Ostatnie odpowiedzi na forum
Dziewczyny, Chciałam zapytać te z Was, u których minął dłuższy czas od leczenia: jak to jest z odczuwaniem zmęczenia po chemii. Skończyłam chemię w połowie stycznia (wciąż mam jeszcze Avastin) i stwierdzam ze smutkiem, że wciąż mam za mało energii, żeby żyć przynajmniej na 60% tego co dawniej. Czy to jest po prostu taki etap, który minie? Czy już jednak powinnam czuć się bardziej energetycznie?
Mika, myślę, że największym problemem jest to, że jeśli mama paliła nałogowo, to nie wystarczy jej jeden papieros i wciąż będzie chciała zapalić. A jak całkiem rzuci, to im dłuższy czas minie, tym będzie większa szansa, że już nie wróci. W przeciwieństwie do kawy, papierosy to po prostu trucizna i do tego rakotwórcza. Jeśli nawet zrelaksują, to tylko na chwilę. Chyba nie warto.
Mika, Ja bardzo polecam całkowite wyeliminowanie cukru, trochę ograniczyć nawet owoce. Dzięki temu nie powstają stany zapalne. Poza tym sprawdzają się naturalne środki takie jak czosnek, sok z buraka, herbata z korzenia imbiru i kurkumy. Z suplementów biorę witaminę D 2000j.m., tran i rutinoscorbin (bardzo mi pomagał w dobrym utrzymaniu żył). Czasami uzupełniam magnezem lub wit. C 1000, ale tylko jak czuję, że tego potrzebuję. Jak brałam sterydy to czasami też Aspargin, żeby mieć więcej potasu i żeby mi się woda nie zatrzymywała. Jeśli się jeszcze nie zetknęłaś, to jest taka książka „Antyrak” Davida Servana-Schreibera. Jest tam dużo pożytecznych rad.
Mika, TK miałam po 3 i 6 chemii. Właśnie wróciłam ze szpitala i z tego co mi się wydawało kolejny tomograf powinnam mieć po tym wlewie, ale nie dostałam skierowania. Ponieważ mam stabilnie niski marker to mi nie zależy, a nawet tak wolę, bo zbyt częste naświetlania na pewno nie są zdrowe. A jak się udała wyprawa po perukę? Wybrałyście coś? Niestety, jak pisało tu już wiele dziewczyn przede mną, peruki się może kupuje, ale rzadko nosi. Ja wydałam na swoją 4 tys., a ubrałam raz i to tylko po to, żeby chociaż raz ją ubrać. Ale sama wizyta w sklepie była całkiem ekscytująca. Pozdrawiam z zaśnieżonego tej wiosny Śląska.
Mika, Chemię przechodzi się zazwyczaj podobnie, chociaż są też trochę gorsze wlewy. Mnie dwa razy, po drugiej i po szóstej chemii zdarzyły się wymioty. Przy czym po drugiej chemii nie wiedziałam, że powinnam w domu wziąć przeciwwymiotny Torecan (mnie wystarczała jedna tabletka na cały cykl). Przy ostatniej chemii nie dostałam jednej tabletki w szpitalu. Pytałam pielęgniarki, czy mi wszystko podali, a ona z niepewną miną powiedziała, że teraz zamiast tabletek są wstrzyknięcia dożylne, bo im się preparat zmienił. Niestety chyba tak nie było, bo w domu miałam straszne nudności. Ale to maksymalnie jedną noc po podaniu. Potem 5 dni gorszego samopoczucia i dwa tygodnie prawie normalne. Po samym Avastinie, który wciąż biorę (jutro kolejna dawka) nie mam żadnych odczuwalnych dolegliwości. Życzę Twojej mamie, żeby nic się nie zmieniło i następne podania nadal były bez niepotrzebnego cierpienia.
