Rak jajnika

15 lat temu
Zachorowałam w lipcu tamtego roku.Był to szok,do konca nie wierzyłam,ze mnie to spotkało.Zaczęło sie nagle.Całe zycie zdrowa jak ryba.Póżno,jak zwykle przy I ttym raku pózno.I tutaj zaczyna się moje forum.....Dlaczego tyle krzyczy się o raku piersi,o raku szyjki macicy,a o raku jajnika nic.Mamy profilaktyczne badania cytologiczne,mamografię,a o badaniu CA 125 nikt nam nawet nic nie mówi.Przecież o raku jajnika mówi się(dzisiaj to wiem)"cichy zabójca".Dlaczego ma tak znikomą wyleczalnośc.......Jego wykrywalnośc jest w 3,4 stadium,wiadomo co to znaczy.....Nikt nam kobietom nie mówia by profilaktycznie badac sobie krew,bo to jest jedyna szansa aby uchwycic go szybciej.I wbrew pozorom choroba ta nie dotyczy kobiet tylko po40-tce.Umierały przy mnie dziewczyny,które miału niespełna 20-cia lat.Czy na prawdę w naszym kochanym kraju nie możemy zrobic nic,aby uświadomic przynajmniej kobietom co może im grozic?Ja przeszłam cięzką operacje,dzisiaj jestem zdrowa i wierzę,że tak zostanie.Wiem,że to moja siła mnie pcha do przodu.Tej siły życzę każdemu
26037 odpowiedzi:
  • 10 lat temu
    garcia niestety wyjeżdżam we wtorek....szkoda bo z chęcią bym porozmawiała na "żywo" a skąd jesteś? Podaje mojego maila jakby co: magda_hx@op.pl Ja tez jak sobie przypomnę to pod koniec lutego 2013 roku, miałam też robione markery, wyszły b. niskie... Później brałam jeszcze parę miesięcy lek visanne. Lekarz mi mówił, że przed samą operacją miałam niskie markery, ale ja tego nie moge odczytać w wypisie ze szpitala. Miałam cięcie poziome. Byłam operowana na Polnej na zwykłą torbiel, a na stole operacyjnym okazało się że to rak...Lekarz, który mnie operował był w ciężkim szoku, sam nie mógł w to uwierzyć, mówił, że to nie powinno się było wydarzyć (zważywszy na młody wiek i typ raka) To nie prawda, że rak jajnika nie daje objawów na poczatku. Ja miałam co najmniej kilka...Pamiętam, że kilka miesięcy przed operacją bolała mnie lewa strona brzucha tak lekko jakby coś uciskało, ale ignorowałam to bo wiedziałam, że to torbiel, a pracowałam wówczas i czekałam na wizytę. Miałam tez problemy z pęcherzem, ale okzało się, że mam za dużo bakterii w moczu i po braniu furlaginy dolegliwości minęły. Kilka dni przed sylwestrem w tamtym roku strasznie bolało mnie w okolicy jajników, ale po 3 dniach dostałam okres i też minęło... Póżniej aż do operacji nic mnie nie bolało - stąd uśpiona czujność. U mnie po prostu były różne objawy, ale trwały chwile, później znikały. I to jest chyba najbardziej mylące, że jakaś dolegliwość nie trwa ciągle tylko co jakiś czas. Poza tym brak podwyższonego markera tez uśpiła moja czujność... W kocu jak dostałam od mojej ginekolog skierowanie na operacje poszłam do szpitala na Polną, a tam lekarz po badaniu wypisał skierowanie na za miesiąc..Też nic nie podejrzewal.. Dni leciały... W każdym razie u mnie ten rak robił wszystko żeby nie dać się wykryć... Jesień tamtego roku to były najgorsze w moim życiu - diagnoza sla - nieuleczalnej choroby najukochańszej mamusi. Świat mi się wtedy zawalił przez chorobe mamy a tu czaiło się najgorsze..... Boże to wszystko co ja czułam to były objawy raka a ja jeszcze tyle czasu z tym chodziłam...Jak sobie teraz przypomnę...Te bóle, uciski, to świadczyło o tym że rak rośnie sobie w najlepsze, a ja tak żyje sobie z tym tak nieświadomie. Jestem na siebie zła, bo powinnam olać pracę, i jak najszybciej isc choćby do 10-ciu ginekologów...Paranoja tej całej sytuacji jest taka, że przed diagnoza byłam kilkanaście razy na usg (w ciągu półtorej roku) u kilku ginekologów, nikt nie zalecał operacji - wtedy tez torbiel miała około 5 cm. Pojechałam do pracy na 4 miesiace i chyba w tym czasie rak zaatakował... Teraz tak się zastanawiam, bo moja mama miała potworniaka - 3 lata temu usuniętego laparoskopowo, ale na tym się zakończyło, żadnej chemii, ani innego leczenia. Jednak z tego co wiem potworniaki tez bywają złośliwe... Może u mnie jednak jakiś czynnik genetyczny był, mimo braku mutacji genu BRCA1..
