Joanna P, Wspiera

od 2019-02-02

ilość postów: 134

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

I mamy poniedziałek...

Tośka,Ada i Heniek,z całych sił trzymam za każdego dziś kciuki ,by wszystko poszło jak najlepiej.Tośka,mąż jest młody,aktywny zawodowo i lekarze na pewno zrobią wszystko,by po operacji jak najmniej odczuwał jej skutki.

Marysiu,tak bardzo mi przykro ,że aż tyle cierpienia na Was spadło.Nawet nie wyobrażam sobie,jak to znosisz.U nas męka i stres trwały trzy tygodnie,to ciągłe napięcie,nerwy ,szpital,strach..A u Was trwa to już ponad miesiąc,doskonale rozumiem,że nie masz sił ani chęci na pisanie.Najważniejsze,że jednak powoli idzie do przodu.Tak,jak piszą dziewczyny,mąż wkrótce nabierze sił i będzie lepiej.

Jacku,bardzo się cieszę,że onkologicznie jest czysto,to najważniejsze.Ze zrostem sobie poradzicie.

A u Heńka to jestem przekonana,że wynik będzie taki sam ,jak od lat:czysto.Za wszystko co tutaj robi,nie może być inaczej.Nigdy.

Pozdrowienia!

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Witajcie...Też zaglądam kilka razy dziennie na forum ,czekając na wiadomości od Marysi,nowe wieści od Jacka,a teraz będę mocno trzymać kciuki za męża Tośki i Tatę Ady..Tosiu,jestem pewna,że ten 13-ty będzie szczęśliwy.A pobyt w szpitalu też nie musi trwać tak długo ,jak u tego pana.Z mamą leżała starsza pani,która miała operację ze dwa dni przed mamą i wyszła do domu chyba po 9 dniach,o ile nie po ośmiu.

A u nas najgorsze dni żałoby i nieopisany ból i tęsknota w każdej chwili.Wczoraj byłyśmy z siostrą w szpitalu po kartę choroby i spotkałyśmy się z lekarzem prowadzącym.Nic w sumie nowego się nie dowiedziałyśmy,przyczyna zgonu:zatrzymanie krążenia,wtórna przyczyna :niedrożność jelit i guz na ścianie bocznej pęcherza.Gdyby nie jelita,mama dziś byłaby z nami,jak powiedział lekarz.Z drugiej strony miała umrzeć już wtedy ,w młodości,gdy cała historia z jelitami miała miejsce.Dawano jej wtedy 1 % szansy na przeżycie,nawet zaszyto ją na okrętkę,bo podobno byli pewni,że nie ma sensu ,bo i tak umrze.Stąd te zrosty,przepuklina i poplątane jelita.Przeżyła,zdążyła nas wychować,ożeniła najstarszego wnuka,doczekała kilku ważnych momentów z naszego życia.Tym się pocieszamy.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i czekam na wiadomości.Tosiu,Ado,trzymajcie się dzielnie,jak do tej pory

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

I jak tam,Jacku dzisiejsze ustalenia?W koncu są konkrety?

Aisogg,wiadomo,kiedy będą wyniki?I jak duży był guz?chyba tego nie przeczytałam,a tylko ,że udało się usunąć w całości..

Tosiu,jak samopoczucie męża?Jutro się kładzie do szpitala?Tak bardzo Wam współczuję teraz tego niepokoju.

Ado,u Was też już za tydzień szpital.Wiadomo jakie tata ma mieć teraz badania?

U nas w piątek umówione spotkanie z lekarzem prowadzącym.ma być gotowa pełna dokumentacja ,plus chcemy jednak widzieć,co było bezpośrednią przyczyną śmierci mamy.Ta wiedza niczego już nie zmieni,ale jednak jest nam potrzebna.

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Hej Kochani.

U nas mega smutno,na razie etap ,który najlepiej odzwierciedla cytat:"I dokąd Cię zabrano z domu,w którym rąk Twoich wszędzie pozostały ślady?"

W nocy nadal nie dam rady spać,dziś wróciłam do pracy,ale nie dałam rady praktycznie nic robić,wciąż płakałam,słowem koszmar trwa.Może kiedyś będzie trochę lżej,na dzień dzisiejszy jest strasznie.

Piesek jest słodki,obowiązków przy nim masa ,rozrabia non stop. On jedyny w naszym domu ma dobry humor..

Tośka,już zaczynam się denerwować piątkową operacją.Tak ,jak napisał Jacek ,życie jest takie niesprawiedliwe:(.Zamiast spokojnie cieszyć się ukochaną córeczką-macie teraz takie stresy..Bardzo.bardzo trzymam kciuki .Musi być dobrze.

Ado,Wy macie szpital 15 maja,to już też niedługo..Jak Tata się czuje?

Ellie88 mam nadzieję,że lekarze znajdą jakiś sposób,by pomóc Twojemu tacie..