Mika321, Mnie włosy zaczęły wypadać w trzecim tygodniu po pierwszej chemii. Jak zaczynają wypadać, to to trochę boli. Z tego co wiem, włosy od chemii nie wypadają, tylko się łamią przy mieszku włosowym. Dlatego jak coś się zacznie dziać, najlepiej ściąć je dość krótko, wtedy mniej ich wypadnie i będzie chyba mniej traumatycznie. Ja byłam u fryzjera (trochę za późno, bo mi już garściami wypadały), miałam ładną krótką fryzurkę, która po drugiej chemii się tak przerzedziła, że nie mogłam chodzić z gołą głową, ale jak włosy zaczęły odrastać, to po miesiącu od ostatniej chemii było już OK. Brwi domalowywałam kredką, rzęs nie było, więc wszystko wyglądało słabo. Na szczęście wciąż chodzimy w maseczkach, a potem wszystko szybko odrasta.
Ala2020, Lipka ma rację. Nie przypuszczam, żeby siostra “juststaystrong” miała złe intencje, raczej przez wpis na tym forum chciała upamiętnić swoją siostrę i jej walkę. Zresztą ja zupełnie inaczej przyjmuję informację o śmierci jednej z nas. Czuję smutek, ale to przypomina mi też o co toczy się ta gra. Choruję od ośmiu miesięcy, więc przeszłam już swoje, a teraz czuję się bardzo dobrze, bez żadnych oznak raka. Cóż z tego, skoro przynajmniej raz w tygodniu ogarnia mnie rozpacz z powodu sytuacji, w której się znalazłam. Przy czym tylko raz, na początku, rzeczywiście czułam strach przed śmiercią. Na co dzień zmagam się z poczuciem straty związanej z płodnością? (pomimo 44 lat), lękiem przed przyspieszonym starzeniem się, lękiem przed powrotem do normalnego życia itp. Po takiej wiadomości zaczynam doceniać dzień dzisiejszy, bo widzę ile dobrego wciąż mi pozostało.
Madzior - Chociaż nie znam się na markerach, to lubię wiedzieć co i jak, i z tego co znalazłam wynika, że na szczęście zwykła torbiel też może podwyższyć wynik CA72-4.
Daisy813, Lipka -USG jest chyba trudne do interpretacji nawet dla wielu lekarzy. Pierwszy ginekolog, do którego trafiłam już z podejrzeniem czegoś poważnego, badał mnie długo. Oczywiście wiedział, że dzieje się coś złego (a miałam 13 cm guza na jednym jajniku, 7 cm na drugim, a poza tym wszędzie przerzuty i wodę w brzuchu), ale tego co konkretnie we mnie siedzi dokładnie nie widział.
Lipka, Nesia – dziękuję za podzielenie się Waszymi doświadczeniami z walki z menopauzą. Może nie jest taka straszna, skoro nie jesteście zdeterminowane, żeby szukać skutecznego remedium (albo macie ważniejsze sprawy na głowie). Ja jestem pół roku po operacji i miałam nadzieję, że objawy teraz nie będą większe niż np. trzy miesiące po. A wydaje mi się, ze jest trochę gorzej, więc z niepokojem myślę o lecie i wyższych temperaturach.
Sprawdziłam z ciekawości, że ja miałam ściągnięte podczas operacji cztery litry (hmm, a wyglądało tak spektakularnie). Czy któraś z Was ma dobre doświadczenia z lekami / suplementami na menopauzę? Mam obawy, żeby coś stosować, bo np. soi chyba nie wolno (zresztą mam chorą tarczycę), a poza tym z objawów mam uderzenia gorąca, ale np. bezsenności już nie i nie chciałabym się wpędzić w jakieś dodatkowe problemy nieodpowiednimi preparatami.
Wodobrzusze pojawia się przy zaawansowanym raku, od pewnego momentu raczej trudno go nie zauważyć . Mnie na pewno woda zbierała się już w czerwcu (może wcześniej), ale pomimo, że jestem szczupła, więc było to widoczne, to to ignorowałam. Ale to była raczej woda w podbrzuszu. Potem w połowie lipca wrażenie dużego wzdęcia (wtedy mnie zdiagnozowano), w ciągu dwóch tygodni do operacji wyglądałam już jak w dziewiątym miesiącu ciąży.