Ostatnie odpowiedzi na forum
Aniu trzymaj się i daj znać co u Was?
Maba, powrót do pracy to na pewno dobry pomysł. Myślę że wpłynie pozytywnie nie tylko na Ciebie, ale też na męża. :)
U nas wczoraj konsultacja kardiologiczna w porządku ;) ciśnienie skacze przez nerwy prawdopodobnie i przez leki przeciwzapalne...w mojej obecności tata miał bardzo dobre ciśnienie, ale niestety po 4 godzinach w domu córka wszczęła bunt. Więc mój pobyt w szpitalu jest ograniczony do tych kilku godzin.
Za chwilę tata będzie zabrany na operację. Proszę trzymajcie kciuki! Wstępnie usunięte ma być wszystko: pecherz, prostata, węzły i wyłonione mają zostać moczowody.
Mam nadzieję, jak u Was sytuacja?
Enni, są wyniki mamy?
Witam nowe osoby na forum i trzymam za Was kciuki.
Witam wszystkich.
Aniu, w końcu się naprostuje. Zobaczysz :) dobrze, że proponują wsparcie psychologa - czasem to naprawdę pomaga.
Tata od wczoraj w szpitalu. Przygotowywany jest do zabiegu na jutro. Jest bardzo zdenerwowany i niestety wciąż ma wysokie ciśnienie. Właśnie czekamy na konsultację kardiologiczną. Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie sprawnie wg planu.
Bardzo kiepsko jest z moją mamą. Nocuje u nas ponieważ mieszkam w mieście gdzie leczony jest tata, ale jest ciągle w jakimś amoku, szoku czy nie wiem jak to nazwać. Dobrze że moja malutka ją zajmuje w każdej chwili...bo jest z nią ciągle zajęcie i wtedy myśli złe uciekają.
Mam nadzieje, u nas nic nie mówią o tk ale pewnie zależy od szpitala. Oby jutro nasi tatuśkowie byli po zabiegach i oby było dobrze. Trzymam za Was kciuki.
Aniu, niestety wiem jak różnie bywa z rodziną w takich sytuacjach i doskonale rozumiem co czujesz. Ja sama poprzednim razem przeszłam walkę z rodzeństwem i mamą. Wszyscy odwrócili się ode mnie ponieważ nie zgadzali się, że zabieram tatę z powiatowego szpitala, gdzie chcieli go leczyć chemioterapią - przy nowotworze płuc, który praktycznie na nią nie miał prawa zareagować. Uparłam się i przeniosłam tatę do ośrodka, gdzie podjęli się leczenia operacyjnego...tata pokonał gada :) , ale co przeszłam wtedy to moje...dodam, że byłam na studiach i nie było łatwo walczyć z chorobą taty i z nimi...
Plus taki, że teraz wszyscy zgodnie podejmujemy walkę. Nauczeni doświadczeniem, że razem jest łatwiej...
Cieszę się, że tu trafiłam. Dzięki Wam tak wiele się nauczyłam. Już teraz wiem na co zwracać uwagę, kiedy tata będzie po operacji. Poza tym wiem, że mam do kogo zwrócić się o pomoc!
Dziś w głowie mi siedzi tylko jedno:
"Wstań
Spychaj w niebyt i w pył ścieraj żal
A Echo zła przeminie (...)
Trzeba wiary by zdusić strach,
Lwiej odwagi by ruszyć w marsz (...)
Wstań i walcz! Dziś Ty! Wstań i walcz!"
A co, niech Wam też posiedzi! :P
www.youtube.com/watch?v=nYZO716ekKk
Aniu, także czekam na wieści co u Was i trzymam mocno kciuki.
Mam nadzieję, u nas niestety też coraz większy stres i nerwy. Oby nic nie pokrzyżowało nam wszystkim planów i we wtorek odbyło się przyjęcie zarówno mojego, jak Twojego taty.
Enni, jak daleko mieszkacie od miejsca operacji? Tam jeździcie na usunięcie chłonki?
I tu moje pytanie do Was wszystkich: jeżeli coś się dzieje to gdzie się udać? Nie zakładam, że będzie coś nie tak, ale chcę być przygotowana.
