Mam ...dziesiąt lat.Mam raka.Mieszkam sama. Cały dom, i nie tylko mój, jest na mojej głowie Oblewają mnie zimne poty, osłabiają uderzenia gorąca, sztywnieją i bolą stawy.Ale...Pracuję jeszcze na pół etatu. Do pracy wróciłam miesiąc po operacji, a radioterapię robiłam w biegu, rano naświetlania, potem praca. Wstaję wcześnie, nawet w dni wolne od pracy.Opiekuję się moją ponad 80-letnią mamą. Córce też trzeba czasem pomóc.Codziennie się gimnastykuję. Przeważnie 2x w tygodniu maszeruję z kijkami, godzinę, półtorej. Zmęczę się, spocę, ale czuję, że jeszcze nie jest ze mną tak źle.Wkrótce wybieram się na daleką wycieczkę.Po co to wszystko piszę. Trochę dla samej siebie, żeby pokazać, że daję radę. A trochę na przekór różnym narzekaniom, które pojawiają się tu i ówdzie. Dziewczyny mają 'doły', brak chęci do wstawania z łóżka, do czegokolwiek. Zero entuzjazmu. Typowa 'deprecha'. Trzeba szukać małych radości. Ja wiem, każda choroba jest inna. Ze mną los obszedł się łaskawie. Nie było przerzutów, nie było chemii. Ale jak lekarz mówi, że jest dobrze to trzeba mu wierzyć. Nawet jak nie jest miły, on ma być skuteczny. A jak jest gorzej, to tym bardziej trzeba się wziąć w garść i walczyć. Pozytywne nastawienie sprzyja zdrowieniu.Człowiek to skomplikowana konstrukcja. Posiada też własne mechanizmy obronne. Ma własnych naturalnych zabójców, którzy mają zdolność niszczenia komórek nowotworowych. Ci 'zabójcy" /NK-natural killers/, to specyficzny rodzaj komórek układu odpornościowego. Ale ich zdolność do działania jest spontaniczna w przypadku ludzi zdrowych. U ludzi chorych ich ilość i aktywność jest mniejsza. Dlatego tym komórkom, a tym samym sobie, należy pomóc. A co temu sprzyja? Sprzyja ruch i unikanie stresu, pozytywne nastawienie do świata.Jutro będzie nowy dzień. Wstawaj, szkoda dnia.A oto mój ostatni wypiek. Chleb z mąki pełnoziarnistej, na zakwasie.