od 2017-03-04
ilość postów: 30
Iwa tata bardzo dobrze zniósł operację - chociaż była kila razy przesuwana z powodu złego ciśnienia, co wiazało sie z kolejnymi stresami. Z tego co pamietam po kilku dniach był już w domu - wszystko dobrze się zagoiło a jelita od razu podjęły pracę, dlatego szybko zaczął nabierać stracone kilogramy i zaczął jeść w miarę normalnie.
Gorączka była jeszcze jakiś czas po operacji, ale nie przekraczała raczej 38 stopni, dlatego uznawana była za dopuszczalną po takim zabiegu.
Stomia bardzo dobrze sie zagoiła i nigdy nie było z nią żadnych problemów - teraz jelito dosłownie wtopiło się w skorę i wszystko bardzo dobrze wygląda. Oczywiście tata wciaz odczuwa jakies dolegliwości gastryczne - wzdęcia, czasem bóle brzucha, ale nie przeszkadza mu to normalnie funkcjonować. Po prostu wspiera sie ziołami, siemieniem i lekami typu espumisan.
Niestety nie pamietam po jakim czasie mocz wyglądał normalnie. Kojarzę, że długo pojawiały sie zanieczyszczenia i sluz, ale uprzedzano nas, że tak będzie.
Witam wszystkich! Wspieram całym sercem każdą walkę z gadem!
Dwa tygodnie temu podczas kolonoskopii zdiagnozowano u mojej MAMY guz jelita grubego. Na oko lekarza zaawansowany, ale wiadomo trzeba czekac na hist-pat. Zapewne jeszcze tydzień i wszystko stanie sie jasne. Strach paralizuje, ale wierze ze sie uda!
Nawiasem mówiąc: moj tata przeszedl juz dwie operacje związane ze złośliwymi noworworami: 8 lat temu zachorował na bardzo złośliwy nowotwór płuc co skonczylo sie usunieciem jednego płuca, dwa lata temu usunieto pecherz - nie był to przerzut, tylko inny złośliwy guz pierwotny - została wyłoniona urostomia, następnie chemioterapia i radioterapia. Tata obecnie dobrze się czuję a wszystkie wyniki badań są ok. Stomia, ktora powodowała u taty ogromne załamanie stała się codziennością a tata dziś prowadzi normalny tryb życia.
Zaczynamy kolejną walkę o życie i zdrowie - tym razem mamy!
Ja sama czuje sie jakbym żyła w jakimś filmie - nie mogę uwierzyć, że czeka nas kolejna operacja, kolejna niepewność i strach. Niestety sama nie cieszę się dobrym zdrowiem - od kilku lat choruję na Stwardnienie rozsiane a od kilku miesiecy dodatkowo diagnozuje epilepsję. Stres nie działa najlepiej na mój stan zdrowia - dlatego jeszcze bardziej przeraża mnie przyszłość a lęk o mamę dosłownie odbiera oddech!
Witam,
Już jakiś czas nie zaglądałam na forum - widzę, że sporo nowych osób - trzymam kciuki za Was wszystkich i Waszych bliskich!!!
Przypominając - od operacji mojego taty (radykalna) minęło prawie dwa lata - jest naprawdę w dobrej formie chociaż wszystko zapowiadało się bardzo niepokojąco - niech to będzie dla Wszystkich iskierką nadziei - z tym GADEM trzeba walczyć i można przeważać szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Tata 8 lat temu zachorował na bardzo złośliwy nowotwór płuc co skonczylo sie usunieciem jednego płuca, dwa lata temu usunieto pecherz - nie był to przerzut, tylko inny guz pierwotny.
Na tę chwilę 2:0 dla nas!!
Niestety właśnie zaczynamy kolejną walkę - mama ma guza na jelicie grubym - czekamy na wynik hist-pat.
I znów ten sam strach i przerażenie, ale kolejny raz będziemy walczyć - trzymajcie proszę kciuki!
Mam nadzieję -zaglądasz tu czasem? co u Was?
Niestety nie pomogę w kwestiach formalnych. Wszystkie orzeczenia zalatwialismy kilka lat temu i chyba wyparlam to z pamięci. Na szczescie nad naszym forum czuwa Heniek :)
Natomiast o sprzęcie stomijnym i samej pielęgnacji nie mam wiekszego pojęcia ponieważ zajmuje się tym moja mama. Ja tylko dostarczam do sklepu dokumenty i skladam czasem zamowienia. I oczywiście korzystam z rekonendowanych przez tatę kremów itp które świetnie sprawdzaja sie w pielegnacji delikatnej skory mojej 2-letniej corki. Tata ma dar doszukiwania sie pozytywnych stron każdej sytuacji 😃
Witam wszystkich. Także zagladam na forum i czytam Was regularnie. Jednak jak pisalam jakis czas temu - jestem po ciezkim rzucie stwardnienia i walcze o własna sprawność - na razie z dobrym efektem ;)
Mam nadzieje trzymam za Was kciuki. Walczylysmy równolegle o naszych tatuśków i wierzę, ze u obu sie jakoś wszystko będzie układać.
