Zbieram się do napisania bloga już od roku...Dlaczego taki tytuł?Trenowałam kiedyś siatkówkę,grałam w różnych klubach i na różnym poziomie.Grałam bardzo długo bo zawsze byłam bardzo ambitna i waleczna.Kiedy koleżanki dowiedziały się że jestem chora stwierdziły że kto jak kto ale ja muszę wygrać bo wiem jak to się robi...Wszyscy mnie bardzo mocno wspierają.W moim przypadku nie widać że jestem chora.Włosy już odrosły a nawet jak chodziłam w peruce to mało kto to wiedział.....Berdzo dużo spaceruję-prowadzę medytację sama ze sobą.Uwielbiam te spacery-to jest mój sposób na pokonanie słabości.Wracam do domu bordowa na twarzy ponieważ narzucam sobie ostre tempo.Wyczytałam że ta choroba nie lubi wysiłku fizycznego.Byłam w tym roku na nartach w Dolomitach-muszę korzystać z każdej chwili.Większość ludzi zmienia sposób życia kiedy dowiaduje się o chorobie.Ja również to zrobiłam-mniej stresuję się,zupełnie inaczej podchodzę do życia,wiecej się uśmiecham...Tydzień temu zakończyłam leczenie.Przez cały rok jeździłam co trzy tygodnie na herceptynę.Teraz pozostały badania kontrolne i wiara w to że wygrałam...Musi się udać...