od 2020-11-16
ilość postów: 16
dziewczyny, a która z Was miała operację staging? Na konsylium komisja stwierdziła, ze wycinamy siec, co do jajowodu to jeszcze nie wiedzą oraz proponują mi staging żeby wszystko dokładnie sprawdzic. Konsylium wczoraj, przyjęcie do szpitala 2.02, wiec za chwileczkę. Oczywiście ja znowu wpadłam w panikę, no ale Ok. Bardziej chciałam zapytać ile trwa operacja, jak długo dochodzilyscie do siebie (mam ciśnienie w pracy żeby wrócić tydzień po wyjściu ze szpitala i zastanawiam się czy to realne, pracuję zdalnie więc może tak? ) i jak ból zaraz po operacji (tu mi się wydaje, ze bardziej bolesne będzie chyba wycięcie sieci niż inspekcja, ale sama nie wiem, bólu się, nie ukrywam, bardzo boję. Ja wiem, ze są gorsze operacje ale nic na to nie poradzę, ze jestem taka wystraszona). Laparotomia jajnika wykonana 2 miesiące temu dopiero teraz przestaje mi o sobie przypominać, a tu znowu kolejne rozcinanie. Będę wdzięczna za podzielenie się doświadczeniami po stagingu/ wycięciu sieci.
Anka , Ok- widzisz, nie wiedziałam. Wcześniej nie mowila o konsylium tylko na prywatnej wizycie o tym, ze sugeruje zebym profilaktycznie wycięła jeszcze siec i jajowod, tak na wszelki wypadek. a dzisiaj przez telefon już zupełnie inaczej, ze musi być to konsulium bo oni się musza zastanowić ( nie doprecyzowala nad czym), stąd u mnie od razu stres i panika.
Gratuluję ciąży! :) ja również bardzo bym chciała urodzić dziecko, ale na razie jestem sama w życiu, co tez mnie stresuje bo mogę potrzebować jeszcze dobrych kilku lat, zanim kogoś poznam i tak dalej. Nie wiem czy mam tyle czasu na ciążę biorąc pod uwagę to cholerstwo i fakt, ze znowu może gdzieś wyskoczyć za trochę. No trudno, już byłam dość spokojna po tej wizycie u lekarki a teraz znowu nie wiem czego się spodziewać. Ale dobrze, ze chemia nie jest standardem postępowania. Chciałabym jej uniknąć :(
Czarownica, Elza - przykro mi :( strasznie podstępne jest to nasze cholerstwo.
Ja dzisiaj miałam mieć ustalony termin operacji, ale pani ordynator (u której leczę się tez prywatnie) powiedziała, ze jednak musi najpierw zostać zwołane konsulium bo ona jednak nie wie jak mnie leczyc.
Trochę się zdenerwowałam tym konsulium, zastanawiam się czy oni mogą tam wymyślić coś takiego jak radykalna operacja albo chemia, albo i to, i to. Najpierw mowila tylko o usunięciu sieci i jajowodu mówiąc, ze to bardziej profilaktycznie i ze będzie okej, teraz ze jednak konsulium, nie wiadomo tez kiedy ono będzie. znowu taka niepewność i stres, a dodatkowo lekarka niby dobra, ale bardzo niekomunikatywna, ciężko się czegoś od niej dowiedzieć.
czarownica, dzięki :) a Twój zezlosliwil się rozumiem przed tym jak został wycięty? Czy potem po wycięciu coś odroslo i się zezłośliwoło? Jeśli zadaję głupie pytania, to wybaczcie. Jeszcze dwa miesiące temu nie miałam w ogóle pojęcia o tym, ze mam nowotwór, mam 31 lat, nawet nie urodziłam jeszcze dziecka a nagle jak grom z jasnego nieba... zastanawiam się czy jak wytną mi sieć i ten nieszczęsny, niepotrzebny jajowód, to czy może się coś jeszcze wydarzyć. Czytałam różne publikacje, wyczytałam ze wznowy przy borderline zdarzają się rzadko, 7-8%. to całkiem dobra statystyka, ale bardziej obawiam się czy zagrażać mi bedxie już tylko ewentualna wznowa, czy na przykład może się okazać ze coś gdzieś zostanie ? takie bardziej pytanie o Wasze doświadczenie, bo mam wrażenie ze wiecie wszystko :)
w poniedziałek będę znała termin drugiej operacji i za tydzień pojadę jeszcze do Krakowa skonsultować się z innym lekarzem.
