Ostatnie odpowiedzi na forum
Dziękuję za wszystkie wiadomości co do Gliwic!
Nie rozgłaszałam i nie rozgłaszam wiadomości o mojej chorobie. Jednak nie zakazywałam mówienia o niej bo i w rodzinie i w śród znajomych są osoby walczące z tą chorobą, więc podtrzymujemy się na duchu. Mnie też nie wychodzi ukrywanie czegoś, chyba "męczyło" by mnie uważanie na to co powiem? No i ja uważam, iż mówiąc o moim przypadku daję "sygnał" aby nie lekceważyć tarczycy. Na szczęście nie spotkałam się z podejściem do mnie jak do ostatniego spotkania.
Trzymajmy się kochane! Z pewnością nam się uda! Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę wspaniałych nadchodzących , podobno bardzo słonecznych i ciepłych dni! Idealne do fajnego czasu z dziećmi!
Dziękuję Wam bardzo i za dobre chęci! Czytam, że bywają tu i "goście" Gliwic, więc może dostanę jakieś wieści do czasu mojego tam wyjazdu. Widzę, że tyle macie optymizmu! Też "postanowiłam" wygrać z rakiem! Ja niestety nie mam "dobrych przykładów", w rodzince rak nam się niestety panoszy dosyć licznie i niestety wynik "meczu" jest dla nas niekorzystny, ale ja postanowiłam poprawić wynik na naszą korzyść :-). Czasem faktycznie dopada człowieka "a co jeśli...?!", wówczas myślę sobie - będzie trzeba znowu powalczyć - zawsze jest dla kogo. Dla siebie z pewnością! Od czasu operacji odkryłam u siebie nowe zainteresowania i muszę mieć okazję je rozwijać! :-) Będzie mi bardziej smutno podczas najbliższego pobytu w Gliwicach. Moja pierwsza i jak na razie jedyna wnusia, w dniu mojego zameldowania się na oddział, będzie zdmuchiwać swoją pierwszą świeczkę na torcie, a ja będę łykać swój jod za jej zdrówko, aby jej to nigdy nie spotkało!
Pozdrawiam caluuuuuuuuutkie forum!
Proszę o wiadomość - co trzeba zabrać ze sobą na odział, zgłaszając się na jodowanie w Gliwicach. Poinformowano mnie tylko o dacie, godzinie oraz , że mam być na czczo. Słyszę jednak od różnych osób, iż np. w Poznaniu trzeba zabrać swoją pościel itp. Czy to też prawda, iż wszystko trzeba potem zostawić w szpitalu do zniszczenia, ubrania, telefon itp?
Mój nowotwór złośliwy nie został wykryty żadnymi badaniami specjalistycznymi, które mi przeprowadzono w szpitalu, gdy trafiłam tam z podostrym zapaleniem tarczycy. Wykryto kilka guzów, ale bez rokowań nowotworowych. Nawet decyzję o operacji pozostawiono właściwie mi, uprzedzając jednak o możliwości zesłośliwienia któregoś kiedyś. Nie chciałam ryzykować i tym i powtórnym zapaleniem. Na operację musiałam czekać pół roku gdyż moja ogromna nadczynność uniemożliwiała jej przeprowadzenie. Myślę, iż to "opieka" moich rodziców, którzy oboje zmarli na nowotwory złośliwe, spowodowała moją decyzję o zabiegu. Histopatolog znalazł nowotwór z grupy rozwijających się bezobjawowo! Operacja w tym stadium zwiększa moje szanse! Teraz gdy ktoś przy mnie przyznaje się do problemów z tarczycą i obawach przed operacją i ewentualnych "problemach" po niej, mówię o moim przypadku i odradzam nawet wahanie się przed operacją w razie sugestii ze strony lekarza!
Z góry dziękuję za informację i za te słowa otuchy, które tu mogę czytać! Życzę nam wszystkim powodzenia w pokonaniu choroby!