Ostatnie odpowiedzi na forum
Dziękuję, zawsze byłem pesymistą, przeżyłem taki swoisty paradoks, kilka lat temu wpadłem w nerwicę lękowa na punkcie chorób, co rusz pojawiały nowe "rzeczywiste" objawy chorób, od gardła , płuc ,oddychania, serca, po bóle brzucha, niedowlady, mrowienia, zawroty głowy, teraz pojawił się rzeczywisty wróg. Chodziłem 2 lata na terapię psychologiczną, kiedy uporalem się z problemami pojawił się rak. Zawsze dbałem o swoje zdrowie, uprawiałem wiele sportów, czasem może nadmiernie. Dlatego tak trudno mi się oswoić z tym wszystkim, ale będę próbował. CARPE DIEM - prosta myśl, szczęśliwi Ci ,którzy potrafią ją zastosować w praktyce.Dziękuję za słowa otuchy.
Dziękuję, ja właśnie takiego "naskoczenia" potrzebuję i zazdroszczę optymizmu, przepraszam za sianie paniki, mam po prostu słabą psychikę, dlatego właśnie korzystam z tego forum, dziękuję za słowa otuchy i już biorę się w garść.
Dziękuję, ja właśnie takiego "naskoczenia" potrzebuję i zazdroszczę optymizmu, przepraszam za sianie paniki, mam po prostu słabą psychikę, dlatego właśnie korzystam z tego forum, dziękuję za słowa otuchy i już biorę się w garść.
Mój obcy był trochę większy - 55mm x 45mm - chociaż określono mi I stadium choroby, więc można mieć nadzieję, że jest szansa. Jeśli chodzi o dietę to przymierzam się do diety dr Budwig opartej na oleju lnianym, obecnie nie spożywam cukru i słodyczy, oczywiście chleba (to też węglowodany) trudno się wyzbyć. Czytałem też o diecie ketonowej ( oparta na zmniejszeniu cukrów). Co do sportu to oczywiście bez szaleństw (chociaż narty zaliczyłem - raz się żyje) . 03.04. wracam do pracy. Dzisiaj przygnębienie wróciło, po wizycie u onkologa , (lekarz trochę gburowaty) zlecił badania TK brzucha i płuc, niby rutynowe, mało mówił, specjalnie nie podtrzymał na duchu. Wiem ,że badać się trzeba, ale ją mam zaraz czarne wizje. Muszę nauczyć się żyć z dnia na dzień i cieszyć się chwilą oraz podarowanym czasem.
Dziękuję NECZA za zainteresowanie.
Mnie właściwie cięcie już nie boli, robię już sobie delikatną gimnastykę i spacery, jeśli chodzi o powrót do pracy, to nie wiem, jestem nauczycielem w-f, lekarz mówił że 3 m-ce minimum zwolnienia, myślę i tęsknię już za swoimi aktywnościami pływaniem rowerem bieganiem, zima jest piękna, w głowie narty, przychodzą takie myśli, że to może ostatnia moja zima i trzeba się spieszyć, choć w głębi duszy jest wielka nadzieja na życie. Na razie nie umiem sobie powiedzieć miałeś raka, myśli się kotluja , może on cię dalej atakuje, może już gdzieś zostawił swoje macki, trzeba się nauczyć żyć z dnia na dzień, ale na to potrzeba czasu.
Mialem dwa wyniki histopatologii , pierwszy nie mówił o rodzaju raka, opisane były marginesy i zapis o niskim potencjale złośliwości. Następnie próbki wysłano do ośrodka o wyższej referencyjnosci. Ponownie czekałem dwa tygodnie na wynik, który odebrałem wczoraj: jasnokomorkowy stopień T1b złośliwość 2, nie mam zapisu o skali Fuhrman, podobno niektóre ośrodki stosują skalę 3-stopniową. Miałem też opis marginesow od 2-10 mm , najmniejszy 1 mm, trochę to niezrozumiałe, czy to nie za małe marginesy - opisane jako czyste.
Moja rana już prawie mnie nie boli, miałem szwy wchłanialne(operacja 05.01) . Pisząc o powrocie do życia myślałem raczej o mojej słabej psychice.
Dziękuję, już wiem, że to forum będzie niejako grupą wsparcia dla mnie. Na razie jestem jeszcze na zwolnieniu lek., jakoś trudno mi na razie wyobrazić sobie powrót do normalnego życia. Dzisiaj miałem końcowe konsylium po DILO, zalecenia: kontrola w poradni za 3 m-ce, czy to wystarczy, czy lepiej do onkologa.Byłem operowany na oddziale urologii onkologicznej w WSS we Wrocławiu, na konsylium byli także onkolodzy, więc chyba trzeba zaufać i czekać, pozdrawiam.
Dziękuję za odpowiedz. Mój guz na szczęście nigdzie nie naciekał, w histopatologii wstępnej napisali o niskim potencjale złośliwości, jednak w ostatecznej była mowa o jasnokomorkowym i podnieśli do G2. Pozytywne w tym wszystkim jest to , że guz nie naciekał tłuszczu, nie miał martwicy, utkania mięsakowatego i angioinwazji. Przykre jest to ,że od 5 lat robię usg z innych powodów, i dopiero na ostatnim wyszła torbiel podejrzana, pechowo guz był izoechogeniczny Tak jak miąższ nerki, musiałem go nosić już wcześniej. Po tych wszystkich negatywnych przeżyciach trochę się oswoiłem z chorobą, trochę mi ona spowszedniala , są chwile kiedy się boję, myśl ,że może mnie to zabić nie pozwala powiedzieć MIAŁEŚ RAKA.
Witam wszystkich, moja historia: guz nerki wykryty przypadkowo w usg (październik 2016 - torbiel atypowa do diagnostyki w TK - 23.12. - guz wykryty w MRI - wokół torbieli był guz niewidoczny w usg). Obecnie jestem miesiąc po operacji oszczędzających nerke - guz jasnokomórkowy T1b (54 mm) G2 zlokalizowany tylko w nerce. Teraz tylko kontrola. Fizycznie czuję się dobrze, czasami psychika nie daje rady, czasami wydaje mi się że to wszystko mnie nie dotyczy, czy są szanse na brak przerzutów w przyszłości. Wiem jedno moje życie, podobnie jak Was wszystkich zmieniło się bezpowrotnie - pomimo wszystko, być może na lepsze