Ostatnie odpowiedzi na forum
Aga80- no właśnie, wiem, że są różne powikłania, ale nikt nam nie powiedział jak mąż opuszczał szpital 4 mies. temu, że coś się takiego może wydarzyć, zwłaszcza, że cały czas skarżył się na ogromne bóle.
Ona25 - lekarze mówią, że taki stan może trwać wiele tygodni, ale muszą go wybudzić i zacząć karmić przez sondę i te tracheotomie też musi, bo wszystko max. 2 tyg można tak mieć. Mózg i serce pracują więc muszą go wybudzić, ale cały czas bedzie podłączony do całej aparatury.
Lekarze powiedzieli, że to stan krytyczny, bo nie ma żadnej poprawy i tylko można czekać, że kiedyś organizm się weźmie.
Gloria-koniecznie tatę namówcie, przecież im szybciej tym lepiej, tysiące ludzi normalnie żyją z workami, może jakiś film? Nam lekarz pokazał film jak przebiega zabieg,jak potem mężczyzna radzi sobie ze stomią- po kolei wszystkie czynności) co potem- jak ludzie pływają, uprawiają sporty, mają hobby i pracują.
Hanna 57- postanowiłam wyluzować, ponieważ wiem w koncu, że nie mam na kogo liczyć. Jak juz mąż się wybudzi to bede jeździć do niego wieczorkiem, jak juz wykąpię młodą, syn z nią zostanie nie będzie problemu. Dobrz, że już jest z nami tutaj, to troche mi lżej.A co do męża rodziny-to jeśli chcą się czegoś dowiedzieć-to mają się kontaktować telefonicznie ze szpitalem i tyle.
Aga80-czyli takie powikłania są możliwe? To odpuszczam sobie, bo miałam zamiar wynająć prawnika, żeby sprawdził dokumentację medyczną, czy to nie jest wina źle wykonanej operacji. Dziękuję za info. A lekarze mówią, że taki stan, kiedy jelito się rozchodzi to może trwać max 24 godz. i wtedy następuje zgon, ponieważ organizm zostaje zatruty tym co z niego wypłynęło. Na szczęscie u Was to nie zainfekowało płuc!!!
Ona25- na początku żadne słowo nie mogło mi przejść przez gardło, bo przecież pojechał tylko z bólem brzucha, a na drugi dzień zastałam go w śpiączce. Powoli zaczynam się oswajać z sytuacją i jakoś sobie to układam. Rozwiązałam 2 problemy, a raczej postanowiłam że dam sobie spokój, bo nie warte marnowania czasu. Na razie próbuję poukładać sobie dzień, jak najbardziej wydajnie.
Od 2 dni zmniejszają dawkę leków, powoli, bo nie mozna za szybko.I On mnie słyszy, ale wówczas zaczyna się trząść , kręci się, podnosi ręce, głowę (oczu nie otworzył jeszcze) i ciśnienie w ciągu kilku sekund skacze do ponad 200. Wiem, że chciałby się obudzić. Mówię więc do niego wtedy kiedy pielęgniarka próbuje go wybudzać, a jak już zwieksza dawke do poprzedniej to już śpi spokojnie i jak mówię to nie reaguje. Jednak na tym będą polegały najbliższe dni-na wybudzeniu.
Raka leczą jakimiś naświetleniami, radioterapią, wlewami, jednak wszystko zależy jaka jest jego postac.
Ines - Jak kiedyś leżałam w szpitalu, to dziewczyna, młodziutka, miała raka narządów rodnych, ale wyglądała jak w ciązy! Jej lekarz (jeśli tak można go nazwać) powiedział, że to ciąża! I w ciągu kilku miesięcy urósł do gigantycznych rozmiarów. Jej coreczka miała ze 2 latka, wiec nie mógł rosnąć długo.Okazała się niezłośliwym guzem, jak lekarz jej powiedział, że te co bardzo szybko rosną do dużych rozmiarów to zazwyczj powierzchownie siedzą, nie zaglębiają się. Guz mojego męża był malutki, ale głęboko rozłożony w ścianach pęcherza.
Aga 80 - właśnie podobną sytuację mam teraz ja. Co powiedzieli lekarze? Dlaczego to jelito się mogło rozejść? Podali powód? Czy to jest częste?
No, niestety, u nas tak dobrze nie ma, póki co mąż w śpiączce, bakterie te co wypłynęły z płynem z jelita całkowicie zajęły płuca, jamę brzuszną i rana pooperacyjna sie nie goi.
To mija już 12 doba i zero poprawy, jednak muszą podjąć pewne kroki, bo za długo już leży i nic się nie dzieje. Dzisiaj miał mieć tracheotomię, bo max. 2 tyg . można być zaintubowanym przez usta. Podobnie z mózgiem, Tomograf nie wykazał zmian, więc próbują go wybudzić. No i muszą zacząć żywienie przez sondę w nosie. Na razie kilkakrotne wybudzanie konczyło się szybkim uśpieniem z powodu natychmiastowego podniesienia ciśnienia powyżej dozwolonego. Jendak nie ma innej możliwości. Postanowili, że za ok. tydzień będzie już wybudzony. Jednak nadal pod całą aparaturą i przy wysokiej dawce morfiny. Takie wybudzanie to jest straszne. Za pierwszym razem to pomyslałam, że ma też padaczkę! Koszmar.
Ona 25- nie jestem pewna co do leczenia raka chemia. Czy komuś z Was leczyli raka pęcherza chemią? nie mówię o przerzutach czy zapobieganiu, ale o leczeniu tego gada.