Rodzice do miasta, w którym jest leczenie mają ponad 150km i brak samochodu...to kolejna rzecz, która mnie bardzo stresuje.
Kiedy tylko dowiedziałam się, że tata będzie miał radykalną załatwiłam hospicjum domowe - bo wiem, że mamie przyda się pomoc w awaryjnych sytuacjach. Nawet później ktoś podejmował ten temat na forum - początkowo trudno było nakłonić rodziców, bo wiadomo z czym się kojarzy hospicjum. Jednak to był jedyny pomysł jaki miałam...Tylko czy to wystarczy w razie ewentualnych problemów? Czy jechać do najbliższego szpitala, wzywać pogotowie?
Proszę o podpowiedź.
Anka wstawaj i walcz! Chemia tez jest leczeniem! Czasy sie trochę zmieniły i rodzaje chemii też. Pisałam już że moja ciocia zachorowała na bardzo rzadką odmianę raka płuc, który jest wywołany azbestem. Niestety moi rodzice wychowali się w miejscu gdzie była produkcja - to pewnie też nie jest bez znaczenia w przypadku taty.
W każdym razie cioci rak jest nieoperacyjny. Nie dawali jej szans w Warszawie i Otwocku. Dopiero w w COZL dostała chemioterapie, która miała szanse przedłużyć życie o parę miesięcy...
Powiem jedno wymowne zdanie: było to ponad 4 lata temu!!!
Żyje i ma się świetnie. Co jakiś czas powtarza chemię .
Aniu, pamiętaj że z tą chorobą da się i trzeba walczyć.
Maba, widzisz tylko mnie nie zaskakuje to co czuje mama i myślę że jestem w stanie zrozumieć jej myślenie. Jednak kiedy rozmawiam z nimi jednoczesnie za pomocą komunikatora z wideo to serce mi pęka, kiedy ona tak mówi, bo mina taty wtedy jest totalnie załamana. Rozumiem, że mama cierpi i bardzo boi się co będzie dalej i może do mnie wylewać wszystkie swoje żale i zawsze jej wyslucham. Jednak wiem, że tata jeszcze bardziej się wtedy obwinia. Uważam, że nie można zapominać że to on jest chory i tak naprawdę to pewnie w jego głowie panuje największy strach i niepewność. Mam nadzieję, że rozumiesz co mam na myśli.
Aniu, mam świadomość że u nas podczas operacji może też być różnie. Czas oczekiwania na zabieg niestety nie wpływa na naszą korzyść. Niedawno myślałam że to tylko 3 tygodnie. Teraz powiedziałabym aż...
Mam nadzieję, to super że u Was tak to wygląda. U mnie właściwie każda rozmowa sprowadza się do jednego...poza tym podstawowe zdanie mojej mamy "nie mam już na nic siły, nic mi się nie chcę...". Na nic tłumaczenie, że w ten sposób nie pomaga sobie a już na pewno nie wpływa pozytywnie na tatę.
Ania, Maba, Wy wciąż piszecie że przy mężach staracie się być silne, mimo że nie jest to łatwe. Przykro mi, że mama nie ma takiego podejścia. 6 lat temu z przekonaniem mówiła, że to już koniec...brak jej wewnętrznej siły i nie potrafi tego ukrywać nawet przed tatą a ja jestem bezsilna...
Aniu, pisałaś że męża zaczęły boleć biodra po operacji i właśnie mnie martwi dlaczego tatę boli teraz...? Leki średnio pomagają...Guz jest umiejscowiony na przedniej ścianie pęcherza. Tata ma liczne zwyrodnienia kręgosłupa i osteoporozę więc mam nadzieję, że może z tego wynikają bóle.
Witam Was wszystkich.
Aniu codziennie o Was myślę i mocno wierzę, że będzie dobrze. Wiem, że to bardzo trudny czas dla Ciebie, ale trzymam kciuki, żeby każdego dnia udało Ci się znaleźć siłę na pozytywne myślenie. Jest ono bowiem baardzo ważne. Jedyne, co pozostaje nam w takiej sytuacji, to czerpać siłę i radość z tych najmniejszych rzeczy i dbać o to żeby wylewanym łzom towarzyszył maleńki uśmiech. Cieszę się, że masz dzieci, które na pewno obok trosk przynoszą mnóstwo powodów do radości.