A z innej beczki - czy po laparoskopii faktycznie jest lepiej? Jest szansa, ze ta siec i jajowod to już laparoskopowo, ja może jestem jakaś mało odporna na ból ale szczególnie pierwsze dwie doby po laparotomii były dla mnie horrorem i nawet morfina nie była w stanie pomoc mi w 100%. wiem, ze spora część z Was wycierpiała duzo, dużo więcej dlatego nie zamierzam się nad sobą użalać, bardziej chciałam po prostu zapytać i przepraszam za siebie, na pewno moje przeżycia nie są w stanie równać się z chemioterapią i wieloma operacjami, które miała każda z Was. po prostu w moim otoczeniu nie ma nikogo, z kim mogłabym porozmawiać i wymienić się doświadczeniami.
mam już wyniki badania histopatologicznego. Guz jest niestety borderline. Tzn., super ze nie jest złośliwy, szkoda ze nie łagodny. Ale generalnie chyba nie jest najgorzej.
Moja onkolog doradza drugą operację- wycięcie jajowodu (nie wiem po co mi go zostawili) i sieci większej. Co o tym sądzicie?
Zastanawia mnie, ze na wyniku histopat nie miałam żadnej informacji o FIGO, żadnego G, nic. Tylko informację, ze komórek złośliwych nie stwierdza się, ani w guzie ani w płynie, a w rozpoznaniu „borderline tumor”. Czy to standardowo tak wyglada? zastanawiam się czy nie skonsultować tej propozycji leczenia z innym onkologiem.
dziewczyny, dzięki za odpowiedz. Jestem już po operacji, na razie usunięto mi tylko jajnik bez jajowodu. Przyleganie guza do esicy i odbytnicy wg lekarzy to... endometrioza, której wcześniej mi nikt nie zdiagnozował, dopiero w szpitalu się okazało ze ona jest. Operacja to była laparotomia, pionowe cięcie na prawie cały brzuch, bo oglądali narządy. Wstępnie mówią, ze guz jest łagodny albo graniczny ale oczywiście czekamy na wyniki histopatologii. reszta wg nich po rozkrojeniu wyglądała Ok, i tego staram się na razie trzymać. Zobaczymy jak ten wynik, póki co dochodzę do siebie powolutku, nie spodziewałam się ze usunięcie jajnika będzie tak bolesne :( ze szpitala wyszłam w trzeciej dobie po operacji, ale jestem okropnie zmęczona i obolała. Nawet nie chcę myslec o tym, jakie cierpienie niosą operacje radykalne. Dużo zdrowia dla Was w tym przedświątecznym okresie! Miejmy nadzieje, ze będzie dobrze :)
czarownica11, to wrzucam.
Niewiele rozumiem, a chciałabym wiedzieć jak to wstępnie wyglada. Ci lekarze tacy na razie mocno niekomunikatywni są :(
czarownica11, dzięki za odpowiedz. No trudno to pewnie będzie chemia, ważne żeby się wyleczyć.
A czy któraś z was umie zinterpretować zapis z TK „ślad płynu w otrzewnej”? Czy to coś bardzo złego? Poza tym na TK napisali ze ewidentnych przerzutów nie stwierdza się- to chyba dobrze, prawda? Martwi mnie tylko ten slad płynu w otrzewnej i jeszcze ze „nie można wykluczyć powierzchownego naciekania ściany jelita”.
Za tydzień idę do szpitala i pewnie dopiero jak otworzą to będę wiedziała dokładnie co się dzieje ale staram się być dobrej myśli.
a ja mam jeszcze jedno pytanie do Was: kojarzycie czy chemioterapia stosowana jest zawsze w przypadku zdiagnozowania nowotworu jajnika?
Dopiero w piątek będę widziała się z lekarzem, nie wiem czy guz jest złośliwy czy nie, ale próbuję odnaleźć się w tej sytuacji i wyobrazić jak będą wyglądały moje kolejne miesiące.
Elza90, dzięki za rade ze słoiczkami! Bardzo dobry pomysł, tym bardziej ze jestem wegetarianką więc pewnie nie będę miała za wiele opcji do jedzenia w szpitalu :)
A długo dochodzilas do siebie? Mówiłaś, ze jesteś 1,5 roku po diagnozie (IIIc to trzeci stopień zaawansowania, tak?) - na razie wszystko Ok?
dziękuje tez za słowa pocieszenia. Pojutrze idę na tomografię, będę się leczyc w Dolnośląskim Centrum Onkologii i oni sami zlecili mi wiekszosc tych badań, przez te 3 tygodnie będę je sobie po kolei robić.
U mnie depresji nie ma, przynajmniej na razie. Strasznie jestem zmęczona od jakiegoś czasu i w sumie wiekszosc wolnego czasu przesypiam, co ma swoje plusy bo mniej o tym wszystkim myśle 🙂 przykro mi tylko, ze diagnoza pojawiła się akurat w takim momencie życia, ze jestem po rozstaniu z wieloletnim partnerem i w sumie przez wszystko będę przechodziła sama. Mam oczywiście rodzine i przyjaciół, ale wiecie pewnie, ze to nie to samo. No ale trudno, najważniejsze żeby zmiana nie była złośliwa- to będę wiedziała dopiero po operacji, tak? Tak Was tu dopytuję bo lekarze w DCO strasznie lakoniczni, jak na razie powiedzieli mi tyle co nic...