Witam wszystkich po bardzo długiej nieobecnośći. Nie wiem czy zdołam nadrobić zaległości na forum.
Przychodzę z pytaniem o przepuklinę w okolicy stomii? Czy ktoś z Was tego doświadcza? Jest po operacji?
Mój tata ma przepuklinę ale chirurg u którego był się nie podejmie operacji, czy znacie kogoś kto to robi?
Południe Polski, najlepiej śląsk.
Pozdrawiam
Chciałabym podzielić się kilkoma wnioskami związanymi z chorobą taty. Do raka w IV stadium doprowadziły go błędne decyzje podejmowane przez lekarzy oraz ich opieszałość. Nie konsultujcie wyniku wyłącznie z jednym urologiem. Domagajcie się tomografu po drugiej operacji usunięcia guza, jeżeli dojdzie do drugiej operacji. Nie pozwalajcie urologowi wypowiadać się na temat tego, czy przed operacją usunięcia pęcherza powinna odbyć się chemioterapia - na tym zna się onkolog i jemu zaufajcie. Podchodźcie z podejrzliwością do lekarza, który twierdzi że wszystko będzie dobrze. Różnie może być, konsultacja z innym lekarzem jest konieczna. Sprawdzajcie opinie o lekarzach na wiarygodnych stronach, opinie znajomych mogą być wiarygodne. Pamiętajcie, że urolog może genialnie wycinać pęcherz, ale nie jest onkologiem. Musicie być czujni, to bardzo dużo, macie wpływ na rozwój choroby. Życzę wszystkim dobrego życia, pozdrawiam.
Moja Mamusia w maju miała operację usunięcia pęcherza, operacja powiodła się mimo, iż mama miała wiele chorób współistniejących: była po przeszczepie nerki, miała cukrzycę, była po 2 zawałach. Już podczas operacji dowiedziałam się od lekarza, że są przerzuty na miednicę. Mama wróciła do domu po około 1,5 tygodnia. Później były problemu z rana pooperacyjna, kilka razy zakładali jej do rady lekarstwo, później miała specjalne plastry, dzięki którym rana się zagoiła. Niestety mamusia chudła w przerażającym tempie, nic jej nie smakowało, pierwszy tomograf komputerowy nie stwierdził żadnych przerzutów, po czym w październiku wylądowała w szpitalu ponieważ badanie moczu wykazało liczne bakterie. W szpitalu zrobili tomograf komputerowy, który wykazał przerzut na miednicę, rak IV stopnia. Mama wróciła do domu, wychodziła tylko do lekarza, większość czasu spędzała w łóżku, była bardzo słaba. Dostała chemie, po niej nie czuła się nawet najgorzej. Miała anemie, nie mogła jeść. Przed operacją ważyła 64 kilogramy a pół roku po operacji 40 kg. Miała jeszcze druga chemie przed świętami. Niestety po świętach zarazilismy się koronawirusem, mama na początku czuła się dobrze, zaczęła kaszleć, już nie wstawala, wszystko przez nią przelatywało, już się nie wyprozniala, była cała opuchnięta, czuła, że niedługo umrze. Karetka początkowo nie chciała po nią przyjechać, wkoncu się udało. Pierwszego dnia jeszcze miałam z nią kontakt, niestety stopniowo traciła świadomość aż stwierdzono u niej udar. Miała kilka razy przetaczaną krew, wyniki troszkę się poprawiły ale nie było już z nią kontaktu. Dostała zapalenia płuc, walczyła 3 tygodnie i odeszła, nastąpiło zatrzymanie krążenia. Zastanawiam się co by było gdyby nie koronawirus, czy jeszcze dane by nam było być razem.