Jestem z tym sama
Ja dopiero zaczynam walke , mam raka piersi , jestem po biopsji i przed mastektomia , boje sie bardzo , zwlaszcza , ze nie mam na kogo liczyc , nie mam wsparcia , jak ja mam to wszystko przezyc , dziewczyny pomocy!!!!!!!!!!
-
agasia
narzeczony stara sie :) teraz jestem juz po chorobie to nie rozmawiamy o tym za czesto :) tylko przy kontroli :) (dodam ze na kazda kontrole chodzi zemna) :)
no ale jelu tez bylo ciezko na poczatku - teraz juz jest ok jestem po chorobie i wszystko wrocilo do normy :) moze zycie tez :)
-
a co tam kochana u Ciebie ?
-
W sumie bez zmian .W piątek idę do kardiologa na echo serca .Coś moje serduszko szaleje ostatnio.
Jestem ciągle zmęczona bo nie śpię.To mi bardzo utrudnia życie.
A 30 mam spotkanie z onkologiem.Sama jestem ciekawa swoich wyników.
Twoje życie na pewno wróci do normy.Sama piszesz,ze się już wyciszyłaś po chorobie.
A o to w tym wszystkim chodzi.O nasz wewnętrzny spokój.
Pozdrawiam Cię.
-
No i o to chodzi , zeby sie wspierac nawzajem , to jest cudowne!!!!!!!!!!!!!!
A wewnetrzny spokoj jest najwazniejszy!!!!!!!!!!
A i moje samopoczucie kochane tez jest juz lepsze , ja nie wiem co bym zrobila , gdybym Was tu nie znalazla , nie wiem czy mialabym tyle sily , zeby po kazdym dolku sie szybko podniesc.
Moja rodzina wie , ze ja tu uczestnicze i pochwala to , bo sami mimo szczerych checi nie potrafia mnie postawic na nogi , a dzieki Wam ja mam lepszy humor i i oni to widza i ciesza sie gdy widza , ze nie rozpaczam , ze sie trzymam.
A prawda jest taka , ze tylko tu moge sobie ponarzekac i odslonic naprawde to co czuje .
-
Ja miałam to szczęście, że rodzina starała się mnie wspierać (szczerze mówiąc, to byliśmy wszyscy w tym "zaprawieni", bo moja mama przez 8 lat walczyła z wyjątkowo złośliwym raczyskiem). ja jednak wiedziałam, że nie mogę rozmawiać z nimi otwarcie o wszystkich czarnych myślach, bo nie chciałam, żeby myśleli, że przesadzam. Z dołków wyciągały mnie telefoniczne rozmowy z kuzynką, która była była przy mnie- dosłownie, bo mieszka w mieście, gdzie się leczyłam, kiedy było mi naprawdę ciężko, ale nawet ona nie jest w stanie postawić się w mojej sytuacji. dla mojej rodziny było straszne, jak zaczęłam "porządkować" sprawy i udzielać instrukcji, gdzie co znajdą, choć byłam już po operacji i rokowania były dobre. Tylko druga osoba, znająca to z własnego doświadczenia, jest w stanie to pojąć i rzeczywiście wesprzeć.Słowa: Będzie dobrze, zupełnie inaczej brzmią z ust osób postronnych i tych, które poznały to z tej samej strony.
Mąż i siostra wiedzą, że jestem na tym forum i nie komentują, choć nie wiem, co sobie myślą po cichu.
-
Dzis bylam u mamy zlozyc zyczenia i wiecie , z przykroscia zauwazylam , ze mama nie potrafi rozmawiac na temat mojej choroby , jest coraz starsza i bardziej boi sie o siebie , nie powiem , ze calkiem ją moja choroba nie interesuje , ale odnioslam wrazenie , ze kazda z nas ma swoje zycie .
Nie mam zalu , tylko tak jakos dziwnie , przeciez jestem jej dzieckiem......
-
Jolu pewnie dla mamy jest to trudne przecież problem dotyczy jej ukochanego dziecka. Nie porusza tego tematu podświadomie bo go z siebie wypiera.
-
Zgadzam sie z Carla,
trudne sa te rozmowy z rodzina najblizsza
-
Prawda , trudne , ale ja moge o tym rozmawiac , tylko najblizsi nie .
-
Nawet najbliższe osoby tak naprawdę nie wiedzą, co miałyby powiedzieć i jak reagować na Twoje słowa. Czasem łatwiej udać im, że nic się nie dzieje.