Chcą mi dać kolejną chemię, oni są niepoważni, nie rozwijają się bez kitu. Ciągle mam komórki białaczkowe w szpiku, nie wiem dokładnie ile, bo nie raczą mnie takimi informacjami, ale podobno som gdzieś w pustkowiu. Trepan łaskawie będzie obczajony w środę. I na "chorobie aktywnej" nie chcą mi zrobić przeszczepu, bo jest dużo większe ryzyko, że po nim będę mieć nawrót. Kolejne 2miesiące przede mną na uroczej sali numero 11. Ja pierdolę. Tym razem wjeżdża chemo-siekiera o kosmicznej nazwie Flag-ida. Z niczym mi się nie kojarzy ten uroczy skrót. Patrzcie co znalazłam "w tym internecie": http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12707726 In our experience, FLAG-IDA is a well-tolerated and effective regimen in relapsed/refractory AML. The toxicity is acceptable , enabling most patients to receive further treatment, including transplantation procedures. Complete remission (CR) was obtained in 24 of 46 patients (52.1%) and 3 of 46 (6.6%) died during reinduction therapy : 2 due to cerebral hemorrhage and 1 due to fungemia (Candida tropicalis). Fever >38.5 degrees C was observed in 40 of 46 patients (86.9%), 27 had fever of unknown origin (FUO) and 13 documented infections; 31 of 46 (67.3%) developed mucositis (...) 52% szansy, gorączka to pewniak, zobaczymy jak będzie z grzybem albo innymi bajerami o unknown origin. Oni chyba nie srali jak to mówi Czereśnia, mój brat. Moja motywacja: 0. Siły witalne: 30/100. __________________________________________________________________________________ hmm na uspokojenie. Jednak zobaczę jak park się złoci.