Witajcie,zaczęło się i to jak ostro.Minęło 2 i pół roku po operacji.30 kwietnia zgiagnozowano u mnie na TK głowy trzy guzy meta do mózgu.Dwa są z tyłu na móżczku-operacyjne,jeden z przodu na kości czołowej,nie opweracujny.Nikt mi tego nie powiedział ale wyczytałam,że jeśli to zoperują i naświetlą mam szansę przeżyć do roku.Szczęście moje polega na tym,że już wiem,jestem z tym pogodzona i nie chcę złudnych nadzieji że znowu dam radę.Są ludzie którzy walczą tak jak ja ale też nie życzą sobie okłamywania.Teraz nabrałam takich sił witalnych jakich jeszcze w życiu nie miałam.Przecież gdzieś w podśmiadomości zdawałam sobie sprawę na co choruję(żabka,rybaka-jak to było).We wtorek sprzedałam dom mojej mamy,bardzo się już z tym męczyła i w wieku 82 lat była w nim zupełnie sama.wszystkie Jej pieniądze szły w ogrzewanie i nie była w stanie nic z tym zrobić.Zabieram Ją do siebie i ptasiego mleczka Jej nie zabraknie.Jedyny problem to przekazanie Jej tej strasznej wiadomości...Umówiłam się na lipec z fachowcem,który wyremontuje mi mieszkanie za moje pieniądze spadkowe,resztę dałam dzieciom i mężowi-najcudowniejszemu człowiekowi pod słońcem.W obecnej chwili moja synowa jest w szpitalu położniczym i czekam z niecierpliwością na wnuczę"princeskę"którą mam nadzieję jeszcze zobaczę.Siedzę na maturach i dużo rozmyślam,nie mogę spać więc piszę do wszystkich najbliższych listy pożegnalne żeby mogli je sobie poczytać dopiero w razie"W'.Muszę Wam o tym wszystkim napisać w blogu bo przecież zostanie taki nie dokończony.W środę przeprowadzą mi badanie"pet",żeby sprawdzić,czy jeszcze gdzieś nie ma ognisk przerzutowych.Po tym badaniu muszę podjąć decyzję,gdzie się operować ale jeszcze nie wiem jak to zrobię.Trzymajcie mocno kciuki za wszystko bo tak dużo nagle się dzieje...Walczę bardzo mocno i agresywnie...Przecież to moja kolejna walka w tym meczu...Pozdrawiam i całuję.