Mama miała IV stadium, a ja tego nie potrafiłam zaakceptować. Zamiast cieszyć się wspólnym czasem który nam pozostał spędzałam noce i dnie szukając historii ludzi którzy przeżyli. Kurczowo trzymałam się swojemu przekonaniu, że to jakaś pomyłka, że nie jest tak źle jak napisali, na pewno przesadzają, może pomylili się... Tymczasem mama z każdym dniem słabła. Gdybym wtedy przyjęła prawdę o chorobie, poszukałabym jakiegoś hospicjum, dobrego psychologa, dietetyka onkologicznego itp. tymczasem ja tylko proponowałam, a mama odrzucała moje propozycje. Chora ta ma wpływ na cała rodzinę i dopóki trwa cała rodzina jest w tym razem.