Gabidarek, Wygrał

od 2013-11-08

ilość postów: 7

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak tarczycy

11 lat temu
Basia49
walczę z NIEPOTRZEBNYM cierpieniem. W tej chwili Darka, ale jutro byc może kogoś innego.
a tak do twojej tylko wiadomości, Drek wlaśnie dziś mi powiedział, że przetrwal ten najgorszy tydzień, jak widział moją walkę o każdą chwilę jego pobytu tam, jak zdał sobie sprawę, że zastawiłam mój pierścionek po mamie, żeby kupic ową poduszkę i koc.
Faktycznie na tego raka się nie umiera ( pod warunkiem,(doczytaj) że jest odpowiednio wcześnie wykryty,) ale ból nie jest mniejszy. Zastanawiam się czy twoi bliscy też myślą, że lepiej jest miec raka??
Od ciebie na pewno nie będę mu nic przekazywac. Wybacz:):)

Rak tarczycy

11 lat temu
Aha, żeby nie było niedomówień. Profesjonalizm lekarzy po prostu widac gołymi oczami i jesteśmy pewni, że zrobili absolutnie wszystko, żeby mi męża uratowac, czepiam się bardziej może warunków, zbyt malej liczby pielęgniarek czy niższego personelu medycznego. może jestem altruistką i dlatego zasada "zrobiłam co musiałam - jestem wolna" jest nie do przyjęcia. Ale przecież każdy ma prawo do swoich poglądów.

Rak tarczycy

11 lat temu
Dziękuję za wszystkie wypowiedzi.
Nie napisałam chyba jasno o co mi chodzi. Ja po to tam jestem, żeby mu pomóc! ale nie jestem pielęgniarką tylko nauczycielką i nie wiem jak podnosi się chorego, żeby on w tym czasie nie napinał np jakiegoś tam mięśnia.to trzeba mi przynajmniej raz pokazac. Nie wiem czy dany dzwonek działa czy jest uszkodzony -i dlatego przez godzinę nikt nie przyszedl mu podac kaczki, a wstawac zabronili; nie wiem ,że jak leży i dygoce z zimna to muszę iśc do miasta i kupic koc, bo tych, ktore leżą obok na pustych łóżkach nie wolno ruszac - bo takie panują tam zasady. Albo np, że akurat z jego łóżka poduszka zginęła pół roku temu i szpital nie może się doprosic o zakup nowej więc dali mu pod głowę tylko poszewkę. a więc poduszkę też muszę pójśc i kupic. (Zresztą nie tylko ja). Czy też przynieśc szmatę z domu i powycierac rozlanę, żeby się nie poślizgnął, (jak teraz już wstajee) bo salowe wycieraja tylko rano.Operowany był nie tylko on, ale wszyscy, którzy tam leżą - a do faceta obok, ktory zreszta następnego dnia już wychodzi, przychodzi pięciu lekarzy zajrzec, na niego nawet nie popatrzą.
Na szczęście do pacjenta obok przyszła córka - wyksztalcona i z wieloletnim doświadczeniem - pielęgniarka. To zobaczyla, ze sonda jest po prostu źle włożona . Włożyli ponownie - i teraz drażni, ale jest o niebo lepiej.
Piszecie: "lekarze zrobili swoje"? - i co i koniec? jakie zrobili swoje? Nie wyobrażam sobie, żebym po lekcji w szkole przechodziła obojętnie wobec ucznia, bo "zrobiłam swoje".
ja też kiedys bylam operowana i takie mądre siłą wyrzuciły mnie z łóżka i kazały chodzic. Jak zaczęły strzelac szwy i krew buchac; przybiegł ordynator, oj to wtedy były współczujące. No ale to był inny szpital i tylko dwie tam były takie france, reszta personelu Super. W każdym razie - jak pisałyście- nie każdy jednakowo przechodzi. Nie zawsze wszystko jest takie jak wygląda. Dobrze jak pacjent ma kogoś z rodziny kto przy nim jest> Ale co ma zrobic ktoś z daleka? Żeby poprosic o coś nasennego czy przeciwbólowego to pielęgniarka musi przyjśc, a jak dzwonek nie działa, a nikt się nie pojawia od 6 rano do 7 wieczorem?

Rak tarczycy

11 lat temu
BŁAGAM niech mi ktoś powie co zrobic, żeby mu wyjęli tę sondę? On się ciągle dusi. Nie może oddychac, bo w nosie ma sondę, ustami trochę, bo zaraz sucho, a napic się przecież nie może bo nie pozwalają i tak już 4 dzień.
i jeszcze jedno pytanie. Co zrobic, żeby ktoś tam się nim zainteresowal; ze środkow przeciwbólowych dostaje jedna rozpuszczoną tabletkę rano i potem nic. NIKT przez cały dzień nie zajrzy (rzecz jasna prócz pielęgniarek mierzących temperaturę). Do pacjentów obok przychodzą rożni lekarze nawet 10 razy. Jedenego dnia operacja, na drugi do domu. A on nic. Pełno butelek z drenami, sonda w nosie, nic nie je i nie śpi od 4 dni. Dusi się i ma się iśc sam wykąpac pod prysznic. Czy mam komuś dac "prezent"? Komu? A co się stanie jesli wypisze się na własne żądanie? czy będzie miał szansę na dalsze leczenie? jakie są konsekwencje wypisu na własne żądanie?

Rak tarczycy

11 lat temu
Witam. Darek miał wczoraj operację. Planowana była na 1,5 do 2 godz, a trwała (jak mnie poinformowano) 8 godz. Nie wiem , bo czekalam na korytarzu Przed 8 go zabrali, a przywieźli po19. Straszne. Rak rósł w głąb, Cierpi starsznie. Ma sondę nosowo żołądkową, Nie wolno mu jeśc ani pic normalnie, dla ochrony przełyku, Ale strasznie wymiotuje. Boję się, że nie tylko nie ma żadnej ochrony przełyku, ale popękają mu wszystkie szwy po wycięciu tarczycy i węzłów. Zastanawiam się jaki sens ma w tym wypadku ta sonda? czy połknięcie łyka wody jest groźniejsze od ciągłych wymiotów? Nic nie rozumiem. Umieram ze strachu i tęsknoty. Jestem tam co dzień od 5 dni, a jeszcze podobno 8.Jadę 80 km w jedną str. Mam w domu 5 dzieci, żadnej rodziny do pomocy. I nic nie mogę mu pomóc. NIC Jestem załamana

Rak tarczycy

11 lat temu
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Nie wiem jeszcze czy mamy się przygotowac, że mąż od razu zostanie w szpitalu czy też raczej, że dopiero wyznaczą mu termin kiedy ma si ę zgłosic? Jeśli ktoś wie to proszę o odpowiedź

Rak tarczycy

11 lat temu
Witam
Mój mąż ma diagnozę rak brodawkowaty z przerzutami do węzłów chłonnych. nie chcę pytac o chorobę i rokowania, bo wierzę, że wszystko musi skończyc się ok. Ma skierowanie do Gliwic. Czy jak tam pojedziemy to dopiero wyznaczą mu termin czy też od razu go zatrzymają? na badania czy na operację od razu? Jak długo będzie musial byc w szpitalu? czy potem będzie na chorobowym i jak dlugo?(slyszeliśmy, że pół roku. Za 2 miesiące ma podpisac kontynuację umowy o pracę. Jest jedynym żywicielem rodziny, splacamy kredyty za dom)) Są to dla nas bardzo istotne sprawy. Co do wyzdrowienia to po prostu nie dopuszczamy innej myśli, kwestia tylko jak czasu.