Dzoana92, Wspiera

od 2013-11-30

ilość postów: 90

U mojej Mamy w listopadzie 2013r. zdiagnozowano raka piersi. 9 lat temu na raka płuc zmarł mój Dziadziu. Wtedy się nie udało wygrać tej walki, ale wierzę, że tym razem będzie inaczej. Walczymy z całych sił!

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak piersi

10 lat temu
Po mastektomii chlonka gromadzić sie moze nawet do 3ech miesięcy, najlepiej CODZIENNIE (choć w szpitalu Ci powiedzą, ze raz na kilka dni wystarczy) powinno sie te chlonke usuwać. Moja Mama jest 2 tygodnie po operacji i przychodzi do Niej co drugi dzień prywatnie pielęgniarka zeby Jej ten płyn odsączyć. Wszystko jednak zależy od ilości płynu, każdy organizm jest inny. Nie wolno jednak dopuścić do nagromadzenia sie zbyt dużej ilości płynu, ponieważ moze to doprowadzić do stanu zapalnego.

Rak piersi

10 lat temu
Ok, rozumiem. Dziękuję za informację. Tak czy inaczej, wolę nie zaglądać w wyniki, tak na wszelki wypadek. W niczym mi to nie pomoże, a nie daj Boże przeczytam tam coś, czego przeczytać bym nie chciała. Pozdrawiam!

choroba Mamy.

10 lat temu
Witaj Bamboleo1189 - niestety nie orientuję się w temacie nowotworu jelita grubego, więc tu nie pomogę, ale trzymam mocno kciuki za Ciebie i za Twoją Mamę, na pewno sobie poradzicie i wszystko się poukłada, MUSI! Ja też walczę, a raczej wspieram w walce moją Mamę - miesiąc temu wykryto u Niej raka piersi, tydzień temu miała mastektomię, a teraz czekamy na wyniki histopatologii i skierowanie na dalsze leczenie onkologiczne. Pamiętaj, że nie jesteście z Mamą same, nas, walczących i wspierających, jak widać, jest dużo więcej niż się wydaje (nie ma się z czego cieszyć, ale niestety tak jest). Informuj nas na bieżąco jak się Mama czuje i jak będzie przebiegało leczenie. Ściskam Was mocno obydwie!

P.S.
Gdyby Ci się to do czegoś przydało, mogę podać namiary na dwóch bardzo dobrych chirurgów onkologów z Krakowa. Jeden z nich operował moją Mamę.

Rak piersi

10 lat temu
ona26 - gratulacje! Teraz masz piękny cel w życiu, dbaj o siebie i o maluszka, życzę Wam wszystkiego dobrego i jeszcze raz serdecznie gratuluję :)!

maszka - bardzo serdecznie Ci dziękuję za każde ciepłe słowo. Staramy się być dobrej myśli, póki co i tak czekamy na wyniki histopatologii, ale pan doktor, który operował Mamę stwierdził, że ze względu na wieloogniskowość raka, prawdopodobnie nieunikniona będzie zarówno radio- jak i chemioterapia. Ale i tak musimy czekać na potwierdzenie. Modlę się tylko, żeby nie było żadnych przerzutów i żeby Mama się nie załamała. Na razie jest bardzo, bardzo dzielna. Widzę, że u Ciebie było podobnie na samym początku. To znaczy, piszesz, że na początku to była dla Ciebie tragedia. U nas było tak samo, pierwsza wiadomość to był ogromny cios i potworne obciążenie psychiczne, nie mogłyśmy sobie miejsca znaleźć. Rozmawiałyśmy nawet z panią psycholog i powiedziała wtedy bardzo mądrą rzecz, że NAJGORSZE JUŻ ZA NAMI. Ona uważa, że najgorszym momentem w całej chorobie jest dowiedzenie się o niej, bo wtedy ma się wrażenie, jakby zawalił się człowiekowi świat, są łzy, zagubienie, rozpacz i człowiek zaczyna powątpiewać w istnienie Boga. Tak jest i to praktycznie w każdym jednym przypadku, dlatego idąc za głosem pani psycholog, cieszę się, że ten etap oswojenia się z wiadomością, że moja Mama ma raka, już minął. Dokładnie 8 listopada o wszystkim się dowiedziałyśmy, czyli ponad miesiąc temu. Dziś staramy się żyć z dnia na dzień, czekać na wyniki i później podjąć walkę - innego rozwiązania nie ma.
Cieszę się niezmiernie Maszko, że już się dobrze czujesz. Umycie okien w mieszkaniu potrafi zmęczyć zdrowego człowieka, a co dopiero osobę po tak ciężkiej chorobie! Brawo! :)
Powiem Wam jeszcze pewną ciekawostkę Dziewczyny, jak Mama leżała w szpitalu po mastektomii, codziennie przychodził do szpitala ksiądz i udzielał pacjentom komunii świętej. Starszy, sympatyczny ksiądz zaczął pytać moją Mamę jak się czuje itp. Mama odpowiedziała, że w porządku, mimo że jest Jej nadal psychicznie ciężko z tym wszystkim, to jednak uważa, że "wszystko w rękach Boga". Na co starszy (ok. 70cioletni) ksiądz, ku zaskoczeniu i wielkiej uciesze mojej Mamy powiedział: "Ależ co Pani opowiada! Jak to w rękach Boga?! Wszystko jest w Pani rękach, a nie Boga! To Pani zapewne całe życie troszczyła się o wszystkich wokół zamiast o siebie samą, teraz w końcu musi się Pani skupić wyłącznie na sobie, swoim zdrowiu i tym, co dla Pani, a nie dla innych, jest najważniejsze i najlepsze!". :D Mama spodziewała się prędzej odpowiedzi, że cierpienie jest obowiązkiem każdego wiernego itp, a tutaj takie miłe zaskoczenie. Bardzo ludzki i mądry ksiądz, tak uważam, ponieważ udało mu się dzięki temu wywołać uśmiech na twarzy mojej Mamy i dodać Jej wiary i nadziei, a chyba właśnie o to chodzi.

