę spać, wyglądam jakbym to ja była chora. Zawsze dbalam o siebie, teraz przestało to się liczyc.Wszystko straciło sens, nic mnie nie cieszy, nawet płakać już nie potrafię. Nie będę oryginalna, jeżeli napiszę, że bardzo kocham męża i nie wyobrażam sobie życia bez niego.Wiem, że każda kobieta zrozumie co piszę, bo macie takie same odczucia.
Koszmar!to jedyne co mogę napisać o swoim obecnym życiu. Najgorsze jest to, że muszę to przeżyć i wspierać męża, a nie mam już siły udawać.
Witam. Morpheus, dzięki za informację.
Jutro jedziemy na biopsje węzła, dużo będzie zależało od tego wyniku. Wiem jakie mamy rokowanie, ale jakoś mam przeczucie, że będzie dobrze. Może to zbyt optymistyczne wizje, ale nadzieja umiera ostatnia...czyż nie?
Cały czas mam poczucie winy, że podejmuję niewłaściwe decyzje, ale od początku choroby mamy "pod górkę", najpierw leczenie kamienia w nerce, potem wynik T2 LG, czyste węzły,operacja miała być najprostszym rozwiązaniem pozbycia się choroby.A okazało się, że rak już nieoperacyjny i podejrzane węzły. W ciągu dwóch miesięcy... straconych miesięcy. Za bardzo zaufałam i teraz wiem, że to mój błąd. Czasu nie cofne, ale poczucie winy mnie zabija.
Mąż ma mieć dwa cykle chemii a potem włączoną radioterapie. Nic więcej na chwilę obecną nie wiem, 5.12.mamy zgłosić się do szpitala.
Cholernie się boję!
Aniu,w naszym przypadku rak rozwinął się w ciągu dwóch miesięcy bardzo.Ale to nie przesądza przebiegu choroby u twojego męża.Każdy przypadek jest inny,więc nie sugeruj się naszym przykładem.Czytając forum widzę,że pacjenci czekali na radykalną zacznie dłużej bez gwałtownego rozwoju choroby.Poczekaj na wynik TK,a do 12 grudnia już niedaleko.Macie wizytę u specjalisty i na pewno będzie wiedział co dalej.Ja nie obrażam się na Boga za chorobę męża,boli mnie tylko opieszałość i niedomówienia w leczeniu.Dla mnie mąż jest całym światem,dla lekarzy...kolejnym przypadkiem.Subtelna różnica!
Morpheus,możesz coś więcej napisać o Tecentrig?Jak wygląda to leczenie?Widzę,że masz dużą wiedzę o tej chorobie i dostępnym leczeniu.Tylko dlaczego lekarze nie sugerują takiego rodzaju terapii,chociaż podsuwając inne rozwiązania?Mieszkam w zapyziałej Polsce C-biedne ,zacofane podkarpacie,może dlatego?Cóż ,dostęp do nowoczesnej medycyny też poza zasięgiem.
Witam.Przeczytałam jeszcze raz forum od początku,Chyba niepotrzebnie.Zdołowałam się jeszcze bardziej,w takiej sytuacji jak my,była Elli-wiadomo jak się skończyło...Ale dokładnie przeczytałam historię Bea67-też nieoperacyjny rak,chemioradioterapia i sukces.Czyli mamy dwie opcje.Nie jesteśmy bez szans!Jutro jedziemy na biosję węzła,w sumie wszystko będzie zależeć od tego wyniku.Może los zlituje się nad nami.Mąż trzyma formę,jest trochę przybity i smutny,ale funkcjonuje dobrze.Codziennie jeżdzi do firmy,załatwia interesy i to go mobilizuje do walki.Już nie robię dramatu z tego powodu,bo widzę,ze to w tej chwili najlepsze lekarstwo.Dużo gorzej jest ze mną,zawsze byłam słaba psychicznie,a teraz...nie mogę się pozbierać.Nawet udawać już nie potrafię...Szlag jasny!!!