napisany 11 lat temu
Jestem silna i pozbyłam się paskudztwa dwa lata temu. Przydybał mnie gdy miałam 42 lata i zadomowił się w piersi. Piersi i węzłów nie ma, ale jest życie, zdrowie ,radość i każdy dzień przyjmowany jak wielki dar od Biga, losu, życia.Nie powiem były ciężkęi dni z dołkiem,płaczem i strasznym lękiem .Trafiłam na super lekarzy z Katowic i Ligoty no i moja super rodzinka szybko wypionizowała moją pokrzywioną psychikę.Teraz jest super wyniki też,jeste kolejnym dowodem na to że wszystko w życiu jest po coś i że z rakiem nie należy pertraktować tylko się go pozbyć .Marzenka. Trzymajcie się zawsze po nocy nawet bardzo długiej przychodzi ciepył i jasny dzionek .