Od samego początku choroby Taty- rak pęcherza- miałam bardzo złe przeczucia. Im więcej czytałam- nie tylko w internecie, ale także książki i prasę fachową, tym gorzej się z ta wiedzą czułam. Czasem lepiej nie wiedzieć, ale wolę być przygotowana na wszystko. Piszę o sobie, bo jestem "przy" Tacie od 5 lat, chodziłam z nim na wizyty kontrolne, przesiadywałam w szpitalu, patrzyłam na innych chorych ludzi i na to jak Tata z każdym dniem starzeje się jakby o rok. Ale czasem jest bardzo trudno. Diagnoza początkowa była na Nas szokiem. Tata- sprawny, silny szalenie pracowity mężczyzna, stał się bezbronny wobec swojej psychiki i ciała. Przez kilka lat był względny spokój, a teraz okazało się, że nawrót choroby jest tak silny i spustoszenie w Jego organizmie ogromne, że czeka Nas ogrom pracy i walki, żeby dalej żyć. Żyć długo i względnie spokojnie.