  • 10 lat temu
    Po chemii już nie trafiłam na lekarza który mnie prowadził.Podobno jest teraz na innym oddziale.Lekarka która akurat była zapytała mi się czy chce żeby mnie inny "mądry" zbadał, jeśli tak to mam go sobie poszukać i ściągnąć.Zgodziłam się na to badanie bo w sumie miałam odebrać wynik TK a wydawało mi się , że wszyscy są tam kompetentni.Potem umówiłam się na wizytę na dzień kiedy przyjmował lekarz który był w asyście przy mojej operacji .Godzinę wybrałam taką południową bo od rana oni są na oddziale w szpitalu. Udało mi się wówczas. Rak jajnika szybko się rozwija. Ja w styczniu miałam badania , łącznie z markerami.Nic się nie działo.Od sierpnia miałam inne dolegliwości które niestety mogły wskazywać że coś się dzieje ale nikt na to nie wpadł.W październiku byłam już na stole z zaawansowanym nowotworem. Lena czy w tym tygodniu jesteś jeszcze w Poznaniu? Będę chyba w środę mogłybyśmy się spotkać.....
  • 10 lat temu
    garcia dziękuję za namiar na stowarzyszenie. Na jakiś czas wyprowadzam się z Poznania do rodziców. Tak naprawdę sama nie wiem co jeszcze będę robić...Wszystko mi sie tak pozmieniało. Jestem sama, może tez stąd ten strach kto się mną zaopiekuje.... Co do PETa, to czytałam, że drobnych zmian poniżej 5 mm i tak nie wykryje... Wiecie u mnie ten stres , bo ja przez kilka miesięcy byłam pewna, że mam pierwsze stadium, dopiero później lekarze na podstawie tych zmian na jelitach podczepili mnie pod III....Eh dziewczyny czemu to wszystko jest takie trudne. garcia czy Ty również w WCO miałaś na kontrolach byłas badana prze innego lekarza niż ten który Cie prowadził? Martwi mnie tez to, bo rak jajnika szybko rośnie.. Myślicie, że to możliwe, ze by do rozmiarów 8 cm urósł w pół roku, czy raczej wolniej rośnie? Zastanawiam się kiedy on tak szybko urósł..? Ja dwa lata chodziła z torbielą na lewym jajniku. W ogóle się nie martwiłam, bo przecież torbiele łagodne na jajniku miała moja siostra, mama, koleżanki. Co chwilę się słyszy, że ktoś tam ma operacje na torbiel. Ginekolog do której chodziłam prawie 2 lata leczyła mnie lekiem Visane na endometrioze....Bezskutecznie, guz rósł jak szalony. Gdyby od razu skierowała mnie do szpitala dziś byłoby inaczej...
  • 10 lat temu
    Lena, każda z nas ma podobne przemyślenia i strach w oczach przed przyszłością. Ja też mam obawy, lęk przed planowaniem. Staram się jednak nie kwitować rozmowy "że jak dożyje". I tak druga osoba odpowie ,że gadam pierdoły i będzie bardzo zażenowana. I może potem już nie chcieć rozmawiać ze mną i będzie mnie unikać.Stąd się chyba bierze nastawienie ludzi zdrowych do nas. Nie umieją z nami rozmawiać bo się boją tego komentarza. Jeśli nadal mieszkasz w Poznaniu to zajrzyj może to tego stowarzyszenia http://www.akademia.swiatlo.org/~poznan/ .Mają też oddziały w innych dużych miastach. Są tam psychologowie ,fajne zajęcia, spotkania. Na pewno takie spotkania pomogą Ci nie wpaść w depresje.
  • 10 lat temu
    Lena, każda z nas ma podobne przemyślenia i strach w oczach przed przyszłością. Ja też mam obawy, lęk przed planowaniem. Staram się jednak nie kwitować rozmowy "że jak dożyje". I tak druga osoba odpowie ,że gadam pierdoły i będzie bardzo zażenowana. I może potem już nie chcieć rozmawiać ze mną i będzie mnie unikać.Stąd się chyba bierze nastawienie ludzi zdrowych do nas. Nie umieją z nami rozmawiać bo się boją tego komentarza. Jeśli nadal mieszkasz w Poznaniu to zajrzyj może to tego stowarzyszenia http://www.akademia.swiatlo.org/~poznan/ .Mają też oddziały w innych dużych miastach. Są tam psychologowie ,fajne zajęcia, spotkania. Na pewno takie spotkania pomogą Ci nie wpaść w depresje.
  • 10 lat temu
    Lena, każda z nas ma podobne przemyślenia i strach w oczach przed przyszłością. Ja też mam obawy, lęk przed planowaniem. Staram się jednak nie kwitować rozmowy "że jak dożyje". I tak druga osoba odpowie ,że gadam pierdoły i będzie bardzo zażenowana. I może potem już nie chcieć rozmawiać ze mną i będzie mnie unikać.Stąd się chyba bierze nastawienie ludzi zdrowych do nas. Nie umieją z nami rozmawiać bo się boją tego komentarza. Jeśli nadal mieszkasz w Poznaniu to zajrzyj może to tego stowarzyszenia http://www.akademia.swiatlo.org/~poznan/ .Mają też oddziały w innych dużych miastach. Są tam psychologowie ,fajne zajęcia, spotkania. Na pewno takie spotkania pomogą Ci nie wpaść w depresje.
