Witam "stare" i "nowe" jajcary :)
U mnie rakowo ok. We wrześniu będę obchodziła 3 rocznicę zdrowia:) Marker dobry, nawet najniższy od czasu, odkąd jest badany. Włosy wreszcie przestały się kręcić, są za ramiona, wielokrotnie obcinane. Regularnie się badam, również piersi, bo ja mam mutację genu.
Niestety, zmagam się teraz z inną chorobą - Gravesa-Basedowa. Podobno nie ma ona związku z rakiem czy chemioterapią, ale nie jestem tego pewna. To choroba autoimmunologiczna, której korzeniem jest stres. Może tak być, bo mało go nie miałam. Rok temu, jak wiecie, zmarła moja mama na tegoż samego raka jajnika. Rocznica jej pogrzebu przypadła na dzień śmierci Lilci, którą bardzo przeżyłam, bo znałam ją osobiście dzięki spotkaniu w Ciechocinku. Miała mnie też odwiedzić w moim mieście, gdy była na południu Polski, ale wyszło inaczej. Byłyśmy rówieśnicami.
W ramach porządków ze swoim życiem podjęłam radykalną decyzję - rozwiodłam się. Tym samym pozbyłam się głównego powodu stresu. Od tej pory mam zamiar być tylko szczęśliwa i żyć w spokoju.
Przedwczoraj wróciłam z wczasów. Musiałam szybko odpoczywać, bo za 2-3 tygodnie szykuję się na podanie jodu radioaktywnego. Będę wtedy świecić i będę musiała siedzieć w domu bez kontaktu z innymi ludźmi. Przede mną jeszcze wiele badań i próbna dawka jodu.
Wiem, że macie dylematy jeśli chodzi o podróże. Ja od czasu zakończenia chemii byłam na Krecie, Cyprze, w Chorwacji, Paryżu i Egipcie. Odpoczywałam w górach, nad jeziorami i w Ciechocinku też. Żyję. Nikogo jednak nie namawiam, to indywidualne decyzje.
Czy Violi zaszkodziła Wieliczka czy lot samolotem? Nie wiem. Myślę, że sprawił dużo radości i podbudował psychicznie.
Zaglądałam tu regularnie i na inne fora rakowe też, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że widzę tylko raka i śmierć, jakby innego życia już nie było i ludzi zdrowych też nie. Dlatego trochę sobie odpuściłam, zaglądam teraz "jednym okiem". Całkiem pożegnać z tym życiem się nie da. Dzięki tej chorobie poznałam wielu ludzi, zawarłam nowe przyjaźnie. Jestem z nimi w stałym kontakcie. Wspieram walczące osoby i służę radą.
Że zostałam wywołana, poinformowały mnie "dobre dusze".
Dlatego nie martwcie się o mnie. Będę żyła :) :) Czego i Wam serdecznie życzę.
Gdyby ktoś chciał pogadać, mój mail znacie - blidzia@o2.pl
Ps. Z tego co wiem, Nana jest na swoim ranczu :) Nie ma tam internetu. Na pewno po powrocie się odezwie.
Trzymajcie się dziewczyny. Buziaki. Lidka