Ostatnie odpowiedzi na forum
Bogda-chyba trzeba poradzić się innego lekarza, nawet nie chodzi o to czy może rozwinąć się bardziej czy nie-my to najbardziej baliśmy się, że z każdym dniem rośnie możliwość przerzutów, w koncu to psakudztwo siedzi sobie wygodnie..., ale do czasu-no bo skąd przerzuty u niektórych?
Dosia - najważniejsze, żeby przeżyć tę chemię z jak najmniejszymi skutkami ubocznymi, będzie dobrze. A pewnie macie wszystkie dodatkowe leki- p/bolwoe, p/wymiotne itd, będzie dobrze!!! My mamy za sobą 3 tury.Jak pytałam jak silne-to powiedziała mi lekarka, że "bardzo " to mało powiedziane, więc wiadomo. Trzeba pilnować dawkowania leków i nie można mieć podwyższonej temp-na to nas najbardziej uczulali.
Dzięki dziewczyny- u męża bez zmian, dzisiaj nawet go nie wybudzili, nie wie nawet , że byłam. Po niedzieli będzie spotkanie z lekarzem prowadzącym, pielęgniarką z OIOM-u i tłumaczem. Sami zaproponowali. Dzisiaj znowu przyszedł do mnie ktoś inny-więc zapytałam jakbym nie wiedziała-dlaczego mąż pojechał tylko na Pogotowie, a od razu miał operację.A jak skarżył się od 2-3 m-cy na ogromny ból, tabletki pomagały tylko na chwilę, to nikt nic nie zrobił z tym? Pielęgniarka z oddziału od razu zaproponowała to spotkanie.
Nawet nie wiedziałam , że na oddziale jest polska pielęgniarka, dzięki Bogu!!! pracuje na dziennej zmianie, obiecała mi, że na pewno bedzie pilnować, żeby miał odpowiednią ilość środków p/bólowych i że będzie dobrze spał.
Jutro pewnie nie pojadę, bo nie mam co zrobić z dzieckiem, przedszkole ma wakacje, reszta w pracy. W weekend nie było problemu, a w tyg. gorzej. Intensywnie myślę jak wybrnąć z tej sytuacji.
Aga31- u mojego męża też nigdzie nie było takich opisów że T czy G jakieś tam. Osobiście zapytałam lekarza jak ocenia ten stan i poprosiłam, żeby napisał mi właśnie T.. G... i wpisał mi.
Iwokie- tak nieraz bywa, że pojawiają się stany zapalne. Myślę, że wówczaj szpital to najlepsze wyjście. Początki są trudne. Jak wróci czarownica, to wiecej powie, bo Ona ma sztuczny pęcherz. Z tego co nam lekarz mówił, to nieraz tak bywa, że ludzie po wycięciu pęcherza,miewają gorączkę, stany zapalne. Przeleczą antybiotykami. Miesiąc od operacji to pewnie jeszcze czas rekonwalescencji.
A tata jest w trakcie chemii? czy miał ją dopiero mieć? bo miesiąc po operacji to chyba za szybko na chemię, jesli była zalecona.
Donna1955 - a co Cię tak boli? rana? brzuch? współczuję, bo my na świeżo z bólem od kilku miesięcy.
Hanna.57 - mąż po operacji, leży na OIOM-ie.Jest w śpiączce farmakologicznej, ale wybudzili go na 5 min. jak przyszłam.
Miałam krótką rozmowę z lekarzem. Krótką-bo to był lekarz z dyżuru i nie chciałam dyskutować za wiele, zapytałam tylko jak operacja przebiegła i dlaczego była tak nagle. Na dłuższą rozmowę przygotujemy się, ale oboje z mężem jak już będzie siedział / chodził i to z jego lekarzem prowadzącym i z tłumaczem.
Dlaczego?
Otóż lekarz powiedział, że nie był to problem z jelitami jak wcześniej przypuszczali-po otwarciu brzucha okazało się, że rana pooperacyjna na jelicie przepuszcza płyn-jest dziurka. Wycięli część jelita i ponownie zespolili, ale teraz w inny sposób. Więc pytałam -skąd te bóle od ponad 2 m-cy i na TK płyn w miednicy? w ilości wiekszej niż normalnie można mieć???? Lekarz stwierdził, że to niemożliwe, żeby ta dziurka była dłużej niż 24 godz. (czyli od tego momentu, kiedy mąż naprawdę zaczął się zwijać z bólu), a wcześniej żadnego płynu nie było i boleć nic go też nie mogło! że to niemożliwe. Nie chciałam więc dyskutować z kimś kto nie ma w ręku żadnych dokumentów i rozmawia ze mną w ten sposób.
On mi będzie mówił, że męża nic nie bolało i że zadnego płynu nie było! Do diabła! ale jestem wściekła.
Dlatego poczekam aż mąż będzie już mógł rozmawiać( na razie nie może bo ma rurki w nosie i w gardle) no i musi uczestniczyć przy tej rozmowie. Poza tym chcę usłyszeć od lekarza i tłumacza-cały opis ostatniego TK i powód oraz przebieg tej operacji.
