Ja też martwię się markerem mojej mamy. Od zakończenia leczenia na początku czerwca utrzymuję się na poziomie 20. I oby się utrzymywał, ale wiem z tego forum i od koleżanek mamy, że mają 4, 6 raczej do 10... Sama nie wiem co o tym myśleć.
Aniu, jeszcze sama do niedawna byłam zwolenniczką szybkiego podania chemii w sytuacji systematycznego wzrostu markera, wbrew badaniom i opiniom lekarzy. Uważałam, że podanie chemii, kiedy zmiany są malutkie, jest lepsze i możliwe do zlikwidowania, niż kiedy są już duże i chemia nie bardzo sobie z nimi poradzi. Teraz nie wiem, co o tym myśleć. Jednego jestem pewna - lepiej zaczekać aż badania obrazowe coś wykażą. Jeśli to jest rozsiew drobnoguzkowy, wiadomo, chemia. Może jednak jest to tylko pojedyncza zmiana i da się ją wyciąć. Wtedy szanse są prawie takie same, jak po pierwszej operacji, kolejna wznowa może być odsunięta nawet na parę lat. Może to pojedynczy przerzut do wątroby i da się go usunąć poprzez termoablację, jak było w moim przypadku. Dzięki zabiegowi termoablacji udało mi się przeżyć równo rok do następnej wznowy, bez podawania chemii, a to już bardzo dużo.
Twój marker jest ok ,może jeszcze nieco spaść lub utrzymywać sie na stałym poziomie.Moj od 4 lat waha sie 11-14.W guzach granicznych często nie podwyższa się znacząco marker więc spadł tyle ile organizm pozwolił;)
.Jeśli chodzi o podanie chemii też byłabym strożna bo wg badań nie ma różnicy w czasie przeżycia podczas wznowy kiedy podadzą chemię przy wzroście markera ,a przy widocznych zmianach w obrazówce.Za to jest drastyczna różnica w komforcie życia bez chemi i podczas niej.Mama może odpocząc od chemi i sie zregenerować.Zanim pojawi sie cos widocznego to moze minąc pare miesięcy a w tej chorobie pare mies bez potrzeby faszerowania chemią to naprawde dużo.Konsultuj jednak bo to są tylko moje wywody skompresowane z informacjami medycznymi ale ja tak to widze.
ania walcze o mame, konsultacje w bydgiszczy sa w srody dla kazdego, zadzwon kilka dni wczesniej, na stronie podana jest infolinia i zarejestruj Mame. Przyjezdzacie rano o 8 i od razu idziecie pod drzwi, pielegnoarka wychodzi z gabinetu i zbiera dokumentacje, wiec przygotuj sobie spieta w dobrej kolejnosci. Lekarze ogladaja i pozniej wzywaja pacjenta. Ja weszlam z Mamą, za.duzo nie powoedzieli ale warto tam tez sprawdzic. Jak co.to pisz. Trzymajcie się Dziewczyny. U mojej.Mamy marker stoi w miejscu 23, zaczela sam avastin. A co do lekarzy, to zgadazam sie z Wami, czasami boje sie pytac, teraz w sunie tez tylko zglaszamy sie na wlewy avastinu i czekamy.
Lupus współczuję Ci i życzę dużo cierpliwości i sił. Ja też w kontaktach z lekarzami często czuje się jak intruz a nie jak pacjent. Irytuje mnie to bardzo. Chociaż lekarza pierwszego kontaktu mam wspanialego.
Ania_walczę_o_mamę, na pewno konsultacja z innym lekarzem nie zaszkodzi. Niestety nie lecze sę w Bydgoszczy i nie dysponuję kontaktem. Jeżeli chodzi o wcześniejsze podanie chemii to ja osobiście chyba bym się tak nie śpieszyła bo może wznowę da sie wyciąć i dopiero później dać chemię. Lepiej "dobić" mikroresztki niż leczyć od początku, zwłaszcza jeżeli nie wiadomo gdzie ta zmiana jest. Ale myslę, że dodatkowa konsultacja to dobry pomysł.
Rademenka, według mnie marker jest ok i nie ma się czym martwić póki jest w normie albo nie robi skoków.
Czytam Was dziewczynki cały czas, trzymam mocno kciuki i modle się.
Chciałabym zapytać czy możecie mi pomóc i podać mi numer telefonu do tej rejestracji w Bydgoszczy żebym mogła założyć Mamie kartę i pojechać na konsultację do doktora W. Czy trzeba się jakoś zapisać? Czy kto pierwszy ten lepszy-jak to jest? Czy muszę wysłać historię choroby? Czy jak pojadę to mam 100% że mnie przyjmą na konsylium? Pomóżcie proszę bo nie wiem od czego zacząć, a chciałabym pojechać w środę za tydzień.
Dzisiaj byłam u naszego chemika i rozmawiałam o tym nagłym wzroście markera. Zostawił mi otwartą decyzję-tak czułam i mam do wyboru: dać chemię teraz kiedy nie ma jeszcze zmian w tomografii albo nie dawać i czekać jak zmiany pojawią się w tomografii. Co robić??? Potrzebuję Waszego wsparcia i bardzo proszę o komentarze. Kłaniam się.
Dziewczyny, ja znowu pozwalam sobie zwrócić się do Was tym razem z pytaniem o marker, może ktoś mi to wyjaśni? :) . W chwili, gdy wykryto u mnie guza jajnika Ca125 wynosiło 15. Guz okazał się borderline. Najpierw usunięto jajnik z jajowodem, a dwa miesiące później, w sierpniu miałam radykalną, wyniki his-patu dobre, marker dziś robiony wynosi 12,74. Czy to nie za dużo? Wiem że jest w normie, ale czy nie powinien być jednak niższy, skoro teoretycznie nic już tam nie ma?
czarownica11 nic dodać,nic ująć...dziewczynki czytam Was codziennie, choć się nie udzielam i przeżywam z Wami wszystkie radości i smutki. Kucja, Nana, Lupus 3
Kiedy tak piszecie o swoim cierpieniu to aż krzyczeć się chce DLACZEGO?Człowiek nie powinien tak cierpieć a medycyna i lekarze zamiast ulżyć przywdziewają sobie pancerz ochronny i mają to gdzieś.Rozumiem że lekarz musi mieć dystans bo inaczej by siadł psychicznie od tych wszystkich nieszczęść ale równocześnie słowo EMPATIA powinno być ich mottem w posłudze,bo lekarz powinien służyć choremu a nie trzymać nad nim władzę.Lupus,Kucja, Nana przytulam Was mocno.Nie poddawajcie się!
....napisałam i zjadło.....więc powiem tylko Lupus moje myśli są z Tobą,Kucją i wszystkimi ,którym teraz potrzebna jest siła .......a do chwil słabości też mamy prawo!Mocno pozdrawiam i czekam na dobre wiadomości.