Portu nie ma się co bać.Jeśli nie masz żył ,to suma sumarum będziesz z niego zadowolona.Mnie ominął ale wiele koleżanek miało.Na początku się bały ale potem chwaliły.Najważniejsze jest teraz żebyś szybko otrzymała pomoc.Staraj się zbierać siły,nawet czasem kosztem dobrej tabletki na sen.Stres i brak snu często pogarsza nasz stan zdrowia i osłabia organizm.
Chemioterapia dootrzewnowa jest stosowana w zaawansowanym raku jajnika przy rozsiewie w otrzewnej.Jest podawana bezpośrednio do otrzewnej więc omija inne organy i działa w miejscu podania przez co działa silniej.Zazwyczaj otrzewna stanowi naturalną barierę dla chemii stąd ta jest skuteczniejsza.Do tego podaje się ją w odpowiednio wyższej temperaturze co jeszcze wzmacnia działanie.Natomiast wiąże sie to z dużym ryzykiem infekcji łącznie z przypadkami śmiertelnymi niestety.Coś za coś.... Stąd trzeba mieć dobrą kondycję chemiczno-fizyczną żeby się potem z tego ładnie pozbierać.Oczywiście jeśli jest podejrzenie szerszego rozsiewu wtedy raczej stosują chemioterapię standardową.Jesli będziesz miec szansę porozmawiac -to pytaj lekarzy bo u naswiadomo jak jest.Często pomija sie tematy wykorzystując brak wiedzy pacjenta ;)
Dobry wieczór Kochane ! :) dziękuję Wam za odpowiedz odnośnie Bydgoszczy. Już jestem zarejestrowana na komisje na środę...zobaczymy jaka będzie opinia w sprawie dalszego leczenia.
Czarownica- nie miałam żadnych poważniejszych objawów...to tylko rutynowe badanie... a muszę dodać że dbałam cały czas o siebie...zero cukru, jedzenie zdrowe. zero używek...choć ostatnio miałam bardzo dużo stresów..może to właśnie ten stres...
Guz jest z przodu w otrzewnej nad pęcherzem. Właśnie nie słyszałam o tej chemii dootrzewnowo...i że w Bydgoszczy to robią ale własnie nie wiem o co z tym chodzi..? Czy to tylko raz podają czy wiele razy ..? i dlaczego jest bardziej niebezpieczna od standardowej...? Czy może która z Was może coś na ten temat napisać..?? Najgorsze że ja nie mam żył na standardową chemię..wiec raczej port..a tego sobie nie wyobrażam..:( Więc kicha..sama nie wiem...a głowa aż mi pęka od myślenia a i noce w ogóle nieprzespane.. Eh, jestem załamana..brak sił na walkę ponowną... Bardzo Was Wszystkie pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
Basik, w pełni zgadzam się z tym, co napisała czarownica. Przerzuty do kości, owszem, zdarzają się, ale to są bardzo rzadkie przypadki. Najprawdopodobniej te bóle nie mają podłoża nowotworowego.
Cześć, dziewczyny! Odebrałam dzisiaj wynik TK. Nic nowego się nie pojawiło, zmiany, które były wcześniej, trochę urosły, ale bardzo niewiele 2-4 mm w ciągu czterech miesięcy. Nie wiem, dlaczego moja onkolog zdecydowała się na przerwanie chemii. Może chemia nie działała tak, jak powinna, ale wydaje mi się, że jednak w pewnym stopniu hamowała rozwój choroby, a to już dużo na tym etapie. W środę idę do poradni. Pewnie lekarka nie podejmie od ręki żadnej decyzji, tylko dopiero po konsylium. Nawet jeśli będzie dalej kontynuowane jakieś leczenie, to wszystko, niestety, odwleka się w czasie, a tu ten czas gra dużą rolę.
Z bólem nie jest lepiej. Zabiegi, które przeszłam, nie dały pozytywnych rezultatów. Jest nawet gorzej, niż było. Wcześniej nie mogłam leżeć i stać, teraz mam problemy z chodzeniem i siedzeniem. Nawet jak czuję się zupełnie przyzwoicie, to po przejściu 100 - 200m muszę gdzieś usiąść, by trochę odpuściło. Zaczęłam gorzej sypiać. Od dawna przecież spałam na siedząco, a teraz nawet w tej pozycji mam problemy, bo wydaje mi się, że coś cholernie mi ciśnie w brzuchu. Myślałam więc, że zmiany w brzuchu bardzo się ostatnio powiększyły, ale przecież nie. No, nic, muszę dalej z tym żyć tak długo, jak się da.
Basik jamyślę ze wszystko onkologicznie bedzie ok.
czarownica dzięki za słowa otuchy, staram się jakiś na spokojnie podejść do sprawy tych kości i ew.przerzutów. fakt mama ma depresję leczy się psychiatrybunie ale narazie z średnim skutkiem, ma podwyższony poziom wapnia we krwi ci też wzmaga pewne objawy typu senność, brak apetytu, wzmaga depresję i dlatego najpierw wizyta u endokrynologa z wynikami a potem zobaczymy co dalej.
ania_walczę_o_mamę - bardzo dziękuje Ci za szybki odzew, myślę, że też powinnam się wspomóc tą Bydgoszczą. Trzymajcie się kochane, dużo sił do walki! Oby tak gad nigdy już nie wrócił.Chyba każda z nas o tym marzy.
Maragareta- ja własnie muszę zasięgnąć informacji od lekarzy, czy w ogóle u mnie jest taka mozliwosc, żeby kiedykolwiek ją usunąć nawet jak będzie czysto. Podobno nie dało się wyciąć zmian, bo to naciek przy jelicie i jakoś zrośnięte tkankami :((
Rukola - ja dopiero zacznę się uczyć życia ze stomią, ale mam nadzieje że nie będzie to takie ciężkie. Już wystarczająco nas życie doświadcza...
Anna4-kochana , oby przegnać tym razem tego gada na zawsze. U mnie nic tomograf nie wykazał, marker w normie, ale pojawiło się znowu lekkie wodobrzusze dwa dni przed operacją.
Paulinkaa moja mama jest rok po operacji radykalnej i ma wyloniona stomie. Na poczatku bylo bardzo ciezko. Mame to bardzo zalamalo. Po 7 m od zakonczenia chemii, prawdopodnie nawrot:-(.Marker rosnie. Czekamy na wynik PET.
powiem tak:Daję ale za dużo szef nagle ode mnie zaczął oczekiwac z z 6 h dziennie zrobilo sie 8-9.Wkurzyłam sie i powiedzialam ze albo bedzie mnie oszczeddzal albo rezygnuję.Podziałalo i teraz mam zmieniony system na 8h ale po 2-3razy w tyg.A w tym ide tylko raz.W sumie nie ze nie dawalam rady ale poprostu mam core i musze ja tez odbierac ze szkoly itd... nie bede przesadzac z praca bo na pierwszym m stawiam rodzine i zdrowie.Wiem ze sezon bedzie szalony bo juz mam zapowiedziane ze bedzie intensywnie ale w wakacjie nie ma problemu Generalnie jest ok i jak siedze ten tydzien w domu to sie nudze hihi