Ostatnie odpowiedzi na forum
Nana :) wiem że jesteś z Białegostoku i nie ukrywam że bardzo przypadł mi do gustu Twój sposób myślenia, wypowiedzi ... sądzę że byście się świetnie dogadały z moją mamą - też bardzo mądra i fajna z niej babka :)
Jeżeli chodzi o lekarkę to trafiła jej się dr. Demska , słyszałąm że dr. Kiluk jest " łagodniejsza i bardziej przystępna " ale konsultuje i tak wszystko z dr. Demską bo ta jest chyba wyższa rangą :) Chciałabym móc zapytać dobrego specjalistę co myśli o terapiach niestandardowych w przypadku jajnika - takich o których jest coraz głośniej w sieci , zainteresowałam się mocno doniesieniami na temat bardzo pozytywnych skutków które ponoć niesie przyjmowanie Metforminy, tylko kogo pytać o to jaki czas byłby dobry - czy już po zakończeniu chemii profilaktycznie , czy w przypadku jak coś się zacznie dziać , czy lek nie zaszkodzi . Umówiłam się za 1,5 tygodnia do dobrego diabetologa - podobno babka ma za sobą również przeszłość onkologiczną więc może chociaż odrobinę będzie umiała naświetlić temat .
Mam jeszcze jedno pytanie - czy jeżeli wszystkie węzły chłonne były zdrowe to czy świadczy to o tym że komórki nowotworowe nie miały prawa rozsiać się w inne miejsca ?
Witam serdecznie wszystkie dzielne kobietki :) Podczytuje od jakiegoś czasu i mocno trzymam kciuki . Kilka miesięcy temu u mojej mamy zdiagnozowano nowotwór jajnika - przeszła operację radykalną , bardzo ciężką - nacieki nowotworowe były na całej otrzewnej , w karcie informacyjnej po operacji grubymi literami widniał napis - Wznowa choroby nowotworowej - rozsiew nowotworowy .( Dodam że 10 lat temu mama przeszła mastektomię - następnie chemie z powodu złośliwego raka sutka . Ma mutację w genie brca1.) Wynik histopatologiczny potwierdził że jest to gruczolakorak - znaleziono komórki raka surowiczego i jasnokomórkowego - czy ktoś słyszał o takim przypadku żeby występowało takie połączenie ? . Ani jeden węzeł chłonny nie był zajęty , guz był wielkości 3x2 cm , nacieki na otrzewną , jakaś minimalna zmiana na esicy i krezce , 0,5 litra płynu . Na karcie z wynikami histopatologicznymi nie było śladu wzmianki jaki jest stopień zaawansowania ani złośliwości , lekarka na onkologii zaklasyfikowała jako III C . Czy słusznie ? W Białymstoku mamy tylko jednego specjalistę który zajmuje się jajnikami - tak na dobrą sprawę nie ma nawet z kim konsultować . Obecnie mama jest przed 6 chemią - znosi je bardzo kiepsko - czuje się źle nawet przez 2 tygodnie po wlewie, ma mdłości, często wymioty, bóle nóg które nie dają jej spać przez kilka nocy z rzędu . Czy jest na to jakaś rada ? ... Głęboko wierzę w to że mama wyzdrowieje i będzie z nami jeszcze wiele lat . Nie interesują mnie statystyki - fakt - pierwszy odruch szukania informacji na temat raka jajnika wspominam bardzo źle - przepłakałam kilka nocy ale teraz z perspektywy tych kilku miesięcy myślę bardziej optymistycznie , dookoła nas są żywe przykłady że IIIC to wcale nie jest wyrok . Znajoma mojej mamy kilka lat temu ... może 7 lub 6 - również usłyszała straszną diagnozę - lekarze otworzyli podobno brzuch i zaszyli go z powrotem , to co tam zastali nie nadawało się do operowania - wzięła ona udział w badaniu klinicznym ... żyje do dziś - niestety nikt nie wie jaki to był lek - jest on w dalszym ciągu zaślepiony . Kolejna historia z wczoraj ... w szpitalu onkologicznym mama spotkała Panią która również miała IIIc 6 lat temu - dopiero teraz pojawiła się jakaś niepokojąca zmiana . Myślę że takich pozytywnych historii jest wiele . Trzymam kciuki za wszystkie forumowiczki :) Jesteście Panie bardzo dzielne :) pozdrawiam