Nic się nie dowiedziałam dzisiaj, oprócz tego, że jestem "do omówienia". Doktory ostatnio się nie rozwijają. I pogięło ich z tymi gadkami zwiększającymi świadomość... Że ostra białaczka to bardzo poważne rozpoznanie. Że choroba nieleczona po wznowie wyniszcza organizm w zastraszającym tempie. Że im nie chodzi o to, żeby przedłużyć mi życie, tylko mnie wyleczyć. Że oni nie są cudotwórcami. Że teraz jestem ciągle w głębokiej cytopenii, a to stan zagrażający życiu... W skrócie śmierć, gehenna i hades się otwiera. Ja pierdolę, oni myślą, że to jakaś nowość dla mnie, tak? Wyluzujcie galoty;) Pomnika jeszcze nie zamówiłam, a stypa będzie w Pizza Hut;] A może oni chcą, żebym spisała testament? Znaczącego majątku brak;P Wszystkie moje aktywa trwałe i obrotowe przeznaczam na cele charytatywne czyli jakąś zacną imprezę. Rentę po mnie dziedziczy mój terapeuta, bo nic mu nie płacę za jego usługi, a wiem, że on ją dobrze spożytkuje;) Czuję się zdrowa ogólnie, i o co tyle szumu?;] wypuście mnie lepiej do domu albo do Pizza Hut na obiad chociaż. Pomysł z wyznaniem miłości przedni;) Ale kombinujcie dalej, bo mojego serca żaden Dr nie jest w stanie ukraść;D nawet Dr Pomocnik, chociaż jak tak się przyjrzę... Ah ta jego monobrew i wyłupiaste oczy! Bez kitu I'm in love & I wanna do IT!;] ____________________________________________________________________________ Indeed.