I martwi mnie mocno milczenie Marysi.Kochana,napisz co u Was się dzieje..Zaglądam tu 5 razy dziennie z nadzieją,że w końcu wyczytam dobre wieści.

A na koniec krótko opiszę swój ostatni sen:

Wchodzę do szpitala,podchodzi do mnie lekarz i prosi bym za nim poszła.Przechodzimy przez jakieś przesuwne drzwi i znajdujemy się nagle w sali,a tam na łóżku leży moja mama,bez rurek,kabelków i się uśmiecha.Mówię,ze przecież umarła,ze ją pochowaliśmy,a ona ze śmiechem:"córeczko kochana,naprawdę nie poznaliście ,że to nie byłam ja?Ja tu jestem i leczą mnie najnowszym lekiem ,na który nie maja jeszcze pozwolenia,więc wszystko musi pozostać sekretem ,ale czuję się już dobrze"

Zdaję sobie sprawę,że to efekt tego,że mama w trumnie nie była do siebie podobna,więc mój mózg taką sobie dorobił historyjkę ,ale ten sen był taki cudowny.Życzyłabym nam wszystkim ,by ten  lek istniał .

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Witajcie.Przeżyłam te straszne dni,z pomocą bliskich i tabletek.I teraz trzeba uczyć się żyć bez Mamy,choć na razie sobie tego zupełnie nie wyobrażam.Dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz za wszystko co dla mnie zrobiliście w tym czasie i będę teraz z Wami całym sercem ,trzymać kciuki za Was i Waszych bliskich.

Ado,wybraliśmy maltańczyka,Marysia zawsze o takim piesku marzyła.Za dwie godziny jadę po niego do hodowli.Będzie zajęcie dla wszystkich..

Ellie88 :koniecznie poszukaj innego lekarza,skonsultuj się z innym ośrodkiem.Nie można polegać na opinii jednego lekarza.Tak,jak napisała Elanaj ,sprawa wygląda bardzo poważnie ,trzeba szukać każdej możliwości,by pomóc Tacie,póki jest na to czas.

Ja najbardziej żałuję ,że nie zawieźliśmy Mamy od razu do Otwocka,czy Bydgoszczy,że tak troszeczkę poszliśmy na łatwiznę.Być może by to nic nie zmieniło,ale teraz nie miałabym strasznego poczucia winy,że jednak nie zrobiliśmy wszystkiego co możliwe..

Trzymajcie się i piszcie ,będzie mi lżej wiedząc ,że u Was jest wszystko w porządku

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Dziękuję,moje kochane...

Aisogg ,dobrze,że wycięty został cały guz.Będę trzymać kciuki za dobre wyniki i by ten stres już do Was nie wrócił.

Marysiu,wyjazd służbowy nieaktualny.Na moje miejsce szef wziął przedstawiciela z innej firmy.Zachowano się super,mogę wrócić do pracy ,kiedy będę na siłach,wszyscy z pracy będą dziś na wystawieniu i jutro na pogrzebie.Co do moich córek,to starsza przeżywa to chyba najmniej,zresztą od zawsze to wnusia dziadziusia.A Marysia chyba nie rozumie do końca,wiem,ze będzie strasznie tęsknić i płakać nie raz i nie dwa za ukochaną Babunią,ale dziś to ona mnie pociesza..W niedzielę jestem umówiona z panią z hodowli na oglądanie szczeniaczka.Od dawna chciałam dziewczynkom kupić pieska,ale mama nie lubiła zwierząt domowych i stawiała warunek,że jeśli w naszym domu pojawi się pies ,to ona już do nas nie przyjdzie.Pewnie by tak nie było,ale nie chciałam nigdy Jej denerwować.A teraz chcę zapewnić choć minimalnie pustkę w sercu Marysi.A poza tym zamierzam zaangażować też mego Tatę do opieki nad nowym członkiem rodziny.Będzie czuł sie potrzebny,będzie miał z kim czasem chodzić na spacery,bo nie lubi sam.Jestem pewna,że nam wszystkim pomoże,a my za to będziemy go bezgranicznie kochać .

Piszcie co u Was i Waszych bliskich,to jest też dla mnie bardzo ważne..Pozdrawiam,kochane moje

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Jeszcze raz z całego serca dziękuję każdemu z Was za dobre słowo.Enni ,Szczera-Wam dziękuję też za trzymanie kciuków za Mamę .Pewnie też będę tu zaglądać codziennie i modlić się by u każdego z Was życie napisało inny scenariusz.Marysiu,głęboko wierzę,że u Męża już lepiej.Tośka,za tydzień będę z Tobą od rana.Ado-u Taty wyniki mają być tylko do kontroli.Leno i Aisogg -czekam na dobre wieści .Elanaj trzymam kciuki by mąż jak najszybciej przyzwyczaił się do nowej sytuacji,a przede wszystkim by chemia dobiła szybciutko resztki gada.

