Ostatnie odpowiedzi na forum
My wróciliśmy z COZL. Ja jestem skołowna. Lekarz, który męża operował, powiedział, że odbyło się konsylium i mąż ma dzisiaj przyjechać na chemię. Nic z tego, trafiliśmy do poradni onkologicznej, tam pani doktor zastanawiała się dlaczego tak późno, żesmy przyszli
Wystawiła skierowaniia, na TK/ 5 czerwca/ i badania krwi / zrobilismy dzisiaj. Do poradni mamy zgłosić się 13 czerwca, odbedzie się rekonsylium i wtedy postanowią. I znowu czekamy.
Nie wiem, czy będziemy trafiali do tej samej onkolog......ona jest taka......zmęczona.
Myslałam, że to będzie wygladało inaczej, a w tej przychodni tłum ludzi, nie ma gdzie usiąść, niesamowita duchota i gorąco, mnie było tam niedobrze, a co mówić o ludziach chorych.
Tosiu42, mój też jutro jedzie do szpitala na pierwszą chemię.
Mamy piękną wiosnę i wszystko będzie dobrze.
Agnieszko, zobaczymy co powiedzą onkolodzy na te spuchnięte nogi męża.
Pozdrawiam serdecznie.
Wróciliśmy z SORu, mąż miał badanie doplerowskie, które nic nie wykazało, lekarka przepisała zastrzyki clkexanki, w poniedziałek mamy iść do rodzinnego.
Agnieszko, masz rację, że trzeba jechać do CO, u nas czekaliśmy pięć godzin i wszyscy robią ogromną łaskę, że tam pracują.
Czy do poradni onkologicznej potrzebne jest skierowanie od lekarza rodzinnego.?
Ja znowu mam problem. Wczoraj zauważyłam, że mężowi spuchła lewa noga, ale myslałam, że sobie więcej pochodził. Dzisiaj też jest bardzo spuchnieta aż do kolana, prawa też jest delikatnie spuchnięta w kostce. Na dzień przed operacją, mąż też miał lewą nogę spuchniętą, ale po operacji opuchlizna zeszła, a teraz znowu.
Poradzcie proszę, co robić?
Proszę, potrzebny mi onkolog, który pracuje w CO Ziemi lubelskiej, może kogoś znacie.....proszę.
Bolku, a te badania to robi się na oddziale, czy w przychodni onkologicznej?
Tosiu, mąż ma zacząć chemię 24 maja. To wszystko jest na wariackich papierach. Lekarz który go operował, mi to powiedział, no że ktoś z sekretariatu do mnie zadzwoni. Nie mogłam się doczekać i sama podzwoniłam i niestety na oddziale onkologii nikt nic nie wiedział, W ogóle to nasze centrum onkologiczne, jest źle kierowane, niczego nie można się dowiedzieć. Te dzisiejsze rozmowy telefoniczne mocno mnie wkurzyły, ale w końcu informację otrzymałam. Zanim męża przyjmą na oddział, ma być w poradni onkologicznej
zrobią mu tam badania i pójdzie na oddział.Nie wiem czy wszędzie to tak wygląda. Na oddziale wypytam lekarzy o wyniki badań, i dlaczego ma być ta chemia.
Postaram się wypytać, napiszę sobie wszystko na kartce.
Mój mąż czuje się bardzo dobrze, apetyt mu dopisuje, pomalutku przybywa na wadze.
Dzisiaj pierwszy raz wsiadł do samochodu jako kierowca, jeszcze żeby te wyniki były dobre.........
Zastanawiam się dlaczego lekarz powiedział, że wyniki są dobre.
Morpheus, z tym konsylium to ma być tak, oczywiście to mi powiedział lekarz operujący, dzisiaj mieli się zebrać onkolodzy, jutro mam zadzwonić do tego lekarza operującego i on ma mi powiedzieć jaka decyzja zapadła. Więc ja tylko telefonicznie i to od niego się dowiem. W ogóle nie wiem jak to jest z wiadomościami z takiego konsylium, kto przekazuje wiadomości. Tak naprawdę to nie wiem co dalej, kto ma się zajmować moim mężem?
Wydaje mi się, że lekarz operujący zrobił swoje /dobrze, czy źle, to się okaże/ i tyle.
Może mi podpowiesz jak mam z nim rozmawiać?
Bardzo mi przykro, że Twoja mama czuje się gorzej, ale przecież wiesz, że wyroki boskie są nieznane. Będzie dobrze.
Dostałam odpowiedź z biura interwencji, napisali mi, że wygląda na to, że w linii cięcia były komórki nowotworowe, chyba to jest zła wiadomość?
Zastanawiam się czy to zbyt mały margines został wycięty, co Wy o tym myslicie?
Dzisiaj mąż miał wydłubywane szwy przy stomii, nie wiem dlaczego pielęgniarka, która wyciągała szwy w CO w Lublinie ich nie wyciągnęła,tylko opowiadała, że się wykruszą.......