Jeszcze raz Ci dziękuję za słowa otuchy w imieniu swoim i Mamy, której właśnie zrobiłam szaszłyka z kurczaka, papryki, cebulki i cukinii, aby zdrowo, pożywnie się odżywiała:)

P.S.
Czy mogłabyś Maszko wyjaśnić mi tylko o co chodzi z tym nazywaniem raka "3G" itp.? Od czego to oznaczenie zależy i co konkretniej oznacza? Niestety nie orientuję się...

Dieta przy raku - co jeść, gdy jest się już chorym?

10 lat temu
Na to wygląda. Niestety dalej nie wiem jak można domowym sposobem takowy ekstrakt uzyskać, ale bardzo serdecznie dziękuję za powyższe informacje Carla. :)

Rak piersi

10 lat temu

Użytkownik @slomka napisał:
Dzoana92 dacie radę, obie z mamą.My na tym forum jesteśmy dowodem że jest to choroba uleczalna. Ja tylko TAK teraz myślę, innej opcji nie biorę pod uwagę. Mam jeszcze za dużo do zrobienia.Pozdrawiam i życzę duuuuuuuuuuuuuużo zdrowia


Dziękuję Ci słomka w imieniu swoim i Mamy. Bardzo! Za Ciebie również mocno trzymamy kciuki, musimy się wspierać w tym wszystkim! Życzę dużo zdrowia, wytrwałości, siły do walki i ciepła na te zimowe dni. Pozdrawiam i raz jeszcze dziękuję!

Dieta przy raku - co jeść, gdy jest się już chorym?

10 lat temu
Też tak myślałam, ale ponoć zasady wytwarzania soku i ekstraktu są inne, ponieważ uzyskuje się inne wartości odżywcze.

Rak piersi

10 lat temu
Witam wszystkie Panie! 3 tygodnie temu moja Mama dowiedziała się, że ma raka piersi - 3 złośliwe guzki w prawej piersi. Konieczna była mastektomia (ze względu na wieloogniskowość nowotworu), w poniedziałek miała operację amputacji piersi i węzłów chłonnych. W zależności od tego co pokażą badania wyciętych guzków, będzie wiadomo jakie dalsze leczenie onkologiczne należy podjąć. Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba... Mama - okaz zdrowia, 55 lat, nigdy na nic nie chorowała, ZAWSZE regularnie robiła badania mammograficzne (w Jej wieku darmowe badanie mammograficzne z NFZ przypada raz na 2 lata, ale Mama badała się co rok, robiąc dodatkowo mammografię prywatnie). Tym razem zrobiła badanie po 1,5 roku i wyszedł Jej 1 guzek. Na badaniu USG piersi okazało się, że guzki są 3, złośliwe. Co gorsza, Mama tuż przed wcześniejszą mammografią (tą sprzed 1,5 roku, na której nic niepokojącego nie wyszło) poczuła jakiś guzek pod palcem w piersi, ale można rzec, że "mammografia uśpiła Jej czujność", ponieważ skoro badanie nic nie wykazało, to stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Nie mamy pewności, czy to ten sam guzek, czy to na pewno to... Już i tak się tego nie dowiemy. Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno, lekarze pocieszają, że guzki były niewielkich rozmiarów, na dodatek ruchome (to ponoć też dobrze), ale tak naprawdę nie wiadomo jak długo ten syf siedział w Mamy organizmie. W celu sprawdzenia czy nie ma przerzutów, miała robione USG jamy brzusznej, RTG płuc i badanie narządów rozrodczych (jajniki itp.), na szczęście wszystko czyste. Dziś Mama wróciła do domu ze szpitala, teraz pozostaje nam czekać ok. 3ech-4ech tygodni na wyniki badań wyciętych guzków i dowiemy się co dalej. Operacja przebiegła pomyślnie, tylko pierwszy dzień po wybudzeniu z narkozy Mamie było niedobrze i była bardzo słabiutka, ale w kolejnych dniach czuła się już lepiej. Musi ćwiczyć rękę (tę, przy której miała wycinane węzły chłonne), co 2 dni musimy zmieniać opatrunek (czego też się nieco obawiam prawdę mówiąc...), za 2 tygodnie idzie na zdjęcie szwów, no i musimy czekać na to co dalej. Bardzo się cieszę, że już jest po operacji, ponieważ mimo wszystko, był to niemały stres i wiele obaw, ale mam świadomość, że prawdziwa walka dopiero przed nami. Co do późniejszego leczenia z tego co się dowiadywałyśmy, w grę wchodzi chemioterapia, radioterapia lub hormonoterapia.
Jestem całą sytuacją przerażona, przez kilka pierwszych dni odkąd się dowiedziałyśmy o chorobie, płakałam codziennie w poduszkę, nie potrafiłam się oswoić z tym wszystkim. Czułam się jak w koszmarze, z którego ktoś mnie za chwilę obudzi. Niestety, nikt mnie nie obudził. Modlę się i staram naprawdę głęboko wierzyć w to, że Mama wyzdrowieje, bo innego finału sobie nie wyobrażam. Jesteśmy z Mamą same odkąd mnie urodziła, dlatego jest Ona moim jedynym, największym i najcenniejszym skarbem, jaki w życiu posiadam, dlatego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że coś złego mogłoby się Jej przytrafić.

Trzymam mocno kciuki za Was wszystkich, zarówno walczących z rakiem, jak i osoby wspierające chorych! Czytałam wiele postów z tego forum i naprawdę podziwiam Was za wiarę, nadzieję i siłę, którą w sobie posiadacie. Potraficie wspierać i walczyć. Ciężka droga przed nami wszystkimi, ale musimy dać radę! Życzę wszystkim dużo zdrowia i mimo wszystko, uśmiechu na ustach, który jest tak bardzo nam wszystkim w tych jakże ciężkich chwilach potrzebny....

JAK WYKRYLISCIE RAKA?

10 lat temu
Witam wszystkich. Niecałe 3 tygodnie temu moja Mama dowiedziała się, że ma raka piersi - 3 złośliwe guzki w prawej piersi. Konieczna jest mastektomia (ze względu na wieloogniskowość nowotworu), w poniedziałek ma operację amputacji piersi i węzłów chłonnych. W zależności od tego co pokażą badania wyciętych guzków, będzie wiadomo jakie dalsze leczenie ginekologiczne należy podjąć. Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba... Mama - okaz zdrowia, 55 lat, nigdy na nic nie chorowała, ZAWSZE regularnie robiła badania mammograficzne (w Jej wieku darmowe badanie mammograficzne z NFZ przypada raz na 2 lata, ale Mama badała się co rok, robiąc dodatkowo mammografię prywatnie). Tym razem zrobiła badanie po 1,5 roku i wyszedł Jej 1 guzek. Na badaniu USG piersi okazało się, że guzki są 3, złośliwe. Co gorsza, Mama tuż przed wcześniejszą mammografią (tą sprzed 1,5 roku, na której nic niepokojącego nie wyszło) poczuła jakiś guzek pod palcem w piersi, ale można rzec, że "mammografia uśpiła Jej czujność", ponieważ skoro badanie nic nie wykazało, to stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Nie mamy pewności, czy to ten sam guzek, czy to na pewno to... Już i tak się tego nie dowiemy. Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno, lekarze pocieszają, że guzki są niewielkich rozmiarów, ale tak naprawdę nie wiadomo jak długo ten syf siedzi w Mamy organizmie. W celu sprawdzenia czy nie ma przerzutów, miała robione USG jamy brzusznej, RTG płuc i badanie narządów rozrodczych (jajniki itp.), na szczęście wszystko czyste. W trakcie poniedziałkowej operacji, wszystko się okaże i dowiemy się co dalej. Jestem całą sytuacją przerażona, przez kilka pierwszych dni odkąd się dowiedziałyśmy o chorobie, płakałam codziennie w poduszkę, nie potrafiłam się oswoić z tym wszystkim. Czułam się jak w koszmarze, z którego ktoś mnie za chwilę obudzi. Niestety, nikt mnie nie obudził. Modlę się i staram naprawdę głęboko wierzyć w to, że Mama wyzdrowieje, bo innego finału sobie nie wyobrażam. Jesteśmy z Mamą same odkąd mnie urodziła, dlatego jest Ona moim jedynym, największym i najcenniejszym skarbem, jaki w życiu posiadam, dlatego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że coś złego mogłoby się Jej przytrafić.

Trzymam mocno kciuki za Was wszystkich, zarówno walczących z rakiem, jak i osoby wspierające chorych! Czytałam wiele postów z tego forum i naprawdę podziwiam Was za wiarę, nadzieję i siłę, którą w sobie posiadacie. Potraficie wspierać i walczyć. Ciężka droga przed nami wszystkimi, ale musimy dać radę! Życzę wszystkim dużo zdrowia i mimo wszystko, uśmiechu na ustach, który jest tak bardzo nam wszystkim w tych jakże ciężkich chwilach potrzebny....

Rak z punktu widzenia "osoby wspierającej w walce"

10 lat temu
Witam wszystkich. Niecałe 3 tygodnie temu moja Mama dowiedziała się, że ma raka piersi - 3 złośliwe guzki w prawej piersi. Konieczna jest mastektomia (ze względu na wieloogniskowość nowotworu), w poniedziałek ma operację amputacji piersi i węzłów chłonnych. W zależności od tego co pokażą badania wyciętych guzków, będzie wiadomo jakie dalsze leczenie ginekologiczne należy podjąć. Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba... Mama - okaz zdrowia, 55 lat, nigdy na nic nie chorowała, ZAWSZE regularnie robiła badania mammograficzne (w Jej wieku darmowe badanie mammograficzne z NFZ przypada raz na 2 lata, ale Mama badała się co rok, robiąc dodatkowo mammografię prywatnie). Tym razem zrobiła badanie po 1,5 roku i wyszedł Jej 1 guzek. Na badaniu USG piersi okazało się, że guzki są 3, złośliwe. Co gorsza, Mama tuż przed wcześniejszą mammografią (tą sprzed 1,5 roku, na której nic niepokojącego nie wyszło) poczuła jakiś guzek pod palcem w piersi, ale można rzec, że "mammografia uśpiła Jej czujność", ponieważ skoro badanie nic nie wykazało, to stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Nie mamy pewności, czy to ten sam guzek, czy to na pewno to... Już i tak się tego nie dowiemy. Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno, lekarze pocieszają, że guzki są niewielkich rozmiarów, ale tak naprawdę nie wiadomo jak długo ten syf siedzi w Mamy organizmie. W celu sprawdzenia czy nie ma przerzutów, miała robione USG jamy brzusznej, RTG płuc i badanie narządów rozrodczych (jajniki itp.), na szczęście wszystko czyste. W trakcie poniedziałkowej operacji, wszystko się okaże i dowiemy się co dalej. Jestem całą sytuacją przerażona, przez kilka pierwszych dni odkąd się dowiedziałyśmy o chorobie, płakałam codziennie w poduszkę, nie potrafiłam się oswoić z tym wszystkim. Czułam się jak w koszmarze, z którego ktoś mnie za chwilę obudzi. Niestety, nikt mnie nie obudził. Modlę się i staram naprawdę głęboko wierzyć w to, że Mama wyzdrowieje, bo innego finału sobie nie wyobrażam. Jesteśmy z Mamą same odkąd mnie urodziła, dlatego jest Ona moim jedynym, największym i najcenniejszym skarbem, jaki w życiu posiadam, dlatego nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że coś złego mogłoby się Jej przytrafić.

Trzymam mocno kciuki za Was wszystkich, zarówno walczących z rakiem, jak i osoby wspierające chorych! Czytałam wiele postów z tego forum i naprawdę podziwiam Was za wiarę, nadzieję i siłę, którą w sobie posiadacie. Potraficie wspierać i walczyć. Ciężka droga przed nami wszystkimi, ale musimy dać radę! Życzę wszystkim dużo zdrowia i mimo wszystko, uśmiechu na ustach, który jest tak bardzo nam wszystkim w tych jakże ciężkich chwilach potrzebny....