A Wam Heńku i Jacku życzę zdrowia i by już żadne wredne komplikacje nigdy się nie pojawiły.Jacku,będę czekać na Twoje wiadomości o zmianie ,byś już mógł spać spokojnie.

Jest bardzo,bardzo,bardzo ciężko,pół mego serca bezpowrotnie umarło i życie już nigdy nie będzie takie samo.Formalności mamy za sobą,udało się cudem znaleźć jedno miejsce z pogrzebem w sobotę,wszystkie domy pogrzebowe miały już tylko termin poniedziałkowy.Tak więc wystawienie już dzisiaj,jutro o 14.30 msza i pochówek.

Chyba najbardziej boli ,że Mama do ostatniej chwili chciała żyć i rozpaczliwie wierzyła,że tak będzie.Już gdy nie było z Nią kontaktu,majaczyła,to wciąż rozmawiała ze swoją mamą i prosiła by odeszła,że ona chce zostać,że obiecała

Rozpisałam się jak zwykle,ale nie dam rady spać,nie dam rady nic robić ..A trzeba zbierać siły na najbliższe 36 godzin,najgorszych w moim dotychczasowym życiu.

I na koniec jeszcze jedno,gdyby ktokolwiek miał chęć rozmowy ,wspólnego popłakania ,bo czasami tak  jest,że łatwiej wygadać się komuś z pozoru obcemu ,to podaję swój numer telefonu:514 753 411.Będzie mi bardzo miło i z pewnością łatwiej przejść przez ten trudny okres żałoby.

Dziękuję i pozdrawiam wszystkich 

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Dziękuję kochani,nadal to do mnie nie dociera,mam nadzieję,że to tylko zły sen:(.

Na 8 mamy być w szpitalu po akt zgonu i podpisanie oświadczenia o sekcji.Nie jest nam ona potrzebna,wiemy na co chorowała mama i dlaczego zmarła,ale część rodziny uważa,że warto,bo pewnie przy pierwszej operacji ktoś popełnił błąd przy jelitach.Sama mam myśli,czy nie lepiej było od razu po diagnozie zawieźć mamę na leczenie do Otwocka czy Bydgoszczy,że może tam by sobie lepiej poradzono..Nigdy już tego się nie dowiemy i nic już nie zwróci życia Mamie.

Będę do Was zaglądać,staliście się dla mnie bardzo bliscy przez te kilka miesięcy.

Pozdrawiam wszystkich 

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Kochani,walka mojej mamy zakonczona,umarłam ...serce stanęlo po 15 ,potem reanimowali,wróciło krążenie na 5 minut,odeszla na zawsze.Dziękuję ,ze przy mnie byliście,płaczę od 15 non stop,nie wiem jak to teraz ogarnąć,wiem,że nie cierpi,lekarz ze mną rozmawiał,stan mamy od kilku dni był tragiczny,oni wiedzieli,liczyli na cud...Cud się nie zdarzył,w ostatnich chwilach swego życia wołała swoją mamę i moją córeczkę Marysię.Proszę o modlitwę i siłe dla mnie na najbliższe dni.Dziękuję za wszystko

Rak pęcherza moczowego

5 lat temu

Nareszcie Jacek się odezwał,jego cenne rady naprawdę trzeba drukować i gdzieś składać.Tę  o sprzęcie stomijnym to z pewnością wydrukuję i mam nadzieję,że wkrótce nam sie przyda.

Tośka,podobnie jak Ada uważam,że świetnie sobie radzisz z całą sytuacją,jesteś taka zorganizowana,opanowana i ogarnięta ze wszystkim.Szczerze podziwiam,bo pamiętam jak to jest  przy dwuletnim dziecku ,jak ciężko znaleźć wolną chwilkę.A Tobie udaje się znaleźć nawet moment by napisać do nas i nas wesprzeć.Naprawdę super,że zdecydowałaś się pisać na tym forum.

Moja droga Ado,niestety,chyba muszę jechać w niedzielę rano na te targi.O ile oczywiście stan mamy nie ulegnie nagłemu pogorszeniu..Pracuję w niewielkiej prywatnej firmie,ciężko dziś takim przetrwać na rynku,mamy stałych klientów,którzy mi ufają i jeśli nie będę musiała zostać ,to na te dwa dni pojadę.Od wczoraj wierzę znowu ,ze mama idzie ku dobremu,więc marzę ,ze gdy wrócę we wtorek będzie jeszcze lepiej:)

Dziś,co prawda zaczęliśmy panikować,bo telefon mamy od rana jest wyłączony.Brat właśnie pojechał do szpitala,więc niepokój jest...

Elanaj,przykro mi bardzo  ,że wyniki nie są idealne.No,ale dobijecie gada ostatecznie chemią i będzie wreszcie spokojnie..

Pozdrowienia i spokojnego dnia