garcia niestety wyjeżdżam we wtorek....szkoda bo z chęcią bym porozmawiała na "żywo" a skąd jesteś? Podaje mojego maila jakby co:
magda_hx@op.pl
Ja tez jak sobie przypomnę to pod koniec lutego 2013 roku, miałam też robione markery, wyszły b. niskie... Później brałam jeszcze parę miesięcy lek visanne.
Lekarz mi mówił, że przed samą operacją miałam niskie markery, ale ja tego nie moge odczytać w wypisie ze szpitala. Miałam cięcie poziome. Byłam operowana na Polnej na zwykłą torbiel, a na stole operacyjnym okazało się że to rak...Lekarz, który mnie operował był w ciężkim szoku, sam nie mógł w to uwierzyć, mówił, że to nie powinno się było wydarzyć (zważywszy na młody wiek i typ raka)
To nie prawda, że rak jajnika nie daje objawów na poczatku.
Ja miałam co najmniej kilka...Pamiętam, że kilka miesięcy przed operacją bolała mnie lewa strona brzucha tak lekko jakby coś uciskało, ale ignorowałam to bo wiedziałam, że to torbiel, a pracowałam wówczas i czekałam na wizytę. Miałam tez problemy z pęcherzem, ale okzało się, że mam za dużo bakterii w moczu i po braniu furlaginy dolegliwości minęły. Kilka dni przed sylwestrem w tamtym roku strasznie bolało mnie w okolicy jajników, ale po 3 dniach dostałam okres i też minęło... Póżniej aż do operacji nic mnie nie bolało - stąd uśpiona czujność. U mnie po prostu były różne objawy, ale trwały chwile, później znikały. I to jest chyba najbardziej mylące, że jakaś dolegliwość nie trwa ciągle tylko co jakiś czas. Poza tym brak podwyższonego markera tez uśpiła moja czujność...
W kocu jak dostałam od mojej ginekolog skierowanie na operacje poszłam do szpitala na Polną, a tam lekarz po badaniu wypisał skierowanie na za miesiąc..Też nic nie podejrzewal.. Dni leciały...
W każdym razie u mnie ten rak robił wszystko żeby nie dać się wykryć...
Jesień tamtego roku to były najgorsze w moim życiu - diagnoza sla - nieuleczalnej choroby najukochańszej mamusi. Świat mi się wtedy zawalił przez chorobe mamy a tu czaiło się najgorsze..... Boże to wszystko co ja czułam to były objawy raka a ja jeszcze tyle czasu z tym chodziłam...Jak sobie teraz przypomnę...Te bóle, uciski, to świadczyło o tym że rak rośnie sobie w najlepsze, a ja tak żyje sobie z tym tak nieświadomie. Jestem na siebie zła, bo powinnam olać pracę, i jak najszybciej isc choćby do 10-ciu ginekologów...Paranoja tej całej sytuacji jest taka, że przed diagnoza byłam kilkanaście razy na usg (w ciągu półtorej roku) u kilku ginekologów, nikt nie zalecał operacji - wtedy tez torbiel miała około 5 cm. Pojechałam do pracy na 4 miesiace i chyba w tym czasie rak zaatakował...
Teraz tak się zastanawiam, bo moja mama miała potworniaka - 3 lata temu usuniętego laparoskopowo, ale na tym się zakończyło, żadnej chemii, ani innego leczenia. Jednak z tego co wiem potworniaki tez bywają złośliwe... Może u mnie jednak jakiś czynnik genetyczny był, mimo braku mutacji genu BRCA1..