od 2016-06-03
ilość postów: 684
Dziękuję Agnieszka 76 i Łukasz. Tak zrobię, masz rację. Lekarz z Gliwic mnie do hipec zniechęcił mówiąc,że aby tato się zakwalifikował- musi być możliwość resekcji większości przerzutów a u taty takiej możliwości nie ma. Dlatego się poddałam, bo to w końcu bardzo dobry chirurg onkolog. Jednak faktycznie umowie się do takiego ośrodka. Czy muszę być z tatą?
Słyszałeś może coś o PIPEC? Podobno to jest alternatywa jeśli hipec nie wchodzi w grę.
Witam, czy ktoś wie gdzie można prywatnie wykonać zabieg PIPAC? Z tego co czytam nie jest refundowany ale nie jest kosmicznie drogi. Czy tylko w Bydgoszczy jest stosowany?
Dziękuję :( kurcze wszędzie, gdzie tylko nie zajrzę, pisze jak byk, że chemia dożylna nie radzi sobie z przerzutami do otrzewnej :( i co robić? Jaki sens podawania takiej chemii?? Co robić gdy do dootrzewnowej chemioterapii się nie kwalifikuje? I czemu lekarze kierują na standardową chemię skoro ona podobno nie działa? Mam mętlik w głowie :(
Cześć Łukasz 93. Konsultowałam się u świetnego chirurga onkologa z Gliwic :( powiedział, że może i ktoś odważny by się odważył,ale byłoby to bardzo nie na miejscu. U taty są wszczepy nowotworowe w całej otrzewnej, nie ma możliwości pozbycia się tego operacyjnie. Jeśli chodzi o hipec, zarówno naszą onkolog jak i onkolog z Gliwic powiedzieli, że onkolodzy są rozczarowani efektami tej metody. Poza tym, taty nie zakwalifikowaliby poniewaz warunkiem kwalifikacji jest możliwość wykonania operacji a u taty takiej możliwości nie ma.
Dziś rano dzwoniłam do naszej onkolog powiedzieć,że mam wyniki. Gdy tylko powiedziałam o rozsiewie w otrzewnej, zorganizowala na jutro tk jb i mm oraz RTG klatki. Tato na cito robił kreatynine. W środę za tydzień mamy wizytę i dowiemy się jaki schemat chemii wybrano. Niestety nie będzie to celowana ponieważ u taty wykryto mutacje KRAS. Zapytałam czy taka standardowa w ogóle ma szansę zadziałać. Powiedziała,że tato nigdy nie brał chemii i jest szansa,że całkiem dobrze na nią zareaguje ale to już czas pokaże.
Tak więc zaczynamy walkę. Jak ona się skończy, wiemy- oby jednak trwała jak najdłużej.
Bardzo źle. Dopiero wrócił z konsultacji u chirurga onkologa. Operacja nie wchodzi w grę ze względu na rozsiany proces w otrzewnej. Nie ma sensu taty otwierać bo nic by to nie dało. Trzeba najpierw spróbować chemią a dopiero później rozpatrzyć operacje. Tylko wiadomo, że chemia słabo sobie radzi z przerzutami do otrzewnej a chemioterapia dootrzewnowa wg pana onkologa nie bardzo w przypadku taty może mieć zastosowanie ponieważ stosuje się ją srodoperacyjnie, a jak to ujął pan chirurg " tylko nieodpowiedzialny lekarz podjąłby się tu operacji".
Za dużo wiem na temat tej choroby by mieć nadzieję. Przed tatą będę udawać na tyle, na ile starczy mi sił.
ewa0000 faktycznie opinie nie są ciekawe, ale dotyczą głównie traktowania pacjenta w trakcie wizyt ( co jest zresztą naganne, bo ludzie chorujący na raka mają wystarczająco przykrości wynikających z samego faktu chorowania ) a nie sztuki jaką jest operacja. Mam nadzieję, że okaże się świetnym fachowcem i usunie to dziadostwo w 100%. Trzymam kciuki.
Oczywiście Ewa0000, po to tu jesteśmy. Każda historia coś wnosi, dostarcza informacji, nieraz bardzo cennych.
Łukasz bardzo się cieszę! Oby tym razem chemia dobiła doszczętnie to dziadostwo.
Cześć Ewa0000. Czy możesz napisać, w którym miejscu jest wznowa i jak bardzo zaawansowana?
Na szczęście tak. Przed petem było badanie krwi, wyniki po 3 minutach. Wynik 118 ale dopuścili do badania.
Wyniki 28ego. Staram się czytać jak najmniej i myśleć też, bo wiem ,że od 28ego wszystko może wywrócić się do góry nogami i wtedy już nie odgonie myśli ani nie dam rady nie siedzieć na necie.
Jak czuje się Mama? Kiedy kolejne badania? Po całej serii?
Dzięki Łukasz.
Do szpitala nie dodzwoniłam się. Dzwoniłam od 8 rano. Chciałam podać poziomy cukru. Oby jutro nie było przez to problemów.