Rozmawiałam z lekarką opisującą wynik MRI Igorka. Uspokoiła mnie, że opis jest prawidłowy i dotyczy na pewno badania Igorka a nieprawdziwy zwrot "stan po zabiegu operacyjnym" został automatycznie wprowadzony do opisu, bezpośrednio z błędnie wypisanego skierowania.Ale dziękuję, że zwróciliście mi na to uwagę. Wczoraj pobrałam Igorkowi krew na morfologię do nowej probówki, która okazała się zbyt wąska (?) i aparat odrzucił próbkę. Musimy powtórzyć  badanie. Z inną probówką.Dzwoniłam do USD. Ostatni poszpitalny wypis jest już w poradni onkologicznej. Muszę zadzwonić dziś o 13.00 do szpitala, do Pani doktor Chełmeckiej, która nas prowadzi i umówić się na wizytę kontrolną.Koresponduję z Panią Elżbietą - babcią małej Zosi - rocznej dziewczyneczki chorej na rhabdomyosarcomę okolic cewki moczowej. Zosia jest po operacji (niestety nie radykalnej - bez marginesu) w trakcie chemioterapii dożylnej. Cieszymy się, że wyniki ETT i TK Zosi są prawidłowe. Pani Elżbieta napisała mi w mailu: "w zeszłym tygodniu przed obrazem Matki Jasnogórskiej o godz 18.00, w sobotę odbyła się msza za Zosię, Igorka i wszystkie dzieci chore na nowotwory". Bardzo dziękujemy. Pozdrawiamy każdego członka naszej onkologicznej rodziny.Śledzę blogi naszych przyjaciół.Rodzice Kalinki, której siatkówczak zabrał jedno oczko, a dzięki kuracji w Londynie udało się uratować drugie (kalinajanowska.blog.onet.pl) piszą:"Miało być spektakularne zwycięstwo i żadnych szpitali. Ech, żeby to tylko było takie proste. Nowotwór jest w remisji, ale przecież całkowicie nie wyparował. Pozostanie z Kaliną już na zawsze. Oby tylko spał jak najdłużej. Albo jeszcze lepiej – aby nie obudził się wcale. Szpitale też będą. Jednak już zawsze takim wizytom będzie towarzyszyła nadzieja, że przyjeżdżamy tam upewnić się, iż nadal wszystko w porządku".Guz w głowie Sandrusi odrasta. Agata pisze na blogu - będę walczyć! Nie poddam się!Przeżywa ciężkie chwile. Jesteśmy w stałym kontakcie. Jej blog:  www.sandrusia6.blogspot.comRodzice Grzesia walczą z nowotworem po raz drugi. Po kilku latach spokoju guz zaatakował ponownie. Grześ miał już operację, chemioterapię i radioterapię. Możliwości leczenia są więc ograniczone (nie można stosowć radioterapii po raz drugiej). Szansą jest brachyterapia we Francji. Gorączkowo zbierają pieniądze. Potrzeba 20 tys. euro. Żaden bank  nie chce im udzielić kredytu. A czas ucieka. O walce Grzesia tutaj:http://grzesniewitowski.blogspot.com/Pomagamy, jak możemy. Na ile możemy. Jeśli możecie - zróbcie to także. Dobre słowo, złotówka - są na wagę złota...Ta pomoc zaprocentuje.Dziękuję, że jesteście.