* Venflon mnie wpienia, chodzę jak robokop. Nigdy nie dajcie sobie założyć tego na dłoni, boli pieruńsko i nie da się nic zrobić, pisać, jeść no nic, nada. Łokieć też jest słaby, ale ujdzie. * Spotkałam na korytarzu panią w ciąży, którą ostatnią tłumaczyłam studentom. Już jest łysa jak kolano. Ciągle ma brzuch. Nie mogłam jej spojrzeć w oczy. Szkoda mi jej jak cholera. * Gadałam na korytarzu z laska, świeżak, 19 lat, ziarnica złośliwa, nie chce ściąć włosów, ma dość długie - za ramiona, a gubi je okrutnie. Pielęgniarki sugerują ciągle fryzjera, lekarze również. Jest parcie. Boi się, bo nie pokaże się ludziom łysa. Będzie musiała nosić wieśniackie peruki albo chusty. Rzuci ją chłopak. Będzie wstydzić się na uczelni. Na nic moje tłumaczenia, że to tylko włosy i to ostatnia rzecz, która się powinna teraz martwić. Że odrosną, 1cm/miesięcznie. Że mogą odrosnąć inne, inny kolor albo faktura, loki etc. Że o dziwo niektóre kobiety wyglądają naprawdę korzystniej, rysy twarzy są bardziej widoczne. Ona boi się ludzi, ich reakcji na swoją łysą głowę. Tego, że ta łysa głowa to niejako symbol tej choroby. Że będzie wytykana palcami. Ja pierdolę to straszne, żeby bać się nietolerancji obcych ludzi. Dlatego dla wszystkich bojących się mój apel - pogódź się. Z chorobą. Popłacz sobie, poprzeklinaj i ulży. Będzie łatwiej. Ze wszystkim. * Raz w sklepie zobaczyłam laskę w chustce. Nie oszukujmy się, takie rzeczy nosi tylko 1 grupa kobiet. Nie jest to modne, szczególnie latem, kiedy gorąco, także po chemii bankowo. Ona obczaiła mojego jeża, ja jej chustę. Wymieniłyśmy uśmiechy;) domyślnej wspólnoty łysej głowy. ___________________________________________________________________________ Otwieram kącik muzyczny;) W dzisiejszym odcinku, jak i w każdym następnym, będziemy słuchać rzeczy pozytywnie nastrajających, toć muzyka łagodzi obyczaje;)