Moj tato jest świeżo po wynikach rezonansu - czysto!!! Zarówno płuco jak i cała reszta.
Bardzo kiepsko czuł się po radioterapii, ale widzę ze minelo pół roku i nagle ogromna poprawa-zalatwilismy tlen z hospicjum i myśle ze to bardzo pomogło. Niestety jedno płuco miało problem z utrzymaniem odpowiedniej wydolności.
Hekla-u nas wyniki hist-pat były bardzo niepokojące, podobnie ocena lekarza operującego. Jednak po operacji radykalnej, dlugiej chemioterapii i jeszcze dłuższej radioterapii tata głośno mówi, ze jest zdrowy- tylko trochę pokrojony trzymam za Was kciuki.
Mam nadzieje, super czytać ze tata wrócił do sił.
U nas niestety gorzej niż było-tata jest zmęczony i nawet przestał wychodzić na dwór- co pogłębiło się po infekcji górnych dróg oddechowych. Oczywiście jak zwykle jestem dobrej myśli i liczę na poprawę wraz z przyjściem cieplejszych dni.
Niestety u mnie nic nie wyglada dobrze. Jestem od tygodnia w szpitalu - mam silny rzut stwardnienia rozsianego i właściwie nie chodzę...liczę tylko ze już niebawem jakoś się z tego wyplączę i stanę na nogi.
Pozdrawiam i liczę ze u Was jest lepiej i cieszycie się wiosną.
Miło czytać pozytywne wieści. Jeżeli chodzi o nas to tata powoli dochodzi do siebie po chemii i radioterapii. Niestety w międzyczasie okazało się ze ma zaćmę, która wymaga szybkiej operacji i teraz zajmujemy się również tą kwestią. Widzę ze ciężko mu z tym bo - jak mówi - los się uwziął na niego- najpierw płuco, potem pęcherz a teraz z oczami problem. Ja jednak wierze ze wszystko jakoś się poukłada.
W marcu mija rok od radykalnej i 8 lat od usunięcia płuca...
W środę mamy usg i ogromny stres w związku z tym. Stosunkowo dawno były robione jakieś badania obrazowe (ostatnia tk była w grudniu) ale mam nadzieje ze w środę zostanie wyznaczone jakieś badanie.
Pozdrawiam
Bratka, Aneta trzymam kciuki za wyniki!
Mam nadzieję za Was też mocno trzymam kciuki i ciągle myśle jak Twój tata...przez te nasze wspólne początki chyba.
Mój tata jutro kończy radioterapie - trochę to trwało - bo w szpitalu był od 23 listopada - nasiedzial się bidulek. Ale teraz szczęśliwy, że wraca do domu.
Na szczęście przez cały okres naświetlan nie miał żadnych ubocznych skutków ;)
Ciekawa jestem jak teraz będzie wyglądało leczenie - kiedy kontrolna TK...?
Pozdrawiam wszystkich w nowym roku-niech nam się szczęści!!!
Maba wyrazy współczucia. Długo nie odzywalam się ponieważ brakowało mi słów.
Mam nadzieje trzymam kciuki za tatę - pomyśleć że rok temu jeszcze "nic się nie działo" a 21 marca obie czekalysmy na operacje naszych tatków...
U nas wszystko ku dobremu. Wyniki TK bardzo dobre. Byla robiona bo 4 pełnych cyklach chemii. Nie ma widocznych ognisk. Pluco też ok.
Tata właśnie jest na radioterapii. Przyjął już 14 naswietlan z 25 które mają się odbyć. Na szczęście nie odczuwa żadnych skutków ubocznych - oby tak zostało. Niestety Święta spędzi na oddziale ponieważ nie ma możliwości wypisu...ale planuję go wykrasc na kilka godzin w wigilię ;)
Od operacji tata przybrał na wadze 7 kg ;) pamiętam minę lakarza w dniu zabiegu, kiedy każdy węzeł wyglądał paskudnie (dopiero po badaniach histpat okazało sie że żaden nie byl zajęty) a sytuacja wyglądała krytycznie...
Nie wiem czy to dobrze zrobiona radykalna, czy późniejsza chemia a może teraz radioterapia i szczerze nie interesuje mnie co pomaga- ważne że jest lepiej. Na pewno kazde działanie motywuje do walki- bez względu na to, jakie leczenie wybierzemy. Dlatego walczmy po swojemu - każdy na ile mu starczy sił, chęci i odwagi.
Aga trzymam kciuki.
Tata po TK ale nie znamy jeszcze wyników. Bardzo się stresuję. Na szczęście bóle nogi minęły.