  • 10 lat temu
    Lena, ja dostaje skierowanie na CA125 na każdej wizycie u onkologa czyli jak narazie co 3 m-ce.
  • 10 lat temu
    dzięki nana za wsparcie, wiele osób znajomych nie wie co powiedzieć, jak pocieszyć, a ja muszę się po prostu komuś wyżalić, wygadać... Zmartwiłam tym, że podczas kontroli dwa dni temu lekarz pobrał jakiś wymaz z pochwy do badania, i że w ogóle coś tam się goić nie chce, a operacja była ponad pół roku temu... Oby wszystko było ok. A i jak to jest z badaniem markerów CA125? bo ja teraz nie miałam robionego. Ostatni raz był badany przy ostatniej chemii wyniósł 6,69. Lekarz mówił, że następnym razem będą robione... Co ile powinny być robione?
  • 10 lat temu
    Lena, my tu prawie wszystkie mamy G3. Twój obecny nastrój też nie jest nam obcy. Operacja, chemia jedna za drugą, częsty kontakt z lekarzami dawał poczucie jakiegoś bezpieczeństwa i nadzieję na wyleczenie, na cud. Po zakończeniu chemioterapii masz tylko tomografię i nic więcej. Kontrola co 3 miesiące, pytanie "Jak się pani czuje?" i nic więcej. Czujesz się opuszczona, pozostawiona sama sobie. Pojawiają się lęki, pytania, żal, złość, rozgoryczenie, szukanie winnych tej sytuacji. Ten stan, pomimo że jest normalny w takich sytuacjach, nie powinien jednak trwać długo, bo depresja murowana. Nie zamykaj się w sobie, wychodź do ludzi, rozmawiaj, o swoich lękach też, szukaj zajęcia, by odpędzić od siebie złe myśli i żyj pełnią życia! Jeśli sytuacja zacznie cię przerastać, nie należy się wstydzić ani zwlekać, ale zasięgnąć porady specjalisty. W czasie chemii ani po jej zakończeniu PETa nie robią. Nie przewidują tego procedury. Skierowanie można dostać tylko w przypadku podejrzenia wznowy, kiedy markery rosną, a badania obrazowe (USG, tomografia, RM czy RTG) nic nie wykazują. Badanie PET można zrobić prywatnie, ale też trzeba mieć skierowanie.
  • 10 lat temu
    Dziewczyny jestem załamana..Nie daje mi spokoju myśl że o raku, że ten rak którego ja miałam jest bardzo rzadki i bardzo źle rokujący...Z tego co rozumiem to jest typ - G3 - bardzo złośliwy. Od początku wiedziałam, że jasnokomórkowy nie jest "ciekawy". Jak tylko dowiedziałam się o diagnozie, chciałam być świadoma swojej choroby i tego, jakie leczenie mnie czeka, dlatego dużo czytałam o raku jajnika. Jeszcze jak ostatnio podczas kontroli lekarz dodał, że ten rak jest wyjątkowo agresywny to już w ogóle słabo mi się zrobiło. Nie mogę spokojnie siedzieć, ciągle chce mi się płakać...Przeszłam chemię, a mimo to czuje teraz znacznie większy strach niż po operacji kiedy usłyszałam diagnozę. Strach mnie dosłownie paraliżuje. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Czuję się tak, jakbym siedziała na jakiejś minie, nic mnie nie cieszy, myśle tylko o chorobie....Ponownie wracam do przeszłości, analizuje co było, co mogłam zrobić, żeby szybciej wykryć tego dziada. Może jakbym miesiąc wcześniej poszła na operacje to by było inaczej, może gdybym zmieniła ginekologa byłoby inaczej... Szukam winy w sobie, ale ja tak naprawdę jakie to ma znaczenie... Tak się cieszyłam, jak odebrałam w lutym wynik histopat. i było tam IC - wiedziałam co z czym i że wczesne stadium jest niezwykle rzadkie.... Cieszyłam się krótko bo lekarze mnie oświecili że mam III stadium ( prosówkowe zmiany na jelitach wzkazują wg lekarzy na zmiany rakowe stąd III stadium).... Jak ja mam planować przyszłość, jak żyć? Podczas chemii nie miałam PETa, skąd wiadomo, że wszystko jest "wyczyszczone". Kilka razy pytałam się czy będę miała to badanie, ale ostatecznie nie dostałam skierowania. Jedynie TK miałam. Myślicie, że warto jest jeszcze prosić o PETa, czy już nie mam szans na to badanie. A może warto zrobić prywatnie? Sama nie wiem jak ja się powinnam teraz czuć, jestem zdrowa czy za 5 lat bedę mogła to powiedzieć,,, pozdrawiam dziewczyny


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat