No i nastapiła chwila, kiedy w ścisku JazzCafe obejrzałam i wysłuchałam koncertu Marcina Wasilewskiego, Sławomira Kurkiewicza i Michała Miśkiewicza (swoją drogą wydaje mi się, że koncertu syna słuchał na żywo i Henryk Miśkiewicz.... ale pewności nie mam)...I cóż ja mogę powiedzieć? Mnie porwało... i klimat jaki stworzyli.. i ich autentyczność i pasja.. i kunszt... Prawdę powiedziawszy pierwszy raz przysłuchiwałam się tak perkusji... Spokojne kawałki powodowały, że odpływało mi sie... żywiołowe przyspieszały tętno... Oby więcej takich wrażeń... Nie napiszę oczywista rencenzji profesjonalnej.. bo na muzyce to ja się znam średnio... Po prostu wg mnie naprawdę warto śledzić tych chłopaków (no właśnie.. jacy oni młodzi!!).. i aż serce rosnie, że takie zespoły są w Polsce.. A tak w ogóle to trochę ładuję akumulatory w Łomiankach.. szwędaczenie się po Starówce również wpłynęło wysoce pozytywnie na mnie... ale faktem jest, że pracy tutaj również nie brakuje... :o)Nic to.. będąc przy temacie pracy - trzeba wracać w papierologię...