Ines - do takiej operacji to jest przygotowany zespół- wyciąć pęcherz, potem jelito czy do stomii czy do zastępczego pęcherza, Jak stomia to jeszcze trzeba ją wyprowadzić na zewnątrz. U mojego męża były 3 zespoły- do stomii, pęcherza i prostaty i trwało to ponad 7 godz. Tak jak mówią dziewczyny-lekarze muszą być przygotowani. Będzie dobrze !
Ania2 -dziękuję-radzimy sobie, tylko ile ja tak pociągnę, to już ponad rok, sami przeszliśmy przez chemioterapię, 2 operacje, teraz ta sytuacja. Sił brak.
Gloria- jak jest zaawansowany to trzeba, nie ma na co czekać, jak najprędzej się go pozbyć!!!
Aga31-bardzo mi przykro i współczuję Ci bardzo, ściskam z całych sił !!!
U męża dalej bez zmian, ja się trochę podziębiłam więc nie podchodziłam do męża, tylko widziałam go na odległość, ale przynajmniej duchem i myślami byłam i jestem z nim. Wiecie, bardzo trudno mi zrozumieć, ale jego rodzina normalnie się na nas wypięła. Bardzo mi szkoda go, bo jak lataliśmy do PL to zawsze, za każdym razem znaleźliśmy czas, żeby odwiedzić Jego rodzinę, a oni mi napisali, że przepraszają, ale nie są w stanie mi pomóc! A jak się okazało to jutro wylatują na wczasy do włoch.... bo ja to bystra jestem i wywiedziałam się z innych źródeł ;). Jestem taka wściekła, że nawet nie napisałam im jaki jest stan zdrowia i nie napiszę. Po prostu na razie jestem nieosiągalna-muszę to przetrawić.
Teraz zmagam się z kilkoma sprawami urzędowymi, bo jak dzisiaj usłyszłam od prawnika-w zwyczaju jest tutaj odsyłać odmownie wszystkie aplikacje. Ja aplikowałam o płatne zwolnienie lekarskie dla mnie, a odmówili mi, bo... nie mam przepracowanych 104 tygodni! Matko, ja pracowałam tyle lat , a oni wynajdują jakikolwiek powód, bo a może nie upomnę się...ale się upomnę.
Będę próbowała wynająć prawnika, żeby sprawdził czy taki stan męża nie jest wynikiem błędu lekarskiego, bo nie słyszałam nigdy, żeby pękło jelito na zszyciu , w miejscu po wycięciu kawałka do urostomii. Najwyżej stracę trochę kasy, ale muszę wiedzieć, dla mojego spokoju.
Kolejna rzecz, nie mogę przebrnąć przez szpitalną biurokrację, potrzebuję pewnych dokumentów do urzędów-czyli znowu adwokat, wrrrrrrrr.
U nas bez zmian, niestety,
Dziękuję i wierzę, że sporo ludzi modli się za męża, a ja nie mogę. Nie wiem, ale jakoś wszystko straciło na razie sens. W piątek miał Tomokomputer całego ciała, od stóp do głów, na szczęscie mózg zdrowy, nie ma nigdzie raka, i żadnych nowych ognisk zapalnych. Bakterie zagniezdziły się w jelitach, ranie pooperacyjnej, wątrobie i najgorzej w płucach.
W koncu wyhodowali te bakterie z tych organów i próbują zmienić antybiotyki , powoli, na razie zmienili 1.
Pozdrawiam Was gorąco, zdrówka życzę.
Dziewczyny-u nas bez zmian, żaden antybiotyk na razie nie pomaga, a ma 5 różnych, aparatura trzyma go przy życiu. Bakterie dostały się do tej rany co miał cięcie, są wszędzie.
Trzymajcie się , tylko modlitwa może pomóc=lekarze zrobili juz wszsytko.
Dziewczyny-mój mąż umiera, jest w krytycznym stanie, lekarze nie dają szans, liczyć można tylko na cud. Pękło jelito w miejscu zszycia i płyn z jelita zakaził cały organizm, dostał się również do płuc. Dużo zdrówka wszystkim i dbajcie o siebie!!!!!!
Iwokie-jeśli nie zalecili chemii to zapewne nie była konieczna. Nie każdy musi/powinien mieć chemię. Chemią nie leczy się raka pęcherza. Jedynie jakieś wlewy,pewnie coś jeszcze, ale nie mam pojęcia. Chemię bardziej zalecają gdy znajdą coś w węzłach , ale i też nie zawsze. Podstawowym warunkiem do podania chemii jest bardzo dobry stan zdrowia-tzn przede wszystkim krwi. Często przerywają / konczą chemię przed czasem gdy zdrowie pacjenta na to nie pozwala. Mąż przed chemią , nie licząc tego potwoera-rak, nigdy na nic nie chorował, wyniki wyśmienite, więc podano chemię, ale przerywano 2 razy, bo wylądował w szpitalu z zapaleniem płuc, tak spadła odporność organizmu, że nie poradził sobie z infekcjami, a że w domu jest małę dziecko, chodzące do przedszkola, więc zarażał się od razu od niej.Każda temp. powyżej 37.5 wymagała natychmiastowego podania leków w szpitalu. To był koszmar. Szanse na życie bez raka po podaniu chemii wzrastają o .... 3 %, tak trzy. Jednak gdy stan zdrowia jest dobry, nie stwierdzają przerzutów to nieraz podają chemie-tak nam powiedziała lekarka od chemioterapii. My myśleliśmy, że chociaż o 50%
Wydaje mi się, że stan zdrowia Twojego taty nie pozwala na podanie chemii-musisz spytać-lekarz będzie wiedział najlepiej. Teraz trzeba wykryc co jest Twojemu tacie.