od 2017-02-09
ilość postów: 198
Miałem operację z oszczędzeniem nerki, wycięto tylko guza 5,5x4,5. W grudniu mijają 3 lata. Wykryto mi raka przypadkowo i wycięto, jak narazie na raka nie chorowałem, oby tak pozostało, ale czy tak będzie tego nie wie nikt, żyję nadzieją i miłością.
Dziewczyny AML to nic groźnego, napewno taki guzek nie daje żadnych objawów, mój rak jasnokomórkowy był na 5,5 cm i też żadnych objawów nie dawał, morfologia krwi idealna, mocz idealny, czynność nerek prawidłowa, rak nerki daje objawy dużo później dlatego guzy objawowe są o dużo gorszym rokowaniu. W USG wszelkie podejrzenia o złośliwość budzą zmiany normoechogenicze i hipoechogeniczne, hiperechogeniczne zmiany tylko w około 4% mogą być złośliwe. Oczywiście urolog może zlecić rezonans lub tomograf, zmiany złośliwe w tych badaniach wykazują swoje własne ukrwienie, kontrast w tych guzach "świeci" się. Szanse że to rak są znikome, nawet jeśli to jest to miniaturka. Pozdrawiam.
Są właściwie dwa rodzaje zmian w nerkach widoczne w usg dające pewność, że są niezłośliwe: torbiel prosta i AML(angiomiolipoma), ja mam taką 7mm od lat wykrytą w usg, niezmienna od lat. Rak nerki pojawił się później bez związku oczywiście. U Ciebie jest znak zapytania, szansa, że to inny guz jest znikoma. Nawet jakby były wątpliwości lekarza będzie raczej obserwacja, guzek jest maleńki.
Miałaś nss czy straciłaś nerkę?
Piszesz:"teraz wydaje się to zupełnie abstrakcyjne". U nas myślę jest tak samo z tą różnicą, że diagnozy trochę inne, no i strach przed jego powrotem, życie z lękiem jest czasem trudne, no i to ciągłe planowanie, zajmowanie się badaniami, telefonami do przychodni itp. Niestety trzeba z tym jakoś żyć, zazdroszczę, choć nie jestem zły na opatrzność za to co u mnie się wydarzyło. Pozdrawiam.
Cieszymy się razem z tobą. Też po operacji miałem trochę nadziei, że to może być onkocytoma lub angiomiolipoma, ale niestety był to drań. Pozdrawiam.
Jest kilka wytycznych co do monitoringu, należy słuchać swojego lekarza, TK kilka miesięcy po operacji również jest postępowaniem prawidłowym.
Fizycznie czuję się normalnie, czasem za bardzo skupiam się na swoim samopoczuciu i wtedy potrafię się wkręcić w brak chęci do życia, ale to miałem już przed chorobą. Pisałem już, że mając raka czułem się normalnie(przypadkowe wykrycie) po operacji też, dużo też siedzi w naszej głowie, tak właściwie to może stres, nerwy i nasza osobowość może być przyczynkiem rozwoju tej choroby. Do aktywności fizycznej wróciłem szybko, operację miałem w styczniu i jeszcze zdążyłem zaliczyć narty. Jak się dowiedziałem o raku pomyślałem, że wszystko robię ostatni raz, teraz robię wszystko, aby tych razów w różnych dziedzinach życia było jak najwięcej. Teraz idąc rano z psem na spacer potrafię dziękować Bogu za pięknie zachmurzone niebo, potrafię też dziękować za raka, bo tak właściwie on odmienił moje życie, zmieniły się wszystkie priorytety.
Dietę stosowałem na początku, teraz racjonalne odżywianie zgodnie z piramidą zdrowego żywienia, unikam smażonego, słodycze też umiarkowanie, chociaż mam czasem napady, najlepiej unikać przetworzonych produktów. Stosowałem też jakiś czas dietę dr Budwig(nasycenie organizmu kwasami omega - olej lniany z serem białym, co jakiś czas powtarzam)
Z dietą nie przesadzam, dużo ćwiczę, żyję jak kiedyś, ale strach w tyle głowy jest zawsze. Pozdrawiam.
Jestem 2 lata i 5 mcy po, mój guz był większy 5,5 cm, ale udało się zaoszczędzić nerkę, mówię często, że miałem raka, ale na niego nie chorowałem, dowiedziałem się, że on tam jest przypadkowo, został wycięty, żyję normalnie, uprawiam sport jak przed operacją(raz w roku startuję w amatorskim maratonie rowerowym na 100 km) w roku 2016 też wystartowałem - miesiąc później dowiedziałem się że pokonałem tą setkę z "pasażerem" w nerce, fizycznie ok, czasem gorzej z psychiką, strach, że powróci, szczególnie jak upływa dłuższy czas między badaniami. Czasem z kolei strach przed tym, że o nim zupełnie zapominam, a może niepowinienem? Zdrowie wg WHO to brak choroby, ale my pomimo tego, że organicznie choroby się pozbyliśmy wciąż się nią zajmować musimy, ale taki już nasz los trzeba chwytać dzień i czerpać z życia garściami, twój guzik to było maleństwo, możesz czuć się wyleczona, ale kontroli nie porzucaj. USG napewno będzie ok, wznowy miejscowe po operacjach organooszczędnych to około 2%, przy tak małym i niezjadliwym guzku wręcz zerowe. Pozdrawiam.