Ostatnie odpowiedzi na forum
Właśnie te włosy zaczęły mi rosnąć, gdy Carboplatynę i Paclitaxel zastąpiono Caelyxem.
Margareta, jak tam twoje włoski, rosną?
Ja już swoje afro zdążyłam pofarbować, ale muszę zrobić poprawkę. Nie wiem, jak u innych, ale moje włosy po chemii zawsze wychodzą nie takie jak bym chciała. Po pierwszym rzucie pomalowałam na jasny brąz - wyszły czarne. Po drugiej chemii już nie ryzykowałam i poszłam do fryzjerki. Ta poleciła mi jakąś specjalną super farbę, włoską. W dodatku zapłaciłam trzy razy drożej, niż normalnie. Miał być jakiś blond (nie pamiętam nazwy), wyszedł myszowaty z różowym odcieniem. Przyjrzałam się w domu w lustrze, a tu i tam jeszcze placki, gdzie farba nie wzięła zupełnie. Chodziłam z reklamacją dwa razy. Teraz pomalowałam sama. Miał być srebrny pył, a jest szarobury. Trudno, pomaluję jeszcze raz i pójdę do fryzjerki, żeby trochę zestopniowała, bo teraz to mam taką fryzurę, jakby piorun w miotłę strzelił.
Też tak uważam. Jest jak jest, ale trzeba się cieszyć tym, co mamy. I korzystać z życia tak długo, jak się da!
Paciorek, jeśli to ja Cię tak przeraziłam, to spokojnie. Ja biorę Caelyx. Ty dostaniesz Paclitaxel + Carboplatynę. Większość z nas dobrze znosi tę chemię. Zapewniam Cię, że są gorsze, a też da się przeżyć.
Ja swoją pierwszą chemię dostałam 23 grudnia. W nocy na oddziale byłam tylko ja i dwie pielęgniarki. Prosto ze szpitala mąż mnie zawiózł na Wigilię do córki.
Dziewczyny, znowu mam problem i to bardzo poważny. Znowu zespół ręka - stopa trzeciego stopnia. Po poprzednim wlewie było zupełnie przyzwoicie, nawet nie musiałam brać sterydów. Wczoraj nagle pojawiły się pęcherze na palcach stóp, jedne wypełnione przeźroczystą cieczą, inne ciemnym krwistym płynem. Do tego doszła jeszcze jakaś dziwna wysypka sięgająca do połowy łydki. A już myślałam, że najgorsze za mną, a tu nic z tego.
Możliwe, że Madzia nie zauważyła w wyniku histopatologicznym stopnia złośliwości raka, bo jest on wyrażony słownie, np. niskozróżnicowany, wysokozróżnicowany, a nie określony symbolem G3, G1.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie nigdzie nie było stopnia zaawansowania. Można jednak to wywnioskować z treści protokołu z operacji, gdzie stwierdzono zmiany i co usunięto, a z wyniku hist. jaki charakter miały te zmiany.
Lola, postaraj się uspokoić i zajmij się teraz swoimi sprawami. Mama jest już w dobrych rękach. Lekarze wiedzą jak jej pomóc. Neutropenię da się opanować i wszystko będzie dobrze!
Ludzi nieświadomych swojej choroby jest więcej, niż by się wydawało. W szpitalu spotykam kobiety w stanie już bardzo ciężkim, które planują generalny remont w domu, wymianę mebli, jakieś poważne zakupy. Do końca wierzą, że wyjdą z choroby i wszystko będzie ok.
Miesiąc temu leżałam w jednej sali z kobietą ze wsi, 52 lata. Marker już kilka tysięcy i dalej rośnie, przerwano chemioterapię Topotecanem. Przyjechała na czwarte odbarczanie. Mówiła, że planują z mężem sprzedać kilka hektarów ziemi i zacznie się leczyć prywatnie.
Może to i dobrze, że niektórzy wierzą do końca, że pokonają raka, mimo wielu wznów i kolejnych chemioterapii. Po co się zamartwiać, póki człowiek czuje się dobrze, póki dają tę chemię, póki jeszcze leczą lub udają, że leczą?
Lola, przy chemioterapii neutropenia zdarza się. Szkoda tylko, że czekaliście aż 3 dni. Zawsze w takich przypadkach, tj przy wysokiej gorączce, należy jechać jak najszybciej na onkologię, bo to jest zagrożenie życia. Ale skoro mama już tam trafiła, to otrzyma stosowną pomoc. Podadzą krew i czynniki wzrostu i mama od razu poczuje się lepiej.
BonjourMM, wcześniej nie wspominałaś o mdłościach i wymiotach. Silne bóle brzucha, wymioty i zaparcia od siedmiu dni, to poważna sprawa. Jedźcie jutro koniecznie na onkologię. Być może lekarze już podejrzewali podniedrożność, stąd tak silne leki na bazie opiatów.