Ostatnie odpowiedzi na forum
Walczymy !! Ja juz od prawie 5 lat po operacji walczę, badam sie i wierzę że bedzie dobrze :D :) :D :)
I ja ci zycze Wojtku wszystkiego dobrego - ja juz prawie 5 lat po operacji, z jedna nerka da sie żyć a kontrola i badania ( za każdym razem wielki stres) daja szanse na normalne zycie ...z tym rakiem mozna wygrac :-)
Powodzenia !
Hurra, odebrałam tydzień temu wynik badania PET i wszystko jest ok, żadnych przerzutów, a była jedna zmiana przy tchawicy podejrzana, tak wyszło z ostatniego CT więc stąd był zarządzony ten PET. Troche strachu sie najadłam - bo to we wrześniu będzie 5 lat od operacji...ale na szczęście alarm był fałszywy. Dzis byłam z wynikami u mojego onkologa i powiedział, że nie ma ludzi "wyleczonych" po chorobie nowotworowej, a już po jasnokomórkowym tym bardziej, żadne tam 5 lat czy 10, po prostu trzeba byc czujnym, badać sie regularnie i reagować szybko - mówił że miał w swojej karierze pacjentów z wznową po ...18 latach...
Kurczę, jak tu żyć na takie beczce prochu, od Ct do kolejnego CT, lęk i strach....ale cóz trzeba zyc normalnie. Czytając statystki o chorobach nowotworowych co 4 osoba ma, miała albo będzie miała nowotwór więc z dwojga złego chyba lepiej że wiem gdzie był mój, wiem że zadziałane było w porę i wiem jak sie pilnować i badać......inni tego nie wiedza i mogą być niemile zaskoczeni gdy będzie juz zbyt późno...
Póki co badania CT juz rzadziej mam robic - czyli raz na rok HURRA !
Dzis kocham cały swiat !!! :-) :-) :-) :D :D :D
Dzień dobry ! Witam wszystkich ! :-)
Jestem tu po raz pierwszy...no właściwie drugi, wczoraj odkryłam to forum ....szukając informacji w necie o nowotworze nerki. Dlaczego ja do was wcześniej nie trafiłam ???!! Czytam tu wasze wpisy i odnajduje siebie, swoje leki, obawy, problemy...wiem, wiem nikt mi tego stresu nie odbierze który jest moim udziałem ale łatwiej przez niego przejść i poradzic sobie z soba samym gdy inni wesprą, nie byle jacy " inni" ale tacy którzy wiedzą co ja czuję, co myslę...Moja choroba ujawniła się przypadkiem, w 2012 roku, na skutek upadku na śliskiej podłodze (sama ja chwilkę wcześniej umyłam ;-)) na której "wyrżnęłam aż miło" uderzając bokiem w krawędź łóżka we własnej sypialni.....złamałam 3 żebra i trochę sie poobijałam, bolało coraz mocniej więc wieczorem wylądowałam w szpitalu i tam trafiłam na mądrą panią chirurg która oprócz Rtg zleciła też USG jamy brzusznej. wtedy okazało sie że nerka owszem jest mocno obita ale to co sobie w środku "hoduję" to inna sprawa....
Nie mogłam uwierzyć diagnozie, byłam "zdrowa", dopiero wróciłam z wakacji w Karkonoszach, gdzie uczciwie schodziłam je wzdłuż i w szerz, żadnych objawów, żadnego złego samopoczucia....a tu wstępna diagnoza po pierwszym CT - nowotwór nerki z przerzutami do wątroby i do kości....
Na szczęscie późniejsza scyntygrafia wykluczyła te przerzuty w kościach a to co mam w wątrobie ...to nikt nie wie, grunt że te zmiany są stabilne od kilku lat, może były tam od zawsze?...nie wiem...
Dwa tygodnie później po tej diagnozie byłam już po zabiegu usunięcia prawej nerki wraz z 2 rożnymi zmianami nowotworowymi : typowy - jasnokomórkowy i rzadszy - chromofobowy. Węzły chłonne były czyste....
Bez chemii, bez radioterapii pozostaje pod stałą opieką poradni onkologicznej i co 8 miesięcy przezywam ten sam horror czyli oczekiwanie na wynik CT....właśnie wczoraj odebrałam kolejny , nie pamiętam który już, i trochę mnie zaniepokoił, a wizytę u onkologa mam za 2 tygodnie...
Póki co pozostaję w lekkiej niepewności.....ale mocno wierzę że będzie nadal ok, tak jak jest od operacji do tej pory....
Bedę nadrabiac wasze wpisy i zaglądać
:D :D