Ostatnie odpowiedzi na forum
Witaj Delek66, w marcu 2014 roku mój mąż (56 lat) odebrał wynik histopatologii G2 high grade pT2a. Propozycja leczenia identyczna jak u Ciebie. Po trzech seriach chemioterapii co trzy tygodnie dokładnie 26 sierpnia 2014 r została przeprowadzona operacja radykalna polegająca na usunięciu pęcherza moczowego z gruczołem krokowym i pęcherzykami nasiennymi, kilkunastu węzłów chłonnych i wyrostka robaczkowego. Mąż ma wykonany sztuczny pęcherz z jelita, fachowo to się nazywa ortotopowy pęcherz zastępczy - dwujelitowy.
Ani przez chwilę nie żałowaliśmy decyzji o poddaniu się operacji radykalnej.
Przez pół roku od operacji mąż opanowywał "obsługę" sztucznego pęcherza, która polega na odpowiednim wyćwiczeniu mięśni dna miednicy.
Pierwsze kontrolne badanie wykonane w lutym tego roku wykazało, że wszystko jest ok i dokładnie po siedmiu miesiącach od usunięcia pęcherza mąż powrócił do pracy fizycznej na cały etat. Czuje się doskonale. Jedyną oznaką spadku jakości życia jest to, że po 3,5 godz snu w nocy musi wstać i opróżnić pęcherz .
Nie wahaj się, tak jak napisała moja poprzedniczka- nieznane zawsze nas przeraża.
Wybierz dobry ośrodek urologiczno-onkologiczny. Mąż leczył się w ECZ w Otwocku - wspaniała placówka.
Jeżeli masz jakieś szczegółowe pytania, chętnie odpowiem na PW.
Trzymaj się, będzie dobrze, my przed rokiem byliśmy pełni wątpliwości jak TY a teraz jesteśmy szczęśliwi - wygraliśmy. Pierwszy raz odważyłam się użyć tego słowa - WYGRALISMY. :)
Uda się Gaju, jesteśmy z Wami, myślimy o Was i trzymamy kciuki <3
Witam Was wszystkich moi drodzy, chwilę nie pisałam bo czekałam na wynik rozpoznania histopatologicznego po usunięciu pęcherza moczowego u mojego męża. Chciałam mieć dla Was optymistyczne wiadomości i mam :D. Jest czysto , nie znaleziono zmian nowotworowych w usuniętych węzłach chłonnych, co, jak powiedział lekarz, bardzo dobrze rokuje. Mąz w 17 dniu po operacji został wypisany ze szpitala, dzielnie pokonał odległość 250 km dzielącą nas od domu, jako pasażer oczywiście. Od tygodnia jest w domu, na razie w pełnym "rynsztunku" czyli cystostomia i Foley - 2 woreczki. Za parę dni ta hydraulika zostanie zdemontowana i mój mężczyzna stanie przed wielkim wyzwaniem - nauką korzystania ze sztucznego pęcherza. Wiem, że to będzie trudne ale da radę, nie ma innego wyjścia. W tej chwili walczymy z zakrzepicą żył i mało sprawną pracą jelit .
Margo i Dona, dziewczyny kochane trzymajcie się, jestem nowa w tej dziedzinie, nie mam dla Was praktycznych rad, ale myślę o Was i wierzę że wyjdzie słoneczko. <3
Witam Was Kochani i dziękuję za wsparcie, sami wiecie jak wiele to znaczy. Operacja u mojego męża przebiegła pomyślnie :D. Pęcherz został odtworzony z jelita. Tak więc jeden etap walki mamy za sobą . Wiem,że jeszcze długa droga przed nami ale damy radę. Mam nadzieję, że już z górki jak napisała Beat. Miałeś rację Bolek - dzisiaj jest lepiej. Gaju myślę o Was. Czarownico, oj będziesz Ty nam teraz potrzebna
<3.
Zmykam na parę dni. Pozdrawiam Was serdecznie.
Witajcie kochani, przed chwilą wróciłam z Otwocka - jutro operacja mojego męża z nastawieniem na odtworzenie pęcherza, a jak będzie to zobaczymy. Przesyłajcie dobrą energię, "musi być dobrze" tak mówię mojej koszmarnie przerażonej głowie rodziny.
