Granulocyty: 0,16... I jak ja mam się nie denerwować? Nie wiem co ten mój szpik odwala, ma tylko 1 zadanie - granulocyty... Czy to takie trudne? Czy raquella znowu coś cicho tworzy? I moje ulubione słowa już na tapecie: wznowa? oporność? Nakłuwamy ponownie w pon. A w pt mam kontrolne KT klatki, żeby sprawdzić czy mój galaktomannan się poddał, bo kaszlę już mniej, jak nie w ogóle. Powiedziałam dr B, że jestem realistką i nie wymagam wiele, chcę chociaż weekend w domu posiedzieć przed przeszczepem, nawet nie tydzień. Odpowiedział, że "pomyślimy". Mogę iść nawet z wkłuciem centralnym albo w masce i gazowym szlafroku, skoro nie mam tej przeklętej odporności. Tak czy siak święta spędzę akurat w izolatce. Nie wyobrażam sobie tego. Nie widzę siebie w tym pokoju 1-osobowym. Muszę to sobie jeszcze przyswoić. I to nie jest kwestia świąt, że przykro albo nudy, że nie będę mieć co robić kutwa, to jest najmniejszy problem. Albo tego, że nikt nie może do mnie wejść, oprócz lekarza i pielęgniarki. To jest raczej kwestia strachu. Zdaję sobie sprawę, że to jest jednak przeszczep tak, a nie pici polo. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem chora na grypę, tylko na białaczkę i nie wlewają we mnie NaCl tylko chemioterpię mieloablacyjną rozpierdalającą szpik do zera. Zdaję sobie sprawę, że może się zdarzyć wszystko. Że mnie zepsują delikatnie mówiąc i będę sama ze sobą wymiotując nocami albo srając na zielono. Zdaję sobie sprawę z faktu, że przeszczep to nie koniec tej imprezy. Czeka mnie pewnie GvHD (przeszczep przeciwko gospodarzowi) w lekkiej bądź ostrej postaci. Przeszczep może się nie przyjąć. Mogę mieć doszczep. Mogę mieć wznowę. Mogę jebnąć. I różne inne scenariusze mimo mojego pozytywnego nastawienia. Ogólnie zdaję sobie sprawę, ale nie dociera to jeszcze do mnie w pełni. I jak zawsze chcę wszystko wiedzieć, to teraz nie wiem czy chcę. Bo boję się. Chojrak mode is off;] _____________________________________________________________________________ Niemieckie reagge, czy może być coś piękniejszego?;)