Ostatnie odpowiedzi na forum
Jasia11 - dziękuję! jestem i będę wspierać, bo ja sobie bez niej życia nie wyobrażam!ale was wszystkie też wspieram, bardzo ale to bardzo mocno! Damy radę!
anitap - wszystko było czyściutkie, tylko ten jajnik...bo nawet jajowód był ok.
joanna51 - dziękuję Ci bardzo za Twoją odpowiedź! - podniosłaś mnie na duchu i dałaś nadzieję, że wszystko się jeszcze poukłada, 6 lat - wspaniale i oby dalej, oby kolejnych wspaniałych lat bez niechcianego lokatora!!!!
Poza tym widzę, że wprowadziłam trochę zamętu, pisząc o grupie 2, oczywiście przepraszam i powinnam wyrazić się ściślej - mianowicie stopień zaawansowania 1a, G2 - czyli drugi w kolejności złośliwości, jak rozumiem chemię stosuje się tu zapobiegawczo?
Pozdrawiam was serdecznie i ściskam!
Witajcie drogie Panie!
Przeczytałam całe wasze forum i na wstępie napiszę, że jestem pełna podziwu i tego jak jesteście dzielne w walce z chorobą. Szczerze gratuluję i życzę wam powodzenia. Jestem tu nowa...to że akurat tutaj trafiłam, to czysty przypadek. Co prawda choroba nie dotyczy mnie...ale mojej mamy, jednak jestem zaangażowana tak jakbym, to ja chorowała (zresztą najprawdopodobniej i mnie czekają badania genetyczne...). Ale do rzeczy - zaczęło się dość niewinnie od rzekomego zapalenia pęcherza moczowego..i tak po nitce do kłębka - doszli do tego, że to nie pęcherz, a jajnik, a mianowicie dość duża zmiana na nim. Badanliia w normie, OB nie podwyższone, markery ok... Lekarz powiedział: niezłośliwy guz jajnika i operacja radykalna ( w gruncie rzeczy miała być ona radykalna głównie przez wzgląd na wiek - 53 lata no i fakt zbliżającej się menopauzy. Mama nie była entuzjastką, chciała tylko usunięcia chorego jajnika). W trakcie operacji badanie...i już wtedy było wiadomo - rak złośliwy. Wyniki histo.-pat. potwierdziły złośliwy guz jajnika lewego w stopniu zaawansowania 1a ale w grupie 2. Nie mogliśmy wyjść z szoku, mama się podłamała, liczyła jednak na to, że może jakimś cudem obejdzie się bez chemii, a sama operacja radykalna rozwiąże problem. Okazało się inaczej, dziś już wiemy, że czeka ją 6 chemii - co 3 tyg. każda - będzie je miała robione w Łodzi - może któraś z was była tam leczona? Jest mi bardzo ciężko...może coś doradzicie, napiszecie jak przez to przejść, może któraś miała takie samo stadium zaawansowania i grupę i napisze mi swoją historię? doda otuchy i wiary w to, że da się to zwyciężyć i cieszyć się życiem...Z góry dziękuję wam...pozdrawiam serdecznie i zostawiam jeszcze maila - bo na forum nie zawsze mogę być, a z poczty korzystam codziennie - garuska@o2.pl. Czekam na jakieś wiadomości!