Maba, nigdy nie możemy być pewni czy podejmowane decyzje są słuszne, ale tak jak zostało to powiedziane ważne, że w danej chwili chcieliśmy właśnie tak postąpić a kierowało nami tylko i wyłącznie dobro naszych bliskich i nasze. Jak czuje się mąż?
Dziwią mnie mieszane opinie o COLZ, ponieważ my mamy bardzo dobre doświadczenie z ośrodkami lubelskimi. To właśnie tu pomogli nam, kiedy nikt inny nie widział nadziei na leczenie. Podobnie było z moją ciocią, która została odesłana z Otwocka właśnie...
Natalia, cieszę się że u taty taka diagnoza. Na pewno wszystko się ułoży i pokonacie chorobę.
Mam nadzieję, jak trzyma się Twoja rodzina i Ty? U nas ciężko...tatę bardzo boli brzuch i pośladki - to mnie martwi najbardziej. Tomografia była 2 tygodnie temu - mam nadzieję, że przez ten czas i kolejny tydzień, jaki tata będzie czekał nic się nie zmieni. Boję się, że coś pokrzyżuje nasze plany...
Morpheus Twoja obecność na tym forum jest nieoceniona. Tyle rad i rzetelnych odpowiedzi...Dzięki, że poświęcasz nam czas.
I jak zwykle elaborat mi wyszedł...pozdrawiam Was wszystkich
Witam wszystkich :) czytam Was nieustannie, ale jakoś nie mam ostatnio sił na nic. Całą energię kieruję do taty, który potrzebuje wielu rozmów i wsparcia. Cieszę się, że chce ze mną rozmawiać i mało tego widzę postępy w uczeniu go pozytywnego myślenia.
Ponadto ja sama ostatnio nie czuję się najlepiej. Cały czas coś się w moim życiu dzieje. Choroba taty - i ta poprzednia, i ta teraz - nie wpływają najlepiej na mój stan zdrowia. Niestety jakieś 3 lata temu zdiagnozowano u mnie SM (teoretycznie wciąż do końca nie potwierdzono, ale coś pozbawiło mnie możliwości chodzenia na 2 miesiące). Po długiej rehabilitacji wróciłam do formy i zaczęłam chodzić, niespełna rok temu urodziłam zdrową córeczkę. I wszystko było dobrze - do teraz. Widzę jak odbija się na mnie cały ten stres...i aż chce mi się krzyczeć z bezsilności!
Mam nadzieję, dostrzec można dużą analogię w naszym przypadku. Doskonale Cię rozumiem i wiem, że teraz martwisz się także o siebie. Ponadto nasi ojcowie mają operację w tym samym terminie. Tzn mój tato ma się zgłosić 21 na oddział i podejrzewam, że operacja będzie dnia następnego.
Enni, cieszę się, że mama już wraca do domu - na pewno będzie szybciej dochodzić do siebie. I dołączam się do pytania: ile mama była w szpitalu?
Natalia, czekam na wiadomość odnośnie wyników. Wiem jak ciężko na nie czekać...
Bogda, mam nadzieję, że znajdziesz najlepsze wyjście z sytuacji i dalej z uporem maniaka będziesz przepędzać to cholerstwo!
Po zalogowaniu się na nick -agnieszka- pojawia mi się błąd "strona nie istnieje"...mieliście kiedyś taki problem? Walczyłam, walczyłam i dałam w końcu spokój.
Dlatego jestem w nowej odsłonie nickowej, ale oczywiście wciąż ta sama, walcząca i mająca nadzieję, że warto...
Rodziców niestety dopadają chwile zwątpienia a ja nie wiem jak zmienić ich nastawienie. Trudno będzie wyczekać te 2 tygodnie. Zwłaszcza, że nie mam w najbliższym czasie możliwości spotkać się z nimi osobiście...
Bogda, słowa kierowałaś do Enni, jednak ja też jestem za nie wdzięczna :)
Spokojnego weekendu wszystkim