O poprzedniej wiedzieliśmy wszystko. Muszę mieć tłumacza gdyż zależy mi na świadku, żeby nie wciskali nam kitu.
I od teraz to za każdym razem ja będę z nim. I zawsze tłumacz!. Bez niego nawet nie będziemy dyskutować. Szkoda, że nie mogłam nagrać tego- wyraźnie powiedział, że przy poprzedniej operacji źle zszyto jelita!!!! Matko, ale mąż się musi nacierpieć z głupoty lekarzy. No a najgorsze, że lekarz powiedział, że od tego co stwierzili po otwarciu -nie mogą być bóle od 2 m-cy! Już sama nie wiem, nie wyobrażam sobie, żeby znowu za jakiś czas otwierać go i szukać przyczyny bólu. Wyraźnie powiedział, że ten stan / ból i przedostawanie się płynu do jamy brzusznej / mógł trwać max 24 godz. przed jego przyjazdem do szpitala. Pytałam 2 razy! Dzisiaj też jadę na chwilkę, żeby zobaczyć czy lepiej z nim.
Hanna.57 - jak już przetestujesz wszystkie worki-to daj znać jakie wg Ciebie sprawdzają się najlepiej -jedno czy 2 częsciowe.
Miłego dnia
Hanna, Ania2- mąż w szpitalu. Właśnie przygotowują do operacji.
Strasznie cierpiał przez ostatni czas i dzisiaj nad ranem pojechał do szpitala bo całą noc tak cierpiał, nic nie pomagało, wymiotować się chciało a nie miał czym. Kąpiel łagodziła ból, ale ja ledwo miałam siłę wyjąc go z wanny , ubrać itp. Normalnie nie wiem jak sobie ludzie radzą z obłożnie chorymi-kręgołup dzisiaj jak nie mój. Cały dzień od rana miał badania- wszystko co możliwe - RTG, Tomokomputer, USG, krew , no wszerz i wzdłuż. Okazało się , że te częste bóle podbrzusza to niedrożność jelit i ma dziury w jelitach i dlatego na tomokomputerze był płyn w miednicy. Ciągłe zaparcia na przemian z biegunką, kilka dni temperatura, ból żołądka, ból podbrzusza-to takie wstępne objawy były.
Lekarz mówi, że nieraz tak się zdarza. Ja już rano, jak tylko mąż pojechał do szpitala-szybko do neta i wiedziałam, że to jest to, wpisałam tylko objawy, a oni cholera cały tydzień debatowali.
http://zdrowie.flink.pl/niedroznosc_jelit.php
Mąż nie wiem czy młody, ale stary to jeszcze nie jest, ma 48 lat.
Gloria - no nie wiem co powiedzieć, ale musicie porozmawiać z Tatą jak ważny jest dla Was, nie wiem czy ma wnuki itp. może to go jakoś wzmocni, bo przecież ma Was, ma dla kogo żyć. Trudno mi poradzić, bo u nas to nie ma mowy, żeby ktoś się poddał.
Idę kąpać małą, bo mi myszkę wyrywa :)
Bogda - wpółczuję, wiem jak to ciężko być samemu we wszystkim. Ja tak naprawdę nikomu się nie żalę, robimy dobrą minę do złej gry, a tak naprawdę ledwo sobie radzimy. Jednak, wyjścia nie ma i nawet jak się człowiek pożali i mu lżej to i tak pozostaje ze swoimi myślami sam.... Jednak tutaj można spróbować sobie ulżyć :) i ponarzekać do woli, a reszta będzie Cię wspierać - po to jest forum! Rodzina wie, że mąż ma raka, ale nawet pojęcia nie mają ile z tym zachodu. Widzieli go przed chemią, a potem 3 mies. po operacji-więc i tu i tu w dobrym stanie- i czegóż ja mogę chcieć... nieraz nie miałam jak pojechać i odwiedzićgo w szpitalu i leżał sam kilka dni i tylko kontakt telefoniczny. Nie poddawaj się. My też zaczynamy kolejną walkę. Póki co nikt nie wie co dalej-wszystkie badania od początku. Teraz leży i dosłownie skręca się z bólu, śpi w drugim pokoju,zeby dziecka nie budzić w sypialni, ale i tak słyszę jak stęka. I pomóc nie mogę w żaden sposób. A już miało być tak pięknie. Zobaczymy co przygotująlekarze na piątek po konsylium. Będę się starała jechać z nim, może mi się uda. Wtedy będę spokojniejsza gdy będę osobiście w tym uczestniczyć.Jeszcze 2 dni.
Gloria - no nie może się tata załamywać, chyba trzeba przedyskutować to z lekarzem, może mu wyjaśni co i jak, że z wyciętym pęcherzem żyje się dalej - najważniejsze, żeby pozbyć się paskudztwa jak najszybciej.
Dobrej nocki Kochane :)
Bogda- nam lekarze powiedzieli, że chemia, którą miał mąż nie działa na raka pęcherza,żebyśmy nie oczekiwali, że się zmniejszy lub zniknie itp. i ja osobiście nie słyszałam, żeby leczono nią pęcherz. Na 100 % powiedzieli nam, że chemia jest po to, żeby zabić ewentualne ogniska rakowe w organizmie, niewidoczne na Tomokomputerze.
