Zmartwiony, wierze, ze musi byc wam teraz ciezko, ze twoja dziewczyna jest zalamana... Ja tez niedawno dowiedzialam sie o swojej chorobie, a mielismy tyle planow, niedawno urodzil sie nam malutki synek.... I co? Pomimo diagnozy, powaznej, bardzo powaznej, planujemy dalej, poznalam mnostwo wspanialych kobiet, tez walczacych z ta okrutna choroba, zmienily sie nam priorytety w zyciu, zwolnilismy, delektujemy sie kazdym dniem, po prostu doceniamy to czego zdrowi ludzie czesto przeoczaja w codziennej gonitwie... Musisz byc silny, trzymac ja za reke, przytulac, wierzyc ze wszystko sie ulozy, ze bedziecie szczesliwy bez wzgledu na to co sie wydarzy. Moze ta choroba jeszcze bardziej was do siebie zblizy...nic sie nie dzieje bez przyczyny, choc wiem ze glupie to wytlumaczenie dla takiej tragedii. Ale wierze ze milosc jest najcudowniejszym lekarstwem, ze milosc wszystko zwyciezy. Badz silny, ale nie boj sie lez, to dowod na to ze bardzo ja kochasz i ze ci na niej zalezy. Pisz nam jak przebiega leczenie, jak sie czuje twoja kobieta, moze zdecyduje sie kiedys sama do nas cos napisac.... Zycze wam duzo sily i milosci!
Raczku-jesli marker stoi w miejscu od tak dlugiego czasu to moze to nie jest taki zly symptom? prosze, nie stresuj sie nim, w koncu leczy sie pacjenta a nie jego markery, to tylko jeden z pomocnych wytycznikow w walce z rakiem, ale nie deydujacy! Moze za bardzo sie stresujesz praca...i to poswiadomie gdzies maci spokoj w twoim organizmie... Trzymaj sie cieplutko :)
Matias-tak to juz jest....niesprawiedliwie, ze jedna ma z gorki a inna pod gorke, a niby ten sam woz. Ta choroba, ogolnie rak czegokolwiek, jest tak podstepna, kazdy z nas inaczej na nia reaguje, na leczenie, na chemie. Bo kazdy z nas ma inne cialo, inna psychike, inne nastawienie do zycia, oczekwiania od niego, choc wiadomo, kazdy z nas chce zyc! Dlaczego jest tak, ze jedna osoba, jest juz 8 lat po operacji, zyje, ma sie swietnie i na dodatek ryzykowala odmowa podania chemioterapii? Karma, geny, fanatyczne podejscie do jedzenia (weganizm), totalne wylacznie mysli ze sie choruje na COS powaznego, czyli pozytywne myslenie? Przeciez kobiety, ktore walcza dzielnie po kilka lat, a ktore ta walke przegrywaja, tez myslaly pozytywnie, wierzyly ze wszystko bedzie dobrze... Nie znam odpowiedzi na to wszystko, ta choroba obdziera nas z logicznego myslenia, czesto kierujemy sie intuicja, swoje zycie oddajemy w rece lekarzy, ktorzy tez nie sa nieomylni, ale co nam pozostaje? Lykanie pestek z moreli, picie herbatek z pokrzywy i kleczenie przed oltarzem? Kazda z nas wybiera swoja droge, i dobrze, bo kazda z nas wie co dla niej samej jest najlepsze. Ja preferuje mieszanke tego wszystkiego,modlitwy, nadziei, milosci, zdrowego podejscia do zycia i jedzenia, zdystansowanego podejscia do wypowiedzi lekarzy (moze uslyszalam zbyt duzo gorzkich slow), i wiary we wlasne cialo, ze da rade dzwigac to brzemie choroby, a ja bede je wynagradzac za to ile tylko sie da!
Sadze ze zawsze warto isc do przodu, niech twoja znajoma sie nie poddaje, niech walczy do konca, bo przeciez zawsze jest jeszcze jakas furtka do otwarcia... A majac takich przyjaciol jak ty na pewno jej lzej walczyc z tym gadem :) Trzymajcie sie dzielnie!!!!
Berta-dobrze ze juz po! Teraz pewnie chemia i dotrucie resztek. Ja wlasnie jestem po pierwszym wlewie, czeka mnie pozniej druga operacja i raz jeszcze chemia....dluga droga, ale warto! Dobrze ze juz jestes taka ruchliwa po operacji, ale uwazaj, nie forsuj sie, odpoczywaj, nie dzwigaj bron boze niczego , szczegolnie jak juz bedziesz w domu (pisze bo wiem jak bylo u mnie, myslalam ze jestem supermama, i sie przeliczylam). Teraz mysl o sobie, badz egoistka, niech rodzina martwi sie o reszte, teraz masz prawo nic nie robic, i niech nikt nie probuje tego zmienic :) Wracaj szybciutko do zdrowia!