Ostatnie odpowiedzi na forum
Lilcia, dziękuję za odpowiedź. Po wczorajszej wizycie u radiologa doszłam do wniosku, że chyba tylko wycięcie wszystkiego zapewni mi względny spokój. Dziecka biologicznego i tak już mieć nie będę (co do tego nikt nie ma nawet złudzeń - ani ja, ani lekarze), a zdrowego jajnika został mi tak mały fragmencik, że pewnie tak czy siak czeka mnie terapia hormonalna. I chyba wolę borykać się ze skutkami menopauzy (nawet w tak młodym wieku), niż cały czas czuć się, jakbym siedziała na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć. Nawet jeśli to zmiana niezłośliwa, to adoptując maluszka nie mogę ciągle się bać, że kiedyś odnowi się już w innej, bardziej groźnej postaci (a tendencję do tego zdecydowanie mam).
Trzymajcie się wszystkie, dziewczyny, i zdrowiejcie.
Witajcie. Jestem tu nowa i bardzo zależy mi na poradzie bardziej doświadczonych osób. Mam 28 lat, choruję na PCO i od 5 lat leczę się w kierunku niepłodności. A w zasadzie leczyłam się, bo aktualnie zdecydowaliśmy się z mężem na adopcję dziecka.
Mam za sobą 3 laparoskopie, podczas których usuwano mi torbiele z prawego jajnika. Za trzecim razem wycięto cały jajnik z jajowodem (był już tak mocno zajęty i okrojony, że nie było w sumie czego ratować). Do tej pory zmiany okazywały się niezłośliwe.
Obecnie mam kolejną torbiel na lewym jajniku. Lekarze twierdzą, że jest podejrzana, bo ma w sobie elementy lite, lekko "wyłazi" poza obręb jajnika i podczas badania usg "świeci". Dodam jeszcze, że markery CEA i Ca125 mam w normie, natomiast marker HE4 jest lekko podwyższony (o kilka punktów)- ale podobno jest on bardziej swoisty i dokładniejszy i pozwala wykryć chorobę już w pierwszym stadium.
Jeden lekarz proponuje mi kolejną laparoskopię i usunięcie samej zmiany - chce pozostawić zdrową część jajnika, żeby nadal spełniała swoje funkcje hormonalne.
Drugi lekarz twierdzi, że lepiej zrobić laparotomię i usunąć od razu cały jajnik razem z macicą - tak na wszelki wypadek, gdyby zmiana okazała się złośliwa - a potem stosować terapię hormonalną jak przy menopauzie.
W sumie jajnik i macica nie są mi już do niczego potrzebne, bo nadzieję na dziecko biologiczne już dawno straciliśmy - więc może faktycznie lepiej zdecydować się na bardziej radykalny zabieg i mieć pewność, że wszystko zostało wycięte?
Jak myślicie, które rozwiązanie jest bardziej optymalne? Na co byście się zdecydowały, będąc na moim miejscu?
Witajcie. Jestem tu nowa i bardzo zależy mi na poradzie bardziej doświadczonych osób. Mam 28 lat, choruję na PCO i od 5 lat leczę się w kierunku niepłodności. A w zasadzie leczyłam się, bo aktualnie zdecydowaliśmy się z mężem na adopcję dziecka.
Mam za sobą 3 laparoskopie, podczas których usuwano mi torbiele z prawego jajnika. Za trzecim razem wycięto cały jajnik z jajowodem (był już tak mocno zajęty i okrojony, że nie było w sumie czego ratować). Do tej pory zmiany okazywały się niezłośliwe.
Obecnie mam kolejną torbiel na lewym jajniku. Lekarze twierdzą, że jest podejrzana, bo ma w sobie elementy lite, lekko "wyłazi" poza obręb jajnika i podczas badania usg "świeci". Dodam jeszcze, że markery CEA i Ca125 mam w normie, natomiast marker HE4 jest lekko podwyższony (o kilka punktów)- ale podobno jest on bardziej swoisty i dokładniejszy i pozwala wykryć chorobę już w pierwszym stadium.
Jeden lekarz proponuje mi kolejną laparoskopię i usunięcie samej zmiany - chce pozostawić zdrową część jajnika, żeby nadal spełniała swoje funkcje hormonalne.
Drugi lekarz twierdzi, że lepiej zrobić laparotomię i usunąć od razu cały jajnik razem z macicą - tak na wszelki wypadek, gdyby zmiana okazała się złośliwa - a potem stosować terapię hormonalną jak przy menopauzie.
W sumie jajnik i macica nie są mi już do niczego potrzebne, bo nadzieję na dziecko biologiczne już dawno straciliśmy - więc może faktycznie lepiej zdecydować się na bardziej radykalny zabieg i mieć pewność, że wszystko zostało wycięte?
Jak myślicie, które rozwiązanie jest bardziej optymalne? Na co byście się zdecydowały, będąc na moim miejscu?