No i lekarze robili mu tomograf po zakonczeniu każdej serii, żeby zobaczyć czy przypadkiem się coś nie zmienia, bardziej mówili, że czy nie rośnie/nie zwiększa się w szybszym tempie.Wiem, że są jakieś inne sposoby -coś jak naświetlania itp.
Aniu-wiem, że będziemy walczyć, ale to każdy żyje nadzieją, że po operacji już tylko bedzie dobrze...
Hanna - rodzina wie, najbliżsi , ale nikt nie może tutaj do nas przyjechać, niestety. Każdy ma swoje życie, rodziny, małe dzieci, więc musimy radzić sobie sami. A to właśnie najtrudniej, bo nawet nie ma komu przekazać swoich obaw i tak duszą się w środku i tylko można liczyć na cud.
Gośka- chemia nie działa na pęcherz, ale radioterapia tak, są też inne metody, ale nie zagłębialiśmy się w nie-tylko lekarze wspominali, że mogą męża wysłać na leczenie za granicę, jeśli tylko uważa, że tego potrtzebuje. Jednak on postanowił radykalnie pozbyć się raka, a nie próbować. Ta świadomość źle na niego działała, no i nie ma 100% gwarancji, że będzie to na pewno skuteczne leczenie. Jedno było pewne-po wycięciu pęcherza-nie ma tego raka.
Dziewczyny, macie problemy ze skórą wokół stomii? Czy po prysznicu suszycie worki. Mąż ciągle ma stan zapalny skóry, swędzi. Mówią, że to odparzenia.
Gloria- na pewno ktoś tutaj CI odpowie, mój mąż miał raka, a nie brodawczaki.
Wyniki męża złe, w poniedziałek konsylium i zadecydują co dalej-tzn.jakie badania trzeba wykonać. Ma płyn w miednicy, a nie powinien tam być. Nic nie mówili, póki nie zadecydują o dalszym leczeniu. W przyszłym tyg. dowie się kiedy będą badania. Na razie musimy czekać. A miałam nadzieję....
Dosia- ja nie odpuszczam i zawsze towarzyszę męzowi u lekarza, nawet ogólnego, gdyż w razie czego to ja muszę dalej działać, więc trzeba wiedzieć co lekarze mówią, radzą itd. Też się opierał, ale ja twarda jestem. Dzisiaj też byłam po swoje leki u lekarza, ale powiedziałąm też , że On bardzo cierpi, od razu dał nam kartkę na jutrzejszą wizytę w szpitalu-o jakie badanie ma poprosć lekarza prowadzącego, żeby ominąć czekanie w kolejce.
Jak mężowi wycieli samego guza pierwszy raz to wtedy szybko chemia przez 3 mies. i po miesiącu operacja. Mieli nadzieję, że nie odrośnie (po chemii był tomogra), ale niestety, zagnieździł się spowrotem, więc musieli ciąć cały pęcherz.
Hanna- wiem, że nie mamy wpływu na wynik, niestety, jednak jak sobie pomyślę, że znowu mielibyśmy całą tę walkę toczyć tutaj we dwoje to ja już chyba nie mam siły. Bardzo się boję, że nie dam rady. I tak wszystko na mojej głowie, więc myślę, że może się uda. Nikomu tak naprawdę nie mówimy ile to trzeba przejść, nie chcemy martwić nikogo.
Mąż sobie znalazł rozrywke- Poker, kiedyś grywał w internecie, teraz zaczął grywać w klubie. Matko, jeszcze mi się hazardzista zrobi :)). Jednak sama mu radzę, żeby poszedł, wtedy tyle nie myśli.
Dobrej nocki
dosia- a co powiedział Wam lekarz od chemioterapii??? My mieliśmy spotkanie i nam wyjaśnił, że w związku z tym, że mąż jest dość młody i zdrowy, nie chorował do tej pory na żadne poważne choroby, to lekarze zalecają chemię ze względu na wysoką złośliwość.Po wycięciu samego guza-odrósł natychamiast. Nie miał przerzutów , ale lekarz radził, żeby wykorzystac chociaż te kilka % , któe zwiększa szanse na to, że ewentualne komórki rakowe, niewykrywalne przez tomograf, zostaną zniszczone. Miał 3 razy po 3 wlewy. Był wykonczony, ale teraz , pół roku po zakończeniu chemii wraca do powoli do zdrowia. Lekarka powiedziała, że jeśli podano by chemię po operacji to byłoby to bardziej obciążające dla organizmu, który bedzie osłabiony operacją, więc na pewno chemia byłaby podana ( o ile podaliby wogóle) po kilku mies.Mąż zadecydował, że podda się chemii. Zawsze to jakaś nadzieja, że nie będzie przerzutów....., bo chemia nie działa na raka pęcherza-tzn. nie można leczyć go chemią, jest odporny.
W piątek wizyta u lekarza, po wszystkich badaniach. Żyjemy normalnie z dnia na dzień-byle do piątku.