uwielbiam to zdjęcie...-Tatusiu czy ja mam jeszcze raka? - zapytał wczoraj Igorek. - Bo taka dziewczynka na podwórku  powiedziała, że gdybym miał jeszcze raka, to na pewno bym umarł...Jeszcze niespełna czterdzieści lat temu rozpoznanie mięsaka było traktowane niemal jak wyrok śmierci. Obecnie wiadomo, że można je też skutecznie leczyć i zniszczyć z niezwykłą precyzją. Artykuł na ten temat  tutaj: http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1648455,1,miesaki-zlosliwe-i-grozne-lecz-uleczalne,index.htmlFakt, mięsaki można leczyć, ale jak piszą naukowcy: decydujące jest szybkie rozpoznanie, a więc reakcja lekarza pierwszego kontaktu, wykonanie kompleksowych badań... Od wielkości guza, jego położenia, od tego, czy jest to ognisko pierwotne, czy też nastąpiły już przerzuty i jakie: miejscowe czy odległe - zależą rokowania i wybór dalszego leczenia....U nas problemy z uchem trwały bardzo długo. Prawie rok. Objawy się nasilały. Najpierw liczne zapalenia ucha, ataki bólu, potem ropne a na konńcu krwawe wycieki z ucha... Od kiedy nowotwór zaczął się rozwijać w uszku Igorka? Nigdy się nie dowiemy. Igorek był wielokrotnie badany przez lekarzy, prowadzony prywatnie przez laryngologów. W Oświęcimiu, Brzeszczach, Bielsku. .... I nic. Badania ucha, badania krwi - nie wykazały niczego... Innych nam nie wykonywano. Dopiero, gdy guz był już widoczny gołym okiem, podjęto decyzję o wykonaniu TK głowy... Przypadkowo, bo przecież wtedy trafiliśmy do szpitala w Bielsku-Białej , aby wyciąć migdałki, które rzekomo odpowiadały za nawracające zapalenia ucha. Nie raz i nie dwa zastanawialiśmy się, jak potoczyłoby się leczenie, gdyby wtedy w Bielsku pobrano większy wycinek do badań,  i gdyby już tam w grudniu stwierdzono, że to nie jest zwykły polip, ale nowotwór złośliwy.... Zyskalibyśmy całe 4 tygodnie... Może guz byłby wtedy jeszcze operacyjny???Ale nie możemy tak myśleć. Zadręczylibyśmy się. Nasze zmagania z chorobą to nie tylko pomyłki, opóźnienia, wypaczenia... To także jaśniejsze momenty. Wspaniali lekarze i cudowni ludzie.Ktoś przecież nad nami czuwał, gdy Albert podczas wizyty w USD w Prokocimiu poprosił panią laryngolog dr B. Kożuch o przyspieszenie rezonansu głowy Igorka...Nie musiała się spieszyć - miała na biurku wynik wskazujący, iż pobrany w Bielsku wycinek guza okazał się zmianą niezłośliwą... A jednak uległa prośbie i "ustawiła" badanie dwa dni później, na 7 stycznia 2010 roku... Dokładnie w moje 35-te urodziny...Operację wycięcia "polipa" przeprowadziła nazajutrz - 8 stycznia. To wtedy padła ta mrożąca krew w żyłach diagnoza. Pani doktor wystarczył rzut oka na wycinek guza pod mikroskopem. Potem wypadki posypały się lawinowo.Pani ordynator prof. Walentyna Balwierz przyjęła nas na oddział onkologiczno-hematologiczny w sobotę. Ekspresowo zaordynowała cykl kompleksowych badań. Wśród nich tylko i aż jedno - terepanobiopsję, wykonano nieprawidłowo, pobierając za mało materiału do badań... Do dziś nie mamy pewności, czy szpik Igorka w momencie rozpoczęcia leczenia był czysty... Dwa dni później - 10 stycznia 2010 r. naszego synka czekała kolejna operacja - założenie wejścia centralnego. Kolejne dwa dni badań na oddziale i do jego malutkiego organizmu popłynęła pierwsza chemia. Zaledwie 6 dni po przyjęciu na oddział, dokładnie 13 stycznia 2010 roku. Ta trzynastka będzie odtąd naszym szczęśliwym numerem. Liczbą-kluczem. A jasnych punktów pojawi się coraz więcej. Wspaniałych lekarzy, ludzi i wiadomości...Aneta miała nosa i dużo szczęścia w tym naszym nieszczęściu. Gdy Mateuszek, po nocnym ataku bólu, także w dzień uskarżał się na ból rączki, wysłała męża z synem bezpośrednio do Prokocimia. Znała ten szpital. Tu leczyła starszego syna chorego na porażenie mózgowe. Była niedziela. Nie chciała szukać lekarza pierwszego kontaktu. Wiedziała, że jak mały trafi na oddział ratunkowy, wykonają mu przynajmniej prześwietlenie. Nie myliła się. Wykonali. Tak dowiedziała się o mięsaku kości u swojego czterolatka.Agata niepokoiła się, bo Sandrę często bolał brzuszek. Później u małej wystąpiły się wymioty, budziła się w nocy z płaczem. Lekarz pediatra stwierdził grypę żołądkową. Po dwóch tygodniach nasilających się objawów mała trafiła do szpitala w Chrzanowie. Podstawowe badania niczego nie wykazały. Sandrusia z dnia na dzień coraz gorzej wyglądała, nie utrzymywała moczu, gorączkowała. Agata postanowiła wypisać ją ze szpitala na własne żądanie. Trafiła do Krakowa. Tomografia komputerowa wykazała dużego guza (70x65x80mm). Po operacji Sandra była 10 dni w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu okazało się, że ma sparaliżowaną lewą stronę ciała...Co by było gdyby w chrzanowskim szpitalu wykonano Sandrze TK głowy? Może nie musiałaby dziś nosić łuski na lewej nóżce i przechodzić bolesnej rehabilitacji?Tak wiele zależy od lekarzy pierwszego kontaktu. Tak wielka odpowiedzialność na nich spoczywa. Czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę? lepiej wykonać 10 niepotrzebnych badań niż jedno za mało...