Gaju dziękuję :)
Witaj Gaja - ja spędzę najbliższe dwa tygodnie na trasie Mazury - Otwock.Patrząc na zdjęcie pierwsze skojarzenie miałam że to Kanada, ale trochę za daleko bo piszesz o 3 tyś km, więc może Islandia?..
no chyba nie Syberia??
Pozdrawiam :D
Bolek1950 operacja będzie w Otwocku a mieszkamy na Mazurach. Beat czy Twój mąż ma sztuczny pęcherz wykonany z jelita? Chciałam przeczytac Waszą historię, ale w nowej wersji forum w komentarzach istnieje tylko 10 ostatnich wpisów a cofanie się przy tylu zapisanych stronach forum jest trochę czsochłonne.Mam wrażenie, że kiedyś było inaczej , bo "dzieje"Czarownicy i Heńka czytałam na profilach w komentarzach.A może nie umiem tego obsługiwać?
Witajcie
Karola cieszę się, że tak dobrze przebiega rekonwalescencja u Twojej teściowej. Operacja u mojego męża przewidziana na przyszły tydzień. Jest po chemii przedoperacyjnej - przezyliśmy, nie było tak żle, czuł się trochę tak, jak my kobiety w ciąży :D. Na zewnątrz jestem opanowana - muszę rozpracować logistycznie przygotowania do operacji : szybki rezonans magnetyczny, bo wynik potrzebny, sprawa dojazdu i noclegów bo operacja 250 km od domu, ale przyznam Wam się, że drzemie we mnie mała przerażona dziewczynka :( Czytam dokładnie wszystkie wpisy na tym forum i to stawia mnie do pionu i napełnia optymizmam, np Bolek po tygodniu na rower! Cudo! Mam nadzieję, że u mojego męża też tak będzie.
Gaju, co u Was?
Dziękuję Heniek za ten "luz psychiczny" - wspaniałe.
W ogóle dziękuję Wam wszystkim, że jesteście. <3
Witajcie,
Dziękuję Gloria i Beata,jakże podobne są nasze doświadczenia, każdy musi przez to wszystko przejść.
Beata mój mąż miał dwa zabiegi w odstępie 12 lat i teraz wskazanie do radykalnej poprzedzonej chemioterapią, która obecnie trwa.
Gunia, prawdopodobnie Twój tata ma ten sam system chemii co mój mąż, objawy niestety książkowe :(, u nas to samo.
Przetrwamy to wszystko, Beat jak pięknie i optymistycznie, tyle dobrej energii <3, chciałabym już być na tym etapie.
Karola obserwuję z zapartym tchem i trzymam kciuki
Witajcie,
Beata41 trzymam kciuki za Twojego tatę , ma taką sama diagnozę jak mój mąż (G2pT2a).
My zmagamy się z chemią przedoperacyjną.Będą 2 kursy po trzy części - co 7 dni. Mąż jest po dwóch dawkach. Zapowiadanych objawów typu wymioty, biegunki nie było, samopoczucie też nie najgorsze, chociaż osłabienie odczuwalne.Niestety po drugiej dawce wyniki badań krwi były słabe - drastycznie spadły białe krwinki. Tak więc przez ostatni tydzień oszczędny tryb życia, bo odporność na bakterie i wirusy znikoma i przyjmowanie leku powodującego wzrost leukocytów. I właśnie działanie tego leku spowodowało jak do tej pory najbardziej przykre doznanie, jakim były silne bóle kości i stawów. Jutro robi wyniki i w zależności od tego będzie albo nie trzecia część chemii.
Ciągle żyjemy nadzieją, że być może do radykalnej operacji nie dojdzie,
chociaż żaden z lekarzy nam tego nie obiecał,specjaliści w dwóch ośrodkach opowiedzieli się za radykalną.
Ale wierzę w cud, póki można, bo potem trzeba będzie zmierzyć się z rzeczywistością.
Zbieram siły do tej walki czytając Wasze wpisy - jak dobrze że jesteście :D.
Martwi mnie to, że mąż jakoś tak zamyka się w sobie. Co robiłyście gdy Wasi bliscy chorzy tak się zachowywali?