Ostatnie odpowiedzi na forum
Teraz tylko spokój, trzymam kciuki, pomyśl, że przecież chcesz dla Taty jak najlepiej i to właśnie jutro będzie wielki krok we właściwą stronę. na pewno wszystko się uda. Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie!!!
no właśnie, może to kwestia pokoleniowa:) nigdy nie myślałam, że stosując pigułki robię wygodę komuś, bo to głównie z myślą o zaniku moich problemów zaczęłam je brać...
nadmierne włoski na buzi - zmniejszyły się
torbiele jajników - ustąpiły
bolesne, długie miesiączki - trwają 3 dni, są skąpe, a co najwazniejsze, wiesz, kiedy przyjdzie, ile potrwa i możesz planowac urlop na rok do przodu!:)))
myślę, że dobrze utrafiona antykoncepcja jest zbawieniem dla wielu bolączek kompletnie nie związanych z mężczyzną
Chodzi mi tylko o to, że od kiedy choruje mój Tato (rak pęcherza, dyskutujemy po sąsiedzku) bardziej myślę o swoim zdrowiu, bo jest to doswiadczenie dotykające przecież całą rodzinę a mam dwoje dzieci i o sobie też myślec muszę
Na ten Nowy Rok życzę Wam wytrwałości i ulgi, że wszystkie sprawy życiowe toczą się tak, jak sobie życzycie! Niech to będzie dla wszystkich zdrowy i pomyślny rok!
Miłe Panie - trochę z boku tej dyskusji - ponowię swoje pytanie: czy wiecie z własnej praktyki coś na temat wpływu pigułek antykoncepcyjnych na kobiece raki? Zdania lekarzy są podzielone, ale czytając Wasze wpisy widzę, że macie ogromną wiedzę na te tematy. Odkąd choruje mój Tato i trafiłam na tę stronę, zaczęłam się zastanawiać nad własnym zdrowiem, może coś podpowiecie?
Wszyscy Pełni Nadziei:
gorąco wierzę, że Nowy Rok przyniesie nam wszystkim ulgę, chorujący odzyskają zagubione zdrowie, a ich rodziny - wesołych i witalnych domowników:) Nie martwmy się na zapas, cieszmy każdą chwilą, każdym śmiechem:)
Niech to będzie dla nas wszystkich dobry, udany rok!
Czy Panie z własnego doświadczenia wiedzą coś na temat wpływu pigułek antykoncepcyjnych na raki "kobiece"? Odkąd mój tato ma raka pęcherza coraz częściej myślę o swoim zdrowiu i te pigułki nie dają mi spokoju. Wyeliminowały mnóstwo moich problemów ale czy za te "czasy spokoju" nie będą musiała kiedyś zapłacić? Widzę, że Panie wiedzą wszystko...
Czarownico44 - Myślę, że taka rozmowa to byłoby coś:) dziękuję! Rodzice przyjeżdżają do nas pod koniec stycznia, potem zawozimy Tatę do Łodzi na badania i ewentualną chemię, w zależności od tego co tam wyjdzie. Może bliżej tego terminu umówimy się, z przyjemnością:) Niezależnie od rozwoju sytuacji wiem, że rozmowa z kimś, kto ma te same problemy daje mnóstwo otuchy i jest bardziej przekonująca niż teoretyczne gadanie. Mężczyźni mają słabszą psychikę, trzeba uciekać się do wszystkiego żeby postawić ich na nogi.
A co do grupy wsparcia, to jestem za! Myślę, że bliscy osób chorujących są na ogół pozostawieni sami sobie, a mogliby czerpać wiedzę i doświadczenia zarówno od chorych, jak i ich rodzin. To jest momentami bardzo trudne, bo przecież nikt z nas nie zakłada, że ciężko zachoruje i będzie zmagał się ze zwątpieniem i przerażeniem. wszyscy chcemy żyć długo, bajecznie i z całych sił:)
Myślę, że trzeba pokazać mamie choćby wpisy czarownicy44, uświadomić, że często nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele ludzi obok nas żyje "bez czegoś" - choćby kobiety bez piersi czy macicy szczęśliwe, że odzyskały zdrowie. Nie wiem, może i mój Tato będzie kiedyś postawiony wobec tego problemu, grunt żeby uświadomic kochanej osobie że to nie koniec świata, że dla nas najbliższych najważniejsze jest, że Mama czy tato po prostu są obok nas, z pęcherzem, czy bez ale są. A strach trzeba oswoić - może uda się wam znaleźć kogoś kto żyje ze sztucznym pęcherzem czy stomią i zechce porozmawiać o tzw. prozie życia, byle tylko pokazywał, że to w miarę normalne życie a nie biadolił. Jak najwięcej pozytywnych przykładów, tak staram się pocieszać mojego Tatę, choć mam czasami okropne momenty zwątpienia i strachu. Ale Tacie nie pokażę tego za nic (mam nadzieję, że tego nie czyta:))
Joanno198830, też byliśmy zdziwieni, że gdy okazało się, że wycięty guz to G3 lekarz nie zalecił od razu chemii tylko wyznaczył termin pierwszej kontroli. skonsultowaliśmy to z innym doktorem, który w sumie powiedział to samo. Ja bym już od razu działała, ale widocznie jest jakiś cykl, któremu trzeba się poddać (najgorsze jest to czekanie!). może też popytaj jakiegoś innego lekarza, jeśli Mama cierpi, powinno być wyjście zaradcze.
Trzymam kciuki, mam znajomą która długo zmagała się z rakiem piersi. Wychodzi z choroby a jej największą siłą jest wnuczka - też ma 11 lat:)
dziękuję:)
za dwa tygodnie Tato będzie miał USG mocno wypełnionego pęcherza, a za miesiąc 1. cytoskopia. Czekamy i szukamy wszędzie pozytywnych informacji, żeby przekazać je Tacie
pozdrawiam Cię serdecznie, wierzę, że silna kobieta poradzi sobie z każdą trudną sprawą - życzę Ci mnóstwa sił!
To dobrze trafiłaś, bo tutaj wszyscy prawie zamartwiają się o swoich bliskich... i gdy się czyta te wpisy to czujesz, że najważniejsze to nie tracić nadziei, każdy przypadek jest inny, każdy inaczej reaguje na leczenie i co najważniejsze - skoro i tak nie wiemy, co się z nami stanie jutro, zamartwianie się nie ma sensu, trzeba chwycić byka za rogi i walczyć!
czarownico44 - pod koniec roku nikt nie chciał przeprowadzić tego TURBt w żadnym ze znanych mi miejsc - wiadomo, fundusze służby zdrowia. I tak trafiliśmy do Łodzi, z czego się cieszę, bo stało się to błyskawicznie, a wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że to G3. Tato za nic póki co nie przeniesie się do nas, bo pracuje i ta praca go napędza a to ważne. Ale myślę, że w miarę rozwoju leczenia skorzystam z każdego specjalisty, do którego uda mi się wejść drzwiami lub oknem:) więc Twoja warszawska wiedza i doświadczenia mogą